To kolejny nietypowy wydatek, jakiego dokonuje dyrekcja najbogatszego parku narodowego w Polsce. Inne służby, które również spędzają wiele czasu na słońcu, mogą przyrodnikom z TPN jedynie pozazdrościć. Np. policjanci, strażacy czy leśnicy, którzy również spędzają sporo czasu na wolnym powietrzu, „służbowego” kremu do opalania nie dostają.
Krem z górnej półki
Według ogłoszonego właśnie przez TPN przetargu, najpóźniej w Wielki Piątek (19 kwietnia br.) w zakopiańskiej siedzibie parku powinny pojawić się kartony wypakowane... kremem do opalania. Nie byle jakim, bo jednym z droższych jakie dostępne są na rynku.
Poszukiwany przez park specyfik Bioderma Photoderm Spray SPF30 sprzedawany jest w butelkach 400 ml w cenie 52 zł (taniej nie znaleźliśmy). Dokładną wysokość wydatków na krem poznamy po przetargu, ale można założyć, że będzie to około 6 tys. zł za całe zamówienie.
Spytaliśmy dyrekcję TPN, czy to nie jest zbyt duży wydatek na kosmetyki dla pracowników. Niestety, okazało się, że zarówno dyrektor Szymon Ziobrowski, jak i odpowiedzialna w parku za kontakty z mediami Paulina Kołodziejska są na wyjeździe zagranicznym.
Kołodziejska pokrótce wytłumaczyła, że krem ma być zakupiony w trosce o pracowników terenowych i obiecała, że dzień później skontaktuje się z nami behapowiec, który niestety nie oddzwonił.
O tym, że latem w Tatrach warto używać takich kremów, wielokrotnie mówili np. ratownicy TOPR. Podczas całodziennej wędrówki można nabawić się oparzeń słonecznych.
Nikt inny nie kupuje kremów
Okazuje się, że równie dobrego jak TPN i równie dbającego o załogę pracodawcę trudno na naszym terenie znaleźć.
- Czy dostajemy służbowy przydział na kremy do opalania? To chyba spóźniony żart na prima aprilis - śmieje się Roman Wieczorek, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji. - Niestety, bardzo mi przykro, ale policji nie stać na takie ekstrawagancje, mimo że nasi funkcjonariusze również spędzają sporo czasu na wolnym powietrzu w czasie np. patroli pieszych - dodaje.
Podobne słowa usłyszeliśmy w zakopiańskiej remizie Państwowej Straży Pożarnej, Straży Miejskiej pod Giewontem czy Nadleśnictwie Nowy Targ. Z śmiechem pytanie o zakupy kremu z filtrem UV przyjęto też w Babiogórskim, Pienińskim i Gorczańskim Parku Narodowym. - Nie robimy takich zakupów, bo nas nie stać - mówi Jerzy Gajewski, zastępca dyrektora Babiogórskiego Parku Narodowego.
Firma z gestem...
Tatrzański Park Narodowy już wiele razy pokazał, że będąc najbogatszą tego typu placówką w Polsce (w 218 roku zarobił na biletach ok. 12 mln zł) może o wiele więcej niż inne parki.
„Krakowska” już wielokrotnie opisywała, jak dyrektor Szymon Ziobrowski wysyłał swoich pracowników na wyjazdy narciarskie w Alpy (mimo że kolej na Kasprowy Wierch leży 100 m od siedziby parku) czy letnie wycieczki wraz z rodzinami do Czarnogóry. Park kupuje im też co roku tony (dosłownie) konserw i wędlin, czy mundury szyte przez znane marki górskie.
Zdaniem dyrektora:
„Chcemy wyznaczać standardy”
Przed napisaniem powyższego tekstu nie udało nam się osobiście porozmawiać z dyrektorem TPN Szymonem Ziobrowskim. Był na wyjeździe zagranicznym. Ponieważ już po raz kolejny piszemy o „ekscentrycznych” wydatkach w tej jednostce, zdecydowaliśmy się zacytować wypowiedź Ziobrowskiego z wcześniejszych publikacji.
Dyrektor zdaje sobie sprawę, że nie wszędzie w Polsce pracodawcy dobrze traktują swoją załogę. On jednak uważa, że takie działanie to podstawa i zamierza wyznaczać nowe standardy, tzn. „dawać pracownikom możliwość rozwoju, samokształcenia i samorealizacji oraz dobre warunki pracy” - mówił. I za te słowa należałoby się wielkie brawa. Ziobrowski jednak kieruje publiczną placówką i wydaje publiczne pieniądze, które powinien szanować. Gdyby miał prywatną firmę i wydawał swoje środki, to byłoby co innego.
FLESZ: Zysk dla budżetu dzięki nowym oznaczeniom energooszczędności. W co zamieni się A+++?
ZOBACZ KONIECZNIE
