Oba pieski trafiły do tego domu nie bez powodu. Miałyby być przyjaciółmi, wiernymi towarzyszami i lekarstwem na całe zło. I tak też się stało. Zwierzaki były przez wszystkich kochane, rozpieszczane, chodziły na długie spacery, nigdy nie brakowało dla nich miejsca w domu, a miski zawsze były pełne. Końcem roku nadeszły smutne chwile. Właściciel ciężko zachorował, a rodzina skupiła się na jego leczeniu. Po kilku tygodniach pani Benia i Puszka została sama z bólem po stracie ukochanej osoby, problemami i chorym dzieckiem. Sytuacja życiowa i finansowa diametralnie się zmieniła i zmusiła ją do zmiany miejsca zamieszkania. W wynajmowanym, jednopokojowym mieszkaniu nie mogła trzymać psów, więc inspektorzy OTOZ Animals z Oświęcimia ruszyli na ratunek. Rozpoczęły się poszukiwania nowej rodziny dla psów.
– Szukaliśmy jakiegokolwiek domu tymczasowego, bo niebawem miały stać się bezdomne – mówi Katarzyna Kuczyńska, inspektor schroniska. – Nikt nie dzwonił, nie pytał, a czas nas gonił. W efekcie psiaki zabraliśmy do schroniska.Jak się na miejscu okazało Benio był w kiepskim stanie.
Psiak był niedożywiony i bardzo chory. Miał około sześciu litrów płynu w jamie brzusznej i chore serce. Rokowania były ostrożne, ale po zastosowaniu leków, o wiele lepiej się poczuł i nic nie zagraża jego życiu. W czasie choroby oba psy w niespotykany sposób się wspierały. Kiedy Benio wyjeżdżał do lecznicy, Puszek wył z tęsknoty, nie jadł, wyczekiwał patrząc na podjazd czy przyjaciel już wraca. Benio też ciężko przechodził rozstania. Stało się jasne, że do adopcji muszą trafić razem. Nikt nie miał serca ich rozdzielać. I stał się cud.
– Jak pierwszy raz przyjechaliśmy do schroniska i poszliśmy z nimi na spacer nie mogliśmy uwierzyć w to co widzimy – mówi Mirosław, nowy właściciel psiaków. – Benio kroczył dumnie, spokojnie, a pod nim truptał lekko wystraszony i zdezorientowany Puszek. Wyglądali jak złączeni w jedną całość – dodaje z uśmiechem.
Rodzina pana Mirosława od razu podjęła decyzję o adopcji tej dziwnej pary psów. O ich istnieniu dowiedzieli się z internetu. – Wcześniej mieliśmy bernardyna, który zmarł po chorobie. Dzieci marzyły o podobnym piesku. Mieliśmy kupić szczeniaka, ale stwierdziliśmy, że możemy pomóc takiemu, który czeka w schronisku. Do tego doszła historia jaką niosą ze sobą i wiedzieliśmy już, że czekają na nas – mówi pan Mirosław.
Zwierzaki szybko zaklimatyzowały się w nowym domu. Stały się pupilkami 7 –letniego Mateusza i 10 – letniej Kamili.
– Przygotowaliśmy budę na podwórku, legowisko w garażu, ale jak tylko drzwi do domu się otworzą to psy z prędkością światła zjawiają się w salonie – zdradza właściciel. – Nie mamy serca ich wyganiać i tak sobie siedzą z nami – dodaje.
Pan Mariusz twierdzi, że adoptowane psy to jedna z najlepszych inwestycji. – One wiedzą co znaczy dom, przez to co przeszły – bardziej doceniają ciepło człowieka. Potrafią kochać swoją rodzinę w niewyobrażalny sposób, a ich wdzięczności nie da się opisać – mówi.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!