Józef Chełmoński, jeden z najbardziej znanych malarzy polskich XIX wieku, wrażliwy na czar biednej polskiej wsi, tej wiosennej i zimowej, wtopionej w bujną naturę, dostrzegł i po mistrzowsku przeniósł na płótno jej realistyczny urok. Zżyte z ludźmi konie, dzikie ptactwo, kolorowe pejzaże, lasy i jeziora, na których uchwycił charakterystyczne elementy, zwłaszcza jesiennej aury. Jego „Bociany”, „Orka”, „Babie lato”, „Odlot żurawi” są urzekające, pełne zadumy, właściwej jesieni melancholii. Jego twórczość przenosi nas w odległy świat, dziś trudno dostępny.
Dzisiejszy Chełmoński, chcąc oddać jesienną atmosferę polskiej wsi, stanie przed nie lada dylematem, bo albo wróci do socrealizmu i pokaże całą gamę wielkich jak domy maszyn rolniczych, obsługiwanych przez rolników-mechaników, z dumą pokazujących swoje potężne maszyny, albo dostrzeże coś pięknego, trudno uchwytnego na pierwszy rzut oka, co mimo wszechobecnej mechanizacji i automatyzacji, pozwala wsi być sobą i mieć swój niezbywalny urok.
To niewątpliwie trudne zadanie, ponieważ te maszyny, kombajny wyjeżdżają w pole, by orać, siać, sadzić i całkowicie zmieniają zewnętrzny obraz polskiej jesiennej wsi, której pola niegdyś zaludniały się pracownikami od wczesnego rana do zachodu słońca, a strudzeni pracą wieśniacy gromadzili się przy ognisku, w którym pieczono ziemniaki, a dym spalanych suchych łodyg po wykopkach niósł się z miłym zapachem na całą okolicę. Trzeba mieć szczęście, by jeszcze spotkać gdzieś na małym skrawku ziemi siewcę, rozrzucającego zasiewne ziarno wprawnym, zdecydowanym i regularnym ruchem ręki, albo pojedynczych ludzi, którzy w przydomowych ogródkach lub gdzieś w polu zasiali marchew, buraki czy seler i wykopują to ręcznie.
W sumie musimy się pożegnać z urokiem dawnej, polskiej wsi. To jest już w Europie standard, ale staje przed nami, zwłaszcza przed mieszkańcami wsi poważne zadanie. Wieś i dziś może być piękna i będzie taka, bo to już widać, że coraz lepiej jest uporządkowana, zadbana, ukwiecona. Ale mamy w tej dziedzinie jeszcze dużo do zrobienia. Wymaga to mądrych decyzji lokalnych władz, dobrych pomysłów i pieniędzy. Tam jednak, gdzie ludzie chcą podnieść poziom swojego życia, w dużej mierze potrafią to zrobić sami. Warto chcieć!