Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Tułacz, trener Puszczy Niepołomice: Marzenia nie mają limitu, ale twardo stąpam po ziemi

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Tomasz Tułacz na stadionie Wisły Kraków. Nie ukrywa, że zwycięstwo Puszczy w tym meczu miało dla niego szczególny smak.
Tomasz Tułacz na stadionie Wisły Kraków. Nie ukrywa, że zwycięstwo Puszczy w tym meczu miało dla niego szczególny smak. Wojciech Matusik
- Nas postrzega się jako zespół, który bazuje przede wszystkim na stałych fragmentach i cechach fizycznych, ale nie zgadzam się z tym do końca. Oczywiście, korzystamy z tego, co jest naszą mocną stroną, jednak sposób, w jaki gramy powoduje, że rywale mają kłopot - mówi Tomasz Tułacz, trener Puszczy Niepołomice, określając grę swojej drużyny jako bezkompromisową. Przynosi świetne efekty, bo w tym momencie "Żubry" - przed sezonem uchodzące za kandydata do spadku - zajmują w I lidze 3. miejsce, z zaledwie punktem straty do lidera. I są teraz najlepszą małopolską ekipą na zapleczu ekstraklasy.

Pamięta pan, tak mniej więcej, ile mieliście punktów po 10 meczach w ubiegłym sezonie?

Na pewno nie więcej niż dziesięć.

Dokładnie to osiem.

Niestety, tamten sezon był dla nas trudny.

Przez całą ubiegłoroczną jesień w 19 meczach ugraliście 19 punktów. A teraz macie 20 punktów po 10 kolejkach. Co takiego się stało?

Proza życia. Myślę, że doświadczenia tamtego sezonu mają znaczenie. Wszyscy wyciągnęliśmy wnioski i udało się wdrożyć pewne rzeczy, aby uniknąć kłopotów, które mieliśmy w tamtym sezonie. Praca przynosi efekt, a zdecydowanie się lepiej funkcjonuje, kiedy zdobywa się punkty.

Co pan ma na myśli? Mnie na przykład wydaje się, że ma pan teraz więcej zawodników do dyspozycji, jest mniej wyłączonych z gry.

To też jest pewnie jeden z aspektów... Nie mamy może szerokiej kadry, ale myślę, że ta, która jest – jest mocniejsza. I ci zawodnicy, którzy nie grają, naciskają na tych, którzy grają. To powoduje konkurencję, a co za tym idzie – podnoszenie jakości. Ale uważam, że lepsze jest też zgranie zespołu. Przypomnę, że rok temu była mała rewolucja: odeszli zawodnicy, którzy tworzyli trzon drużyny. Podjęliśmy takie ryzyko, uznając, że musimy zespół odmłodzić, dać mu impuls.

Mówi pan o sytuacji sprzed poprzedniego sezonu.

Tak. A teraz było zdecydowanie spokojniej, zdecydowanie bardziej stabilnie. Wydarzenia z wiosny – kiedy do końca walczyliśmy o to, by obronić pierwszą ligę dla Niepołomic - scementowały zespół, zjednoczyły go. Drużyna przekonała się, co decyduje o tym, że wygrywa się mecze trudne. I to, co się wtedy zdarzyło, ma duży wpływ na to, co się dzisiaj dzieje w Puszczy. Z drugiej strony, warto pamiętać, że wypadło dwóch kluczowych zawodników z tamtej drużyny, myślę o Konradzie Stępniu i Roku Kidriciu. Na nich czekamy, są kontuzjowani. Ale kręgosłup drużyny pozostał.

No, nie zgodzę się. Przecież odszedł wasz najlepszy strzelec – Szymon Kobusiński, i nie tylko on.

Powiem szczerze: taka jest nasza rola, nasza misja. Wiem, że dla niektórych jest to trudne do zaakceptowania, ale jeśli chodzi o spełniane ambicji zawodników my nie mamy szans rywalizowania z klubami ekstraklasy. Jak Zagłębie Lubin w przypadku Kobusińskiego, jak Radomiak w przypadku Kobylaka czy Warta w przypadku Kościelnego. I zgodzę się, odeszła trójka kluczowych zawodników dla naszego funkcjonowania. Ale powtarzam: my zdajemy sobie sprawę z tego, że po wyróżniających się naszych graczy będą sięgać zamożniejsze kluby. Dlatego przygotowywaliśmy Kewina Komara, Krzysia Wróblewskiego, Lucka Klisiewicza czy innych zawodników do tych ról, jakie teraz pełnią.

Mówi pan, że macie silniejszy skład, ale mam wątpliwości, czy przed sezonem, oceniając „na papierze”, można było tak powiedzieć.

Mówiąc, że silniejszy, mam na myśli – mocniejszy mentalnie. Na pewno twardszy, bardziej zdeterminowany dzięki doświadczeniom boiskowym z wiosny, z pola walki o utrzymanie. Jest też bogatszy o to doświadczenie, że nie wolno niczego zostawiać na koniec. Trzeba od początku być przygotowanym do tego, żeby w tej lidze dobrze funkcjonować.

Puszcza jest ilustracją pierwszoligowej piłki, przykładem drużyny, która przede wszystkim swoją nieustępliwością nie daje spokoju rywalom. Niedzielny mecz, wysoko wygrany z Sandecją, też to potwierdził.

Zdecydowanie tak. Nas postrzega się jako zespół, który bazuje przede wszystkim na stałych fragmentach i cechach fizycznych, ale nie zgadzam się z tym do końca. Oczywiście, korzystamy z tego, co jest naszą mocną stroną, jednak sposób, w jaki gramy – jak gramy z piłką i w jaki sposób gramy bez piłki - powoduje, że rywale mają kłopot. Oczywiście, ta bezpośrednia, ta bezkompromisowa gra wymaga dobrego przygotowania motorycznego, także taktycznego, i na dzisiaj wyglądamy pod tym względem dobrze, a momentami bardzo dobrze. Dlatego jesteśmy tam, gdzie jesteśmy.

Ostatni mecz potwierdził prawdę o Puszczy, bo dwie pierwsze bramki zdobyliście po stałych fragmentach.

Nawet trzy. Ale proszę zobaczyć, jak padła czwarta bramka, jak piąta. To też jest element, który ćwiczymy – chcemy zabierać piłkę jak najwyżej na połowie przeciwnika i tak finalizować akcje, jak przy piątej bramce. Takie akcje dają dużą radość samym zawodnikom, kibicom i nam, jako sztabowi.

Na początku meczu pana piłkarze mieli tupet: ciekawie rozegrany rzut wolny przyniósł im pierwszą bramkę i gdy parę minut potem mieli wolnego z podobnego miejsca, rozegrali go identycznie.

Tak, a proszę przypomnieć sobie, jak strzelaliśmy bramki na Wiśle. To nie jest takie łatwe dla przeciwnika - umieć szybko w trakcie meczu zareagować, na przykład zmianą ustawienia. I my to wykorzystujemy. Bo widzimy, że jak przeciwnik nie reaguje, to czemu nie robić czegoś, co przynosi efekt?

Tak szczerze – zwycięstwo na Wiśle smakowało panu i zawodnikom inaczej, lepiej niż w innych meczach?

Na pewno, zdecydowanie. To był historyczny mecz dla Puszczy Niepołomice, pierwszy oficjalny mecz z taką firmą, jaką jest Wisła Kraków. Do tej pory Wisła była nieosiągalnym rywalem dla Puszczy, zawsze była różnica lig. A wiemy, że duża część społeczności niepołomickiej kibicuje, czy kibicowała oprócz Puszczy także Wiśle Kraków. Więc to było też wydarzenie ze względu na bliskość Krakowa i Niepołomic. Derby, jakich jeszcze nie było. I ten pierwszy mecz z Wisłą został przez nas wygrany.

A kolejny mecz, z Sandecją, zaczęliście z bardzo dużą pewnością siebie.

Dokładnie, i o to nam chodziło. Meczowi z Wisłą towarzyszyły bardzo duże emocje, a zawodnicy mieli po nim w głowach, że dokonali fajnej rzeczy. W takiej sytuacji nietrudno o rozprężenie, rozluźnienie – co mogłoby się obrócić przeciwko nam. Ostrzegałem przed tym zawodników i tak się przygotowywaliśmy do meczu z Sandecją, żeby od pierwszej minuty się nakręcić, grać energicznie, pokazać, że nie jesteśmy rozprężeni. Tak się stało i za to podziękowałem chłopakom po meczu w szatni, bo to zadanie na mecz zrealizowali w stu procentach.

Zdecydował się pan na wystawienie w podstawowym składzie debiutanta w środku pomocy. I Dominik Frelek wypadł bardzo fajnie.

Myślę, że zaliczył udany debiut, bo przede wszystkim wygraliśmy mecz. Ja nie byłem zaskoczony. Ten zawodnik był w kręgu naszych zainteresowań od dłuższego czasu. Jeszcze kiedy grał w Olimpii Grudziądz, wtedy nie było jednak szansy pozyskania go. Stało się to niedawno (został pozyskany z Podbeskidzia Bielsko-Biała – przyp. boch), a w niedzielę postawiliśmy na niego. Za żółte kartki pauzował Kuba Serafin, więc była okazja do dania szansy Dominikowi lub Szymonowi Jopkowi. Zadecydowaliśmy, że wyjdzie Dominik – i była to dobra decyzja, przede wszystkim dobra gra zawodnika. Liczę jednak, że o to miejsce będzie rywalizować też Szymon, a także Wojtek Hajda, który niestety był chory. Że ta grupa, również z Marcelem Pięczkiem, będzie ze sobą rywalizować, co przeniesie się na jakość gry naszego zespołu.

Ale mam wrażenie, że skład, a na pewno jego trzon, już pan sobie wykrystalizował. Zwłaszcza linia obrony jest stabilna.

Tak. Michał Koj przychodził tutaj w roli stopera, ale poszukaliśmy mu innej pozycji (gra na lewej obronie – przyp. boch). Dobrze funkcjonuje Wojcinowicz, dobrze funkcjonuje Sołowiej, tak samo Mroziński. Zawsze może w tej linii zagrać Pięczek (ostatnio defensywny pomocnik – przyp.), a jest też przecież doświadczony Erik Cikos. Więc powtórzę się: rywalizacja, mimo że nie jest nas dużo, przenosi się na to, że dobrze funkcjonujemy w czasie meczów. Chociaż nie ustrzegamy się błędów i wiemy, że mamy nad czym pracować. Ale ogólnie trzeba być zadowolonym.

Jakie są w tej sytuacji wasze cele? Stawiacie sobie cele?

Oczywiście, że tak. Chcemy być jak najwyżej w tej lidze, a jak to mówią - marzenia nie mają limitu. Wielu zawodników marzy o tym, żeby grać w ekstraklasie. Nawet jeżeli my tego nie wygramy, to myślę, że poprzez bardzo dobre wyniki, bardzo dobrą grę, może ktoś i tak zostanie zauważony i trafi do ekstraklasy? Bo to jest sens naszej pracy. Nas wszystkich, najlepiej jakbyśmy to zrobili z Puszczą. Tylko że ja bardzo twardo stąpam po ziemi... Ale nie hamuję zawodników w rozwoju, w postrzeganiu siebie jak najlepiej. Zaczęliśmy sezon bardzo dobrze, cieszymy się z tego, bo te dobre rezultaty potwierdzają tylko, że praca, którą wykonujemy, przynosi rezultaty i warto ją wykonywać. Ale wiemy, z kim rywalizujemy i wiemy, że w tej lidze ostatni zespół może wygrać z pierwszym, wiele jest niespodziewanych wyników.

Teraz przez wami mecz z Resovią. Znów będziecie faworytem, bo znów zmierzycie się z drużyną, która zadołowała na początku sezonu.

Tak, ale to drużyna, która przed sezonem miała bardzo wysokie ambicje – chciała być w pierwszej szóstce. Wyszło, jak wyszło. Zmiana trenera, duża chęć wyjścia z kryzysu - nam nie ułatwia to zadania. Wcale nie uważam, że to będzie łatwiejszy mecz od innych, wręcz przeciwnie. Ale to, że Resovia będzie bardzo zmobilizowana, nie przeszkadza temu, żebyśmy walczyli o swoje cele i żebyśmy zapunktowali. Radzimy sobie też w takich sytuacjach, i fajnie.

A z Wisłą trafił wam się bonusowy mecz, w Pucharze Polski.

To akurat nie był mój wymarzony rywal. Bo zdajemy sobie sprawę, że szczególnie na boisku Wisły będzie ciężko przejść do kolejnej fazy. Oczywiście, nie jest to niemożliwe, ale na pewno Wisła będzie chciała zrewanżować się za mecz ligowy, będzie podwójnie zmotywowana. Ale OK - super stadion, super atmosfera. Jeżeli to się powtórzy na meczu pucharowym, to nie mam nic przeciwko.

Sylwetka Tomasza Tułacza (tekst z 2017 roku):

- Miałem prawie dwa tysiące płyt kompaktowych. Zacząłem je kolekcjonować, kiedy grałem w reprezentacji. Specjalnie przyjeżdżałem po nie nawet do Krakowa, bo był zdecydowanie większy wybór. Wtedy jeszcze mieszkałem sam, miałem na tamte czasy naprawdę dobry sprzęt – wieżę Technicsa, kolumny Altusy 140. Dzisiaj mogę tylko przeprosić sąsiadów, bo kiedy słuchałem „Ściany” Pink Floyd, to musieli słuchać razem ze mną.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska