Trzy tygodnie temu niepełnosprawny poseł Marek Plura chwalił miasto za działania ułatwiające funkcjonowanie inwalidom. Jednak nie wszystko jest tak piękne, jak wygląda.
- Zgłosiła się do mnie grupa osób poruszających się na wózkach inwalidzkich z żalem, że po mieście nie mają się jak przemieszczać, bo transport publiczny nie dysponuje odpowiednimi busami - mówi Józef Figiel, radny miasta. - Chwalimy się programem "Zakopane bez barier", a nie potrafimy zrobić porządku w tej kwestii z przewoźnikami.
Koncesję na transport publiczny wydaje burmistrz miasta. Jednak Janusz Majcher uważa, że nie może narzucić prywatnemu przedsiębiorcy, jakie ma kupować busy. Z kolei przewoźnicy za to, że nie ma transportu dla niepełnosprawnych, obwiniają politykę miasta.
- Dostajemy koncesje na rok lub dwa - mówi Jakub Karpiński, prezes Zrzeszenia Transportu Prywatnego w Zakopanem. - Gdybym dostał na pięć lat, to mógłbym wtedy zainwestować w niskopodłogowe busy. Ale bez gwarancji na dłuższy okres prowadzenia działalności nikt nie będzie wydawał dodatkowych pieniędzy.
Władze miasta faktycznie wydają krótkoterminowe koncesje. Bo busów jest w Zakopanem za dużo.
- Podjęliśmy decyzję, by wydawać koncesje na transport publiczny na dwa lata, aby móc zbadać rynek przewozowy w Zakopanem - mówi wiceburmistrz Wojciech Solik.
Jak zaznaczył, pojawienie się większej liczby pojazdów, którymi niepełnosprawni dojadą do Kuźnic, to kwestia do uzgodnienia z przewoźnikami. - Niebawem będziemy z nimi na ten temat rozmawiać - zapowiada Solik. - Atmosfera do rozwiązania tego problemu jest dobra.
Zanim do uzgodnień dojdzie, turyści na wózkach będą skazani na zaradność kierowców. - Radzimy sobie z transportem niepełnosprawnych - zaznacza Karpiński. - Jak trzeba, to wózki transportujemy w bagażnikach. Nie ma mowy, aby ktokolwiek nie pojechał tam, gdzie zechce.