- Pan pracuje także z piłkarkami...
- Tak, zgadza się. W AZS UJ Kraków zajmuję się bramkarkami. A zimą w futsalu pełnię też rolę asystenta.
- Jak Pan godzi te zajęcia z treningami w Śledziejowicach?
- Wiemy, jakie są realia, jeśli chodzi o finanse, trzeba sobie radzić. Ja akurat pracuję w Szkole Mistrzostwa Sportowego przy ul. Szablowskiego, gdzie jestem trenerem bramkarzy. Dodatkowo w AZS UJ i tutaj. A jak to godzę? Każdego dnia mam trening w innym klubie lub czasami nawet po 2-3 treningi. Wszystko z kalendarzem w ręku, jeździ się z miejsca na miejsca, tak żeby zdążyć.
- Ze Śledziejowicami zdobyliście właśnie Puchar Polski w podokręgu. To duża sprawa?
- Z punktu widzenia klubu, drużyny na pewno duża, bo na poziomie wielickim trzeba było rozegrać te sześć meczów, żeby mieć ten puchar.
ŚLEDZIEJOWICE POKONAŁY SYGNECZÓW I ZDOBYŁY PUCHAR [ZDJĘCIA]
- Po drodze pokonaliście Górnika Wieliczka, mocnego czwartoligowca.
- Tak, najfajniejszą przygodą było właśnie pokonanie Górnika przed dwoma tygodniami, zagraliśmy jeden z lepszych meczów, odkąd jestem w Śledziejowicach. Ale tak to jest: każdy zespół z niższej ligi chce się jak najlepiej pokazać, kiedy gra z drużyną wyżej notowaną. W finale już tak dobrze się nie zaprezentowaliśmy, przede wszystkim dlatego, że boisko w Sygneczowie do największych nie należy, trudno się tutaj gra.
- Bardzo dobre boisko dla zespołu A-klasowego, bo nie za duże.
- Ale my preferujemy taki styl, że przynajmniej próbujemy grać piłką, uczymy się tego. No i na takich boiskach jest nam grać dużo trudniej. Ale po meczu sobotnim - w lidze, wygranym w Sygneczowie 3:2 - przygotowani byliśmy mentalnie i taktycznie do spotkania środowego. I myślę, że wyszło OK, tym bardziej, że w stosunku do meczu sobotniego było siedem zmian w składzie. Chciałem nim porotować, ponieważ w sobotę mamy kolejny mecz ligowy, w środę następny. W ciągu 14 dni gramy pięć spotkań - jak na drużynę A-klasową jest to jednak duży natłok.
- I jeszcze dodatkowo Puchar Polski wpadnie...
- Tak, i za chwilę kolejne mecze pucharowe.
- Mecze czy mecz?!
- Trzymajmy się tego, że mecze (śmiech).
- W lidze gracie o awans i pewnie po niego zmierzacie.
- Taki jest cel, taki został nakreślony przez zarząd. Zresztą drużyna jest złożona z takich zawodników, którzy przychodząc do Śledziejowic mieli jasny cel - czyli że chcemy awansować i na razie wszystko ku temu idzie. Przechodzimy ligę bez porażki. Mieliśmy jeden remis, jesienią z Wilgą Golkowice, natomiast pozostałe mecze wygraliśmy. Przeplatane były lepsze słabszymi, ale jeśli chodzi o punktację, to cały czas do przodu. Fajnie, bo zwycięstwa nakręcają atmosferę w drużynie i w klubie. Bardzo przyjemnie się z tym gronem ludzi pracuje.
KOULATY THIAM. PROGRAMISTA Z SENEGALU, KTÓRY STRZELA GOLE DLA ŚLEDZIEJOWIC
- W pucharowym finale z Sygneczowem dwa gole strzelił Koulaty Thiam, bardzo dobrą robotę wykonał Sebastian Sobótka, który wszedł na II połowę i zaliczył dwie asysty. Jest u was też Radosław Chrząszcz. Jego nazwisko często pojawia się w materiałach o młodych latach Michała Pazdana - jako jednego z tych zawodników w Hutniku, którzy od Michała, zdaniem trenerów, byli zdolniejsi. Te trzy osoby to kluczowe postaci pańskiej drużyny?
- Radek Chrząszcz grał też w Hutniku razem ze mną. Jesteśmy z tego samego rocznika, ja też grałem wtedy z Michałem i paroma innymi chłopakami, którzy wypłynęli. Michał jest w Legii, występuje na najwyższym poziomie, Radek tutaj w A klasie, ale myślę, że jeden i drugi czerpie z tego taką samą przyjemność. Różnie ułożyły się ich losy, jednak w sporcie ważne są nie tylko umiejętności, ale i szczęście - człowiek musi się znaleźć w odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu, żeby z kolei znaleźć się na topie.
- Wrócę do pytania - czy ci ludzie to oś pańskiego zespołu?
- Nie, bo na przykład nie zagrał w tym pucharowym meczu Krzysiek Maj, który jest naszym "żądłem". Miał pauzę dość długą z powodu kontuzji, natomiast w ośmiu meczach strzelił ponad dwadzieścia bramek. Teraz chciałem dać mu trochę odpocząć. Sebastian Sobótka wszedł w II połowie, a normalnie jest podstawowym zawodnikiem. Kamil Wąs na boku pomocy również, dodatkowo Łukasz Moskal, który też wszedł na zmianę - to wszystko osoby, które tworzą szkielet drużyny. I oczywiście Radek Chrząszcz, Filip Cyganek... Szczerze mówiąc, tu jest sporo osób, które umieją grać w piłkę, nie ma jakiejś jednej, na której opiera się zespół.
- A Koulaty Thiam, który w finale z Sygneczowem zdobył dwa gole, w jaki sposób znalazł się na początku sezonu w Śledziejowicach?
- Ja do niego zadzwoniłem w czerwcu po ostatnim meczu w Pogoni Miechów (piłkarz występował w tym klubie w poprzednim sezonie - przyp.). Porozmawialiśmy, spotkaliśmy się.
- Znaliście się wcześniej?
- Nie, ja widziałem "Kulę" w kilku meczach, pasował mi do koncepcji, którą realizuję. Gra jako "dziesiątka", a typowa "dziewiątka" to Krzysiek Maj.
#TOPSportowy24
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU