Trzebiński szkoleniowiec nie lubi określeń „mecz wiosny”. Jego zdaniem, trzeba żyć codziennością, a na oglądanie tabeli przyjdzie czas na finiszu rozgrywek. W pierwszym meczu trzebinianie wygrali na boisku 3:1, bo potem wynik został zweryfikowany na ich korzyść jako walkower 3:0, w związku z występem w ekipie Wiślan nieuprawnionego zawodnika.
- Jeszcze jesienią, kiedy byliśmy na szczycie tabeli, w konfrontacjach przeciwko innym ekipom z czołówki, byliśmy stawiani w roli faworyta – przypomina Robert Moskal, trener MKS. - Teraz atakujemy „z ukrycia”, więc może nam być łatwiej w odniesieniu zwycięstwa.
Mówiąc te słowa trzebiński szkoleniowiec nawiązał do jesiennych potyczek przeciwko Skawince, wygranej przez trzebinian 4:3, czy porażki na Michałowiance 0:1, a właśnie po sobotnim meczu z liderem przyjdzie się zmierzyć z tymi ekipami.
W meczu przeciwko liderowi z kadrze trzebinian zabraknie Krzysztofa Sieczki (sprawy zawodowe), a wciąż nie wiadomo, czy środkowy pomocnik Mateusz Majcherczyk wyleczył się na tyle, by móc już wspomóc kolegów na boisku.
Z kolei do kadry powrócą Radosław Górka i Tomasz Małodobry.
- Jestem zbudowany naszą postawą na Proszowiance, bo tam zagraliśmy dobry i mądry mecz. Jeśli uda nam się to powtórzyć, kibice powinni być świadkami dobrego widowiska, a od tego już jeden krok do wzięcia pełnej puli – uważa trener Moskal.
Trzebiński szkoleniowiec uważa, że jego drużynie brakuje trzech punktów za dwumecz z Garbarzem Zembrzyce, z którym jesienią zremisowała na wyjeździe 2:2, a wiosną przegrała u siebie 0:1. - W konfrontacji z tym zespołem złapaliśmy jedyne trzy czerwone kartki w tym sezonie, w wyniku kumulacji dwóch żółtych – wspomina Moskal. - W Zembrzycach kończyliśmy mecz w „dziewiątkę”, ale i tak uważam, że powinniśmy tam wygrać, mając dwubramkową zaliczkę. Gdyby tak się stało, dziś nasza sytuacja byłaby bardziej komfortowa.