Jeżeli coś Cię denerwuje lub przeszkadza w Twoim mieście, daj nam znać! Dziennikarze "Gazety Krakowskiej" zajmą się problemem! Czekamy też na Twoje opinie, uwagi a także zdjęcia i wideo - pisz e-maila na adres [email protected], dzwoń - tel. 12 6 888 301. Do Twojej dyspozycji jest też profil "Gazety Krakowskiej" na Facebooku.
Do naszej redakcji zadzwoniła zbulwersowana turystka.
- W poniedziałek 20 sierpnia wybrałam się z dwojgiem dzieci do Morskiego Oka - mówi prosząc o anonimowość. - Wiele lat nie byłam w Tatrach. Założyłam więc, że od Palenicy dojadę z dziećmi wozem. Tego dnia był potworny upał. Kobieta po długim oczekiwaniu w kolejce wsiadła na wóz i dojechała na górę. Jej zdaniem, po drodze konie, które go ciągnęły, męczyły się strasznie, a po zakończeniu przejażdżki nie dostały nawet nic do picia.
- Zwierzęta postały chwilę w słońcu i odjechały - mówi turystka. - Poszłam więc dalej, a gdy wracałam, ponownie zobaczyłam tego fiakra i zwróciłam mu uwagę. To nie pomogło. Nie dał koniom pić, więc następnego dnia zgłosiłam to na policję.
- Nie zamierzamy zajmować się ta sprawą - tłumaczy podkom. Hubert Kulig, naczelnik wydziału kryminalnego zakopiańskiej policji. - W tej sytuacji nie doszło do przestępstwa. To nawet dobrze, że fiakier nie dał koniom pić zaraz po wysiłku. To mogłoby je zabić. Zadaniem koni jest pracować. To normalne, że się przy niej męczą. Człowiek też tak reaguje.
Pogryzł kontrolera MPK, nie wiedział, że ma HIV
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!