Krakowianie w obiektywie Pawła Wodnickiego
Żeby stanąć przed twoim obiektywem trzeba przynieść potwierdzenie, że się ma przodków na Rakowicach?
Nie. Krakowianie według mojej definicji to bardzo pojemne określenie, stąd często na profilu, gdzie publikuję zdjęcia dochodzi do dyskusji na ten temat. Można na przykład przyjąć zasadę urodzenia: krakowianinem jest ten, kto się tu urodził, ale dla mnie taka osoba jest krakusem. Natomiast krakowianinem, tak jak londyńczykiem czy nowojorczykiem jest każdy, kto mieszka w tym mieście. Oczywiście nie jako turysta, przez tydzień, ale w jakiś sposób jest związany z miastem - studiuje tu albo pracuje. Choć w projekcie są też takie osoby, które nie mieszkają w granicach administracyjnych Krakowa ale np. w Wieliczce, Zabierzowie czy Skawinie. Wiadomo, że wielu krakowian m.in. z powodu cen mieszkań wyprowadza się poza centrum, a nawet poza miasto, ale tu spędzają wiele – czasem większość czasu. Dla mnie to też krakowianie.
I nie muszą być znani?
Nie muszą. Założyłem sobie, by ten projekt był przekrojowym portretem mieszkańców Krakowa, żyją tu bowiem zarówno ludzie zupełnie anonimowi, jak i osoby znane. Od początku nie chciałem, żeby koncentrował się tylko na tych drugich. Porównuję ich do rodzynek w dobrym cieście – zwykli krakowianie tworzą jego bazę, a ci znani i lubiani są takim „ekstrasem”. W całym cyklu wystąpili m.in. Anna Dymna, Dorota Segda, Anna Radwan, Andrzej Sikorowski, nieżyjący już niestety Jerzy Trela, Andrzej Mleczko, Marcin Daniec czy Jerzy Stuhr, są też muzycy, znani sportowcy, obaj prezydenci miasta, politycy, biznesmeni. Brakuje mi na pewno przedstawicieli zawodów niesłusznie niedocenianych, ludzi którzy na co dzień wykonują żmudne zajęcia – bardzo serdecznie zapraszam. Do projektu może się zgłosić każdy i każdego bohatera przyjmuję z otwartymi ramionami, ale takich szukam najbardziej. „Krakowianie” to nie jest projekt elitarny, nie trzeba mieć tu wyższego wykształcenia, rodowodu, nie trzeba zdobyć kilku ośmiotysięczników czy namalować obrazu, nie trzeba mieć fascynującego hobby, by się tu znaleźć. Większość z nas przecież żyje takim zwykłym codziennym życiem.
Jak narodził się pomysł, by robić zdjęcia mieszkańcom?
Zawodowo zajmuję się fotografią, ale z reguły to zdjęcia na zamówienie, kiedy ktoś mówi co i jak mam zrobić. Ten projekt wymyśliłem sam i prowadzę go na własnych warunkach, stąd np. używam dla dzielnicy Stare Miasto i okolic nazwy Śródmieście, bo tak się przyzwyczaiłem za młodu. Jestem też z wykształcenia socjologiem, zawsze lubiłem poznawać ludzi, słuchać ich historii stąd do każdego zdjęcia jest dołączona krótka historia opowiadająca o danej osobie.
Czego jako socjolog dowiedziałeś się o mieszkańcach i mieszkankach miasta?
Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie opinia tzw. ekspatów, czyli ludzi, którzy przyjeżdżając tu z zagranicy, wybrali Kraków jako miejsce do życia i są miastem zachwyceni. I wcale nie mówię o ludziach, którzy przyjechali do Krakowa z tzw. pipidówek, a z Rzymu czy Paryża. Rozmawiając z nimi uświadomiłem sobie np., że Kraków jest bardzo bezpiecznym i czystym miastem w porównaniu z wieloma europejskimi metropoliami. Kilka dni temu robiłem sesję pewnemu sympatycznemu Chińczykowi, który w Krakowie prowadzi restaurację, a który wcześniej mieszkał we Francji. Zwrócił mi uwagę na to, że my bardzo narzekamy i że przydałoby nam się więcej dystansu, spojrzenia na swoją sytuację z innej perspektywy, a prawdopodobnie docenilibyśmy bardziej to, co mamy. Chyba jest w tym sporo racji, także w odniesieniu do Krakowa, na który wszyscy narzekamy w jakimś kontekście. Oczywiście, to miasto ma swoje wady, choćby horrendalne ceny mieszkań, a przez to czasem trudno się tu żyje. Ale myślę, że ogromną zaletą jest np. wielkość miasta, że nie rozrosło się do gigantycznej metropolii, wciąż pozwalając na to, byśmy mogli spotykać się przypadkiem.
Kto jako pierwszy stanął przed twoim obiektywem?
Pierwsze zdjęcie było moje, przedstawiłem krakowianom siebie i ideę tego projektu. Ale pierwszym zdjęciem, do którego ktoś mi pozował była Monika – było to ponad 2 tysiące postów temu, w 2019 roku. Potem byli znajomi i znajomi znajomych. Teraz najczęściej krakowianie sami się zgłaszają, choć bywa, ze i ja zaczepiam. Samo zrobienie zdjęcia trwa trzy minuty i jest oczywiście bezpłatne. Projekt miał potrwać rok - zakładałem, że przez 365 dni będę prezentował krakowian i zakończę to wystawą. Tymczasem działam już piąty rok bez ani jednego dnia przerwy – codziennie ukazuje się post.
Przejmujące są zdjęcia z okresu pandemii.
Miałem swój patent: w czasie lockdownu można się było przemieszczać samochodem więc po umówieniu się z kimś podjeżdżałem pod okno i ta osoba wyglądała przez nie, czasem ktoś wychodził na balkon. Te zdjęcia były prezentowane na wystawie Muzeum Krakowa poświęconej pandemii. Ale w tym czasie trafiłem też na kwarantannę i wówczas to pod moje okno przychodzili krakowianie a ja fotografowałem ich z okna – w takiej perspektywie nigdy wcześniej i nigdy później nie robiłem zdjęć. Oryginalna pamiątka. Są posty składające się z dwóch zdjęć, na których ktoś pozuje w maseczce i bez albo przedstawiające dzieci w maskach bawiące się na ulicy. Udało się zatrzymać ten niezwykły czas na zdjęciach. Dla mnie takim poruszającym dokumentem jest także uchwycone podejście na Wawel w środku dnia, kiedy jest kompletnie pusto, czy równie pusty Rynek.
Krakowianie chętnie stają przed twoim obiektywem?
Tak i przyznaję, że mnie to zaskoczyło. Spodziewałem się większego oporu, ale okazuje się, że jesteśmy otwarci bardziej niż przypuszczałem.
Jest ktoś, kogo chciałbyś „mieć” wśród krakowian, a jeszcze się nie udało?
Jest, Robert Makłowicz. Mam nadzieję, że uda mi się wreszcie go sfotografować. Wkrótce w projekcie powinno pojawić się zdjęcie pana Jana Peszka. Wciąż nie mam w tym gronie Grzegorza Turnaua. To osoby, które bardzo kojarzą się z Krakowem, chciałbym, żeby się znalazły w projekcie. Bardzo żałuję, że wystartowałem z tym pomysłem już po odejściu Zbigniewa Wodeckiego, bo to tez postać bardzo związana z Krakowem.
Gdzie krakowianie najchętniej chcą się fotografować?
Zdecydowanie w centrum, rozumianym szerzej jako Stare Miasto, Kazimierz i Podgórze, ale nie brakuje lokalnych patriotów, którzy zapraszają mnie do Nowej Huty czy Bronowic.
Klasyki. A odkryłeś jakieś zakątki dzięki swoim bohaterom?
Wiele takich miejsc. Kiedyś zostałem zaproszony w okolice ronda Mogilskiego na podwórko wyglądające jak z bajki. To takie miejsca, do których się nie zagląda, jeśli się o nich nie wie.
Jakim kluczem kierują się krakowianie w wyborze tych miejsc? Tam mieszkają?
Często, ale nie tylko. Myślę, że klucze są dwa: są to miejsca, z którymi są związani w jakiś sposób, np. zdarzały się sesje w miejscu, gdzie ktoś się zaręczył albo gdzie studiował, ale wiele osób kieruje się po prostu urokliwymi zakątkami. Chcą miejsca, które będzie ładnie wyglądać na zdjęciu.
A ty gdzie byś się sfotografował?
Wybrałbym panoramę Krakowa z Kopca Krakusa. Uważam, że to najpiękniejsze miejsce do oglądania naszego miasta, zwłaszcza o zachodzie słońca. Piękny widok na Podgórze z kościołem św. Józefa, wieże kościołów św. Katarzyny i Bożego Ciała, widać też Wawel i wieże kościołów tej części miasta, które razem tworzą nasz stary „mały Manhattan”. Wszystkie te budowle są skoncentrowane w jednym miejscu przez co ta perspektywa jest wyjątkowo atrakcyjna. Kopiec Kościuszki może ma szerszą perspektywę, ale to co jest w Krakowie najcenniejsze wizualnie jest głównie w centrum, a w przypadku Kopca Kościuszki znajduje się daleko.
Czujesz się kronikarzem Krakowa?
Tak. Tym portretom towarzyszą zdjęcia z imprez, które dzieją się w mieście, fotografuję też ulice, pokazując jak miasto się zmienia. Niedawno opublikowałem zdjęcia okolic Pawiej i Warszawskiej, jako dawny mieszkaniec okolic Kleparza doskonale pamiętam jak wyglądała ta część miasta, w latach 80. czy 90 - to był trzeci świat w porównaniu z tym, jak zmieniły się te miejsca teraz. Nie doceniamy tego, jak ogromną drogę to miasto przeszło przez ostatnie 30 lat. W latach 90. można było pomarzyć o tym, by żyć w takim mieście. Myślę, że możemy się uznać za szczęściarzy a na co dzień tego nie zauważamy.
Udało ci się uchwycić genius loci tego miasta?
Dostaję sygnały, że to się udało. Mam na myśli tę bliskość, poczucie, że ludzie się znają. Ja też nie pokazuję tylko twarzy, pisze o każdej z osób, dzięki czemu też można je poznać. Staram się też pokazywać typowe i mniej typowe zakątki Krakowa, zawsze starając się uchwycić ten krakowski klimat. Wciąż ludzie chcą oglądać kolejnych bohaterów tego projektu, wciąż są chętni by wziąć w nim udział więc to chyba także jest potwierdzeniem tego, że udało się zrobić coś interesującego i wartościowego.
Podobne fotografie nowojorczyków zostały zebrane w książce „Humans of New York”, planujesz książkę czy wystawę z portretami krakowian czy projekt pozostanie wyłącznie internetowy?
Chciałbym i myślę zarówno o wystawie jak i albumie ale tu na drodze stają finanse. No i chociaż zdjęć jest bardzo dużo, nie chciałbym wybierać spośród krakowian tych „lepszych”, których pokażę na wystawie czy w książce – chcę pokazać wszystkich. Objętość potencjalnej książki zwiększa też fakt że częścią każdej postaci prezentowanej w projekcie jest opis dołączony do zdjęcia więc tego materiału robi się jeszcze więcej. To akurat można rozwiązać poprzez QR kod - przetestowałem już takie rozwiązanie na jednej z wystaw. Możliwe że z uwagi na objętość książka musiałaby wyjść w tomach – tak czy inaczej myślę, że to będzie fajna pamiątka.
Ten projekt całą swoją siłę może pokazać za jakiś czas, np. za sto lat będzie doskonałym materiałem do badań socjologicznych dotyczących trendów w modzie ulicznej, zainteresowań mieszkańców Krakowa w drugiej dekadzie XXI wieku czy osób, które wybrały Kraków jako miejsce do życia. Wiem, że mój projekt zainspirował fotografów z kilku innych miast, ale chyba żaden z nich nie przetrwał tak długo jak „Krakowianie”.
Nikt w twoim projekcie nie jest bezimienny, powiedz zatem kim jest fotograf krakowian?
Jestem krakusem, ale bez poczucia wyższości, że urodziłem się akurat tutaj. Natomiast nie wyobrażam sobie życia gdzieś indziej, z dobrej woli bym się z Krakowa nie wyprowadził. Z wykształcenia jestem socjologiem ale moją pasją i sposobem na życie jest fotografia. Od niedawna uczę także przedmiotów fotograficznych w technikum na kierunku fotografia a także prowadzę zajęcia ze studentami dwóch krakowskich uczelni.
Tu znajdziecie projekt:
https://www.instagram.com/krakowianie/