Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Udusił matkę, dostał 3,5 roku w więzieniu

Artur Drożdżak
Uduszenie człowieka to nie była specjalnie trudna rzecz. Markowi, który miał krzepę, był górnikiem, zajęło to pięć minut . Za zabicie matki dostał właśnie niski wyrok, zaledwie 3,5 roku więzienia. Dlaczego - pisze Artur Drożdżak

Gdy wszedł do pokoju, matka była sama, leżała na łóżku i dopalała papierosa. Podszedł, odchylił jej głowę i zarzucił na szyję pasek od spodni. Ścisnął, przytrzymał. I koniec. Nie broniła się, nie krzyczała, kilka razy przeszedł ją niewielki dreszcz zanim znieruchomiała. Ułożył ją delikatnie na plecach, dłonią ostrożnie dotknął oczu i opuścił martwe powieki. Szacunek dla zmarłych ma się w genach, zwłaszcza wobec matki.

Marek był górnikiem, krzepę w rękach miał. Chwila, moment i po człowieku. Na kopalni bywa dużo więcej trudniejszych czynności do wykonania.

Znacznie bardziej skomplikowane było podjęcie decyzji. Zimne jak stal myśli o śmierci kłębiły się pod czaszką od dawna, od dzieciństwa, bo jak się ma taką matkę, to człowiek ociera się o sprawy ostateczne. Chce albo skończyć ze sobą, albo z nią.
Odkąd pamiętał, wstydził się domu. Nawet nie ojca, który nie wylewał za kołnierz. Tu, pod Oświęcimiem, to nie problem. Marek wstydził się matki i nieraz się modlił, by nie była w centrum uwagi.

Ona jednak nic sobie nie robiła z próśb rodziny. Potrafiła się rozebrać do naga w biały dzień na ulicy, akurat, gdy ludzie szli z kościoła. Grzebała w śmietnikach i przynosiła do domu butelki, stare gazety, brudne ciuchy, pudełka. Gdy miała zły dzień, potrafiła załatwiać się, smarować się kałem i iść do ludzi.

Marek na to patrzył i nie rozumiał, dlaczego jego mama jest inna. Pewnego razu, gdy był małym chłopcem, szedł z nią do lekarza. Mama nagle skręciła do baru i straciła kontakt ze światem. Mały Marek sam w nocy wracał do domu, bał się.

W czterech ścianach też nie było lepiej. Kłótnie, awantury z byle powodu. Bywało, że mama rzucała talerzami i nożami, ojciec chował się po kątach i nie stawał w obronie bezbronnych dzieci. Musiały sobie radzić same.

Pewnego dnia usnęła z papierosem w łóżku. Pożar ledwie udało się opanować. Innym razem oblewała wodą wszystkie ściany.
Bywało, że znikała bez słowa na kilka tygodni. Rodzina odnajdywała ją w melinie, w noclegowni, na dworcowej ławce, w rowie. Podrapana, brudna, zaniedbana. Marek ją wtedy mył i pielęgnował. Przecież to była jego mama.

Bywały i dni szczęśliwe, gdy nie piła i brała leki. Prowadziła własną działalność gospodarczą, normalnie odnosiła się do ludzi i potrafiła się śmiać. Te okresy były jednak krótkie.

Szybko przychodziły zmiany nastroju, agresja, złość, wściekłość z byle powodu. Lekarze powiedzieli: to zespół maniakalny, choroba psychiczna, dwubiegunowa. Były huśtawki emocji, próby samobójcze. Dziś raj, jutro piekło.

Kilka razy przebywała w szpitalach, potem lekarze nie chcieli jej jednak już przyjmować na oddział, bo była uciążliwą pacjentką, a przede wszystkim nie chciała się leczyć. Po usilnych prośbach rodziny lekarze zgadzali się podjąć kolejną próbę. Za kilka dni wypuszczali pacjentkę. Mąż zamknął się w sobie, potem się wyprowadził. Dzieci same walczyły o matkę. Starszy syn opuścił dom rodzinny, zmienił adres, bywał u matki raz w miesiącu.

Na co dzień chorą zajmowała się córka i najmłodszy Marek. Pilnowali, by przyjmowała leki, sprzątali, wzywali lekarzy.
Nigdy nie usłyszeli dobrego słowa . Tylko wyzwiska i pretensje. Próbowali ubezwłasnowolnić matkę, ale sąd odrzucił ich wniosek ze względów formalnych. Opieka społeczna też nie udzielała wsparcia rodzinie. Problemem nie interesowały się także lokalne władze , sąsiedzi bali się interweniować, a policja nie była skora przyjeżdżać na kolejne wezwania. Wiadomo, osoba chora psychicznie…

Wyczerpany Marek zaczął grozić, że popełni samobójstwo, bo nie wytrzyma atmosfery w domu. Trochę odetchnął, gdy poszedł do wojska. Wrócił i zatrudnił się w kopalni Brzeszcze, we wrześniu 2011 r. dostał się do ogólniaka. Miał wtedy 23 lata, z trudem godził naukę z szychtą na kopalni. W robocie go cenili, był pracowity i sumienny. Był też honorowym dawcą krwi.
Po koniec 2011 r. znowu zaczęło się piekło. Awantury, szyderstwa.

Rankiem 3 listopada Marek zajrzał do matki po nocnej zmianie. O 8.00 rano przyjechała też siostra. Podali matce leki, bo od kilku dni była agresywna. Znów zostali obrzuceni wyzwiskami.

Niedługo potem Marek w poczuł, że dłużej tego nie wytrzyma. To oznaczało zabicie matki.

Napisał trzy listy. W pierwszym prosił siostrę, by sprzedała jego osobiste rzeczy i przekazała gotówkę na spłatę pożyczki w kopalni. W drugim zaapelował do brata o "opiekę nad tatą". Pisał: "kocham całą naszą rodzinę, ale czuję, że posiadam pewne zobowiązania wobec was. Nie potrafię sobie z tym poradzić. To jedyne jak dla mnie wyjście". W trzecim liście zaznaczył, że "jest zbyt słaby na te rzeczy, które przeżywa od małego do teraz. Przepraszam, lecz nie ma innego wyjścia".

Wsiadł na rower, wypił w barze setkę wódki, piwo i pojechał do rodzinnego domu. Udusił matkę. O godz.12.06 w południe zadzwonił na policję. Siostrze wysłał SMS, by "nie martwiła się o jutro". Zaniepokojona przyjechała, by porozmawiać z Markiem. Sądziła, że chce popełnić samobójstwo. Nie powiedział, że martwa matka leży w pokoju obok. Wychodząc z domu siostra spotkała policjantów. Od nich dowiedziała się, co Marek zrobił.

Sąd uznał, że zabił na skutek spiętrzenia emocji. Nagle podjął decyzję o dokonaniu zbrodni i ją zrealizował. Nie było w tym premedytacji, kalkulacji, by zacierać ślady. Okoliczności łagodzące? Niska tolerancja Marka na stres, wychowanie w patologicznej rodzinie, przyznanie się do winy. Marek powiedział wprost: "byłem przez lata dręczony psychicznie, zabijając mamę myślałem, że wszystkim ulżę". Jego listy ujawniły więź z rodzeń- stwem, ojcem. "Ktoś musi uratować naszą rodzinę od stresu"- pisał przecież.
Marek odbywa karę 3,5 roku więzienia w Trzebini. - Utrzymujemy kontakt, mam nadzieję, że szybko wyjdzie - opowiada jego siostra. - A nasze życie? O wszystkim powoli zapominamy. Wreszcie żyjemy normalnie.

Imię bohatera zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska