Unia Tarnów. Ernest Koza wkrótce wróci na żużlowy tor

- Czuję się dobrze, rehabilitacja również przebiega zgodnie z planem. Nie potrafię określić jak skomplikowana była to kontuzja. Było to złamanie z kilka odłamkami - mówi dla klubowego serwisu Ernest Koza o urazie obojczyka, jakiego doznał na torze w Ostrowie.

Do wypadku doszło 7 czerwca już podczas pierwszego wyścigu w Ostrowie Wielkopolskim. Przy dojeździe do pierwszego łuku Nicolai Klindt próbował "założyć się" na Ernesta Kozę, ten stracił panowanie nad motocyklem, przez co wjechał w Rohana Tungate'a. Obaj żużlowcy z Tarnowa wręcz wylecieli w powietrze i upadli na tor z wysoka. Duńczyk zdołał upaść w sposób kontrolowany, a Koza złamał obojczyk i został odwieziony karetką do miejscowego szpitala.

Teraz zapowiada, że wkrótce wznowi treningi. - Myślę, że niebawem potrenuję na motocyklu. Zobaczymy, jak się będę czuć. Od tego wszystko zależy - powiedział na stronie Unii.

Sytuacja tarnowskich żużlowców w tabeli eWinner 1. Ligi jest fatalna, po dziesięciu meczach nie mają na koncie ani jednego punktu. Mówiąc wprost, wygląda na to, że uniknięcie spadku jest już niemożliwe. "Jaskółki" wierzą jednak, że przynajmniej zaczną punktować i w końcówce sezonu uratują honor. Byłoby to łatwiejsze z Ernestem Kozą w składzie.

Jedną z przyczyn tegorocznych niepowodzeń jest plaga urazów, jaka dopadła "Jaskółki". Przypadek Kozy jest tego kolejnym przykładem.

- Kontuzji w naszej drużynie było już tyle, że można by nimi obdzielić całą ligę. Ja osobiście nie pamiętam takiej sytuacji, żeby jedna drużyna miała tyle pecha do kontuzji - mówi 27-letni zawodnik, wychowanek Unii, który pamięta czasy, gdy zespół startował w ekstralidze. Ale "posmakował" też startów w II lidze, gdy jeździł z plastronem Wandy Kraków.

Pytany, czy po spadku pozostanie w tarnowskiej drużynie, odpowiada: - Na ten moment nie skupiam się na tym. Sezon jeszcze trwa i zobaczymy co przyniesie życie.

Sportowy24.pl w Małopolsce