FLESZ - Jak bronić się przed koronawirusem? To musisz wiedzieć

Urzędnicy z Urzędu Miasta w Zakopanem nie wiedzą, ile publicznych (czytaj naszych) pieniędzy wydają co roku na ciastka i kawę. Karzą dziennikarzom na tę wiedzę czekać trzy miesiące, bo twierdzą, że tak "cennej wiedzy" nie mogą opracować w zwykłym terminie dwóch tygodni. Tymczasem to informacja publiczna, do której dostęp powinien mieć każdy obywatel.
3. marca (jeszcze przed wybuchem epidemii koronawirusa w Polsce) "Krakowska" wysłała do pięciu urzędów podhalańskich miast pytania z prośbą o podanie kwot, jakie w 2013 i 2014 r. wydano na administrację, np. rachunki w urzędzie, pensje dla urzędników, materiały biurowe, delegacje burmistrza i radnych oraz na produkty spożywcze takie jak kawa czy ciastka.
Podhale. Są już pierwsze krokusy. W tym roku "najazdu" turys...
Zestawienia wydatków dostaliśmy od niemal wszystkich. Wyjątek stanowił zakopiański magistrat. Tam oświadczono, że odpowiedź na pytanie dostaniemy za dwa i pół miesiąca, czyli 3 czerwca. Urzędnicy przyznali bowiem, że nie mają wiedzy, ile dokładnie wydali na catering i dziś musza to liczyć.
- Przedmiotowe informacje o które pyta redakcja nie mogą zostać udostępnione w terminie 14 dni, o jakim mówi ustawa o dostępie do informacji publicznej - wyjaśnia Marcin Jakubowski z Wydziału Organizacyjnego UM Zakopane. - Wszystko dlatego, że pozyskanie tych danych wiąże się z koniecznością zebrania obszernej ilości danych - dodaje, po czym wyjaśnia, że informacje, o które pytamy, są dziś na 8 tysiącach pojedynczych rachunkach księgowych i teraz jakiś urzędnik musi je wszystkie przejrzeć i opracować.
Jakubowski przypomina, że obecnie (przez epidemię) w zakopiańskim magistracie pracuje mniej urzędników (z drugiej strony nie obsługują oni jednak petentów, bo ci nie są wpuszczani do urzędu) przez co nie ma on ludzi do liczenia wszystkich kaw i ciastek jakie w 2018 i 2019 roku zostały kupione na potrzeby miasta.
- I tym samym pan urzędnik, zapewne przez przypadek, zdradził nam wszystkim prawdziwą "bombę" - śmieje się Dawid Klekocki, mieszkaniec Zakopanego. - Jeśli bowiem magistrat nie prowadzi ogólnego rejestru swoich wydatków na catering, to na dobrą sprawę nie ma nad tym kontroli i wydaje nasze wspólne pieniądze z publicznych pieniędzy bez żadnej kontroli. To równie dobrze może być kilka, jak i kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Jak mówi mężczyzna, najgorsza w tym wszystkim nie jest zapewne nawet sama wysokość wydatków na urzędnicze kawy, ale fakt, że nikt w mieście nie widzi potrzeby by te zakupy jakoś kontrolować...
O ile oczywiście miasto faktycznie swoich wydatków na catering nie zna. Możliwe bowiem też, że pytanie o kawę tak nie spodobało się urzędnikom, że choć mają oni taką wiedzę, to chcą ją po prostu ukryć i przez to każą dziennikarzom czekać na odpowiedź do czerwca.
- Moim zdaniem przesunięcie terminu wydania tej odpowiedzi to przesada - już kilka lat temu twierdził w podobnej sprawie Artur Słowik, w biura prawnego woj małopolskiego. - Wiem, jak raportuje się wydatki w starostwie i moim zdaniem wyciągnięcie kwoty na catering (kawę i ciastka) zajmuje ok. 20 minut - dodawał.
- Gdzie jest koronawirus w Polsce i na świecie? Zobacz mapy
- Koronawirus w Polsce. Gdzie stwierdzono zachorowania?
- Tego Krakowa już nie ma. Zobacz prawdziwe skarby [ZDJĘCIA]
- Koronawirus dotarł do Krakowa. Internauci reagują memami
- Tu wiedzą, jak się "polewa". Wsie z alkoholem w nazwie
- A może zamieszkać na wsi? Wystarczy niespełna 100 tys. zł!