To niestety nie odosobniony przypadek - w Tatrach lawinowo wzrasta liczba osób, które ciężko zachorowały lub nawet zmarły na skutek niewydolności krążeniowej. W poprzednich latach na skutek takich dolegliwości rocznie umierały średnio trzy, cztery osoby. Tymczasem od początku bieżącego roku już siedmiu turystów umarło z tego powodu. Coraz częściej ratownicy wzywani są nie tylko do wypadków turystycznych czy taternickich, ale i do sytuacji, gdy turysta nagle zasłabnie.
- Od kilkunastu lat prowadzę statystyki takich zdarzeń i jestem zaskoczony liczbą zgonów w tym roku - mówi nam Sylweriusz Kosiński, lekarz TOPR. - W poprzednich latach tzw. zatrzymania krążenia były dość rzadkie. Od 1995 roku zanotowałem 37 zgonów na skutek zatrzymania krążenia, z czego niestety aż siedem zdarzyło się od początku tego roku.
Lekarze nie potrafią jednoznacznie określić przyczyn takiego wzrostu zgonów krążeniowych w Tatrach. Wszystkie poprzednie zatrzymania krążenia kończyły się śmiercią. Turystka z Węgier jest pierwszą osobą, która przetrzymała 24 godziny po zdarzeniu. Najczęściej zawał czy zatrzymanie krążenia w górach dotyka nie kobiety, lecz mężczyzn. Często jest to efekt braku aklimatyzacji, przeceniania swoich możliwości i braku wiedzy o naszym stanie zdrowia.
- To są zazwyczaj panowie pomiędzy 40 a 60 rokiem życia - wylicza Kosiński. - Generalnie są to osoby przyjeżdżające z dużych miast, które nie mają ani przygotowania kondycyjnego ani klimatycznego. Zgony najczęściej następują w drugim dniu pobytu w górach. Pierwszy to zazwyczaj przyjazd, ewentualnie wyprawa w dolinkę tatrzańską. A w drugim dniu idziemy wyżej i zaczynają się problemy. Czasem koniec takiej brawury jest tragiczny.
Inna sprawa, że coraz starsze osoby idą coraz wyżej, nie mając odpowiedniego przygotowania do tego. - Szczególnie teraz, we wrześniu, widzę całe wycieczki starszych turystów i to dość wysoko - mówi Adam Wawrytko, mieszkaniec Zakopanego. - I nieraz zaskakuje mnie, że tak leciwe osoby decydują się na wyczerpującą wyprawę Często też ci turyści są nieprzygotowani do marszu w górach. Idą w eleganckim obuwiu i nie mają z sobą żadnego prowiantu czy napojów.
W ciągu minionych wakacji kilkakrotnie zdarzało się, że ratownicy TOPR alarmowani byli wskutek kontuzji osób starszych wysoko w górach, jak choćby wypadek 71-latka pod Bulą, tuż pod Rysami, czy 83-letniej pani, która na Wiktorówkach złamała sobie rękę.