Polska ludowa nie patrzyła łaskawym okiem na właścicieli dużych posiadłości. W latach 1944-1948, na mocy dekretu o reformie rolnej, zlikwidowano większość majątków o powierzchni większej niż 50 hektarów. Tak właśnie było w przypadku rodziny Tarnowskich.
- Gdy byłem mały, babcia opowiadała, że jak się zaczęła wojna, to przyszli Niemcy i zabrali nam zamek w Suchej Beskidzkiej - wspomina Bogdan Tarnowski. - Po wojnie cała rodzina rozjechała się po świecie, a zamek przepadł - dodaje.
Potwierdza to Piotr Boroń, pełnomocnik prawny rodziny Tarnowskich, który stara się odzyskać
od państwa ich mienie. - Majątek to około 6000 hektarów ziemi, zamek i tartak w centrum miasta. Jestem pewien, że teraz już tylko kwestią czasu odzyskanie przez moich klientów choć części dawnego mienia - uważa Boroń.
4-5 lat": tyle przeważnie trwają sprawy o oddanie majątków spadkobiercom
Problemem w Suchej Beskidzkiej jest to, że dawny majątek Tarnowskich został podzielony
na mniejsze parcele. Teraz zarządza nimi wiele różnych podmiotów. W zamku są muzeum
i restauracja, część terenu należy do gminy, a dawny browar zajął syndyk.
Jak przyznaje Joanna Sieradzka z biura praswego wojewody, każda sprawa tego typu jest rozpatrywana indywidualnie. - Spadkobiercy najpierw muszą wykazać swoje prawa do danej nieruchomości, następnie składają wniosek do wojewody. Ten może anulować postanowienia komunistycznych władz - wyjaśnia Sieradzka.
Pozostaje kwestia obecnych właścicieli. I tu najczęściej pojawia się problem. Potoccy, oprócz Krzeszowic, starają się także o zamek w Zatorze wraz z okolicznymi zabudowaniami. W jednym z nich mieści się siedziba Rybackiego Zakładu Doświadczalnego, który nie zamierza jej opuszczać. Zbigniew Biernat, burmistrz Zatoru, podkreśla, że to patowa sytuacja.-Jeżeli żadna ze stron nie odpuści,
to kłótnia nie skończy się nigdy. A tymczasem od trzech lat zamek stoi pusty - mówi Biernat.
Piotr Boroń przyznaje, że sprawy o odzyskanie nieruchomości nie są łatwe. - Zwykle trwają długo,
bo 4-5 lat - informuje prawnik. - Jednak odkąd zmieniły przepisy i decyzje podejmuje wojewoda,
a nie sądy, widać, że coś się ruszyło. Teraz jest trochę lepiej - ocenia Boroń.
Podobnych spraw w Małopolsce jest sporo. W Zakopanem wywłaszczeni w latach 70. XX wieku właściciele starają się odzyskać leżące na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego leśne polany
na Toporowej Cyrhli. Szymona Ziobrowskie- go, prawnika z TPN, to nie dziwi. - Nawet ja się staram
o odzyskanie należącego do dziadków dworku na Górze Borkowskiej w Krakowie - wyjaśnia Ziobrowski.
W Krakowie o swoje upominają się spadkobiercy dawnych właścicieli Willi Decjusza. Obecnie zabytkowy budynek, który w 1996 r. został odrestaurowany za pieniądze podatników, należy
do miasta. - Jesteśmy jednak gotowi na niespodzianki - przyznaje prof. Andrzej Oklejak, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. prawnych.
Dodajmy, że decyzje o zwrocie majątku nie są ostatecznie. Zainteresowane strony mogą się odwołać. Tak było w przypadku Krzeszowic.
Rodzina Potockich nie cieszyła się długo z odzyskanego majątku - do Ministerstwa Rolnictwa
i Rozwoju Wsi już trafiło odwołanie od postanowienia przywracającego jej dawne włości. Teraz minister może unieważnić decyzję wojewody.