W ciemię bity. Ody do młodości

Tak właśnie, radośnie, spogląda w przyszłość polska młodzież uskrzydlona przez te wszystkie ministerki, które niczym szarańcza (to nie ja, to oni sami! – ja tylko cytuję Grzegorza Schetynę!) rozsiadły się po różnych zajmujących się młodzieżą resortach. Snując plany ograniczenia liczby lektur oraz godzin lekcyjnych (w tym religii, niepotrzebnie denerwującej młodzież jakimiś pouczeniami). Zapowiadając likwidację zadań domowych, a kto wie – może i systemu szkolnych ocen. A przecież w zanadrzu mamy jeszcze rozbudzające tłumione bez sensu instynkty wspaniałe tęczowe piątki. I promocję jakże zdrowej, a wyrafinowanej, aktywności fizycznej, na przykład w postaci lansowania reguł obowiązujących w ligach piłkarskich: każdy z każdym, mecz i rewanż. A wreszcie - na ukoronowanie – mamy też zachętę do walki ze sztampą i nudą, czyli zamiany chłopczyka w dziewczynkę i odwrotnie, w dodatku bez żadnych zbędnych medycznych ceregieli.

Bo właśnie o to w procesie edukacji chodzi, o rozwijanie u młodych ludzi podstawowych kompetencji: cyfrowych (wspomniany TikTok) oraz (około)reprodukcyjnych. Choć z tymi ostatnimi może być kiepsko. I dlatego właśnie nowa władza najpierw zabiera się do upowszechnienia pigułki „dzień po” oraz do dalszego dynamicznego rozwoju aborcji – chcąc zmniejszyć ryzyko, jakie niosą wspomniane parareprodukcyjne zachowania. Zwłaszcza, że to prostsze niż zapewnienie odpowiednich do owych zachowań warunków mieszkaniowych, co zmusza do uprawiania tzw. harcerstwa (na przykład w klubowych toaletach), mogącego przynieść tzw. niepożądane efekty.

No i co tym cudeńkom mogą przeciwstawić te nieszczęsne Pisiory? Jak może Państwo zauważyli, nawet obietnica darmowych kursów na prawo jazdy, złożona nastolatkom tuż przed wyborami, nie dała żadnego efektu. Chociaż, gdyby obiecali każdemu prawko bez kursu, a zwłaszcza egzaminu, to kto wie?