Domek w Wysowej - to miała być moja ostoja na emeryturę, takie ciche miejsce, gdzie w spokoju wspominałbym stare, dobre czasy - opowiada z szerokim uśmiechem Grzegorz Brudziński, gorliczanom znany jako sędzia zapaśniczy. - Stało się jednak inaczej i... chyba tego nie żałuję - dodaje.
Od wczesnej wiosny tego roku na granicy Wysowej i Blechnarki powstaje mała osada, chutor. - Mieliśmy tam kawałek ziemi. Nie bardzo wiedzieliśmy, co z nim zrobić - relacjonuje Bożena, żona Grzegorza. - W któryś z zimowych wieczorów, Grzegorz po powrocie z jakiegoś służbowego wyjazdu, rzucił tak od niechcenia: wybudujmy chutor - opowiada.
Brudzińscy mieli pewne doświadczenia związane z zabudową turystyczną, bowiem od kilkunastu lat mają w Wysowej mały rekreacyjny domek typu holenderskiego. Nad Parkiem Zdrojowym, trzy minuty od basenu. Spędzali w nim często wakacje i poznali wszystkie wady i zalety takiej budowli. - Uznałem na podstawie moich doświadczeń z wyjazdów i z eksploatacji naszego domku, że właśnie te holenderskie będą idealne - relacjonuje Grzegorz.
Domki nie są duże, mają średnio po około 40 metrów kwadratowych. Spełniają jednak wszelkie wymogi, jakie stawia się rekreacyjnej zabudowie. Znajdują się w nich sanitariaty, kabina prysznicowa, kuchnia i dwie sypialnie. Mają też wielką zaletę, kupuje się je w całości, a na miejsce docierają na własnych kołach. Grzegorz z racji profesji często podróżuje po świecie. Ma więc okazję, by podpatrywać jak w różnych zakątkach świata wyglądają małe ośrodki turystyczne. Jego żona, Bożena, prowadzi w Gorlicach firmę. - Teraz był w Brazylii - opowiada. - Aż się boję, co tam zobaczył i co będzie chciał przenieść do Wysowej - dodaje radośnie. - I co zrobimy, jak to będzie na przykład plaża z Copacabana - zastanawia się
Niepokój Bożeny jest w pełnij uzasadniony. Z jednego z wyjazdów do Azji, Grzegorz przywiózł pomysł, by w Wysowej postawić najprawdziwszą jurtę, namiot koczowników Wielkiego Stepu. Jurta już czeka w Mongolii na transport. - Miałem okazję spędzić kilka dni w takiej właśnie jurcie - opowiada Grzegorz. - To było wspaniałe, niezapomniane przeżycie - podkreśla.
Brudziński po pobycie w Mongolii postanowił, że taka właśnie jurta będzie jedną z atrakcji dla tych, którzy odwiedzą Wysową. Będzie ją można wynająć i spędzić w niej urlop próbując przy tym poczuć się jak azjatycki koczownik. W tej chwili w Chutorze Grzegorza, bo tak nazywa się to miejsce, stoją cztery domki w pełni przygotowane dla turystów. Pierwsi chętni odwiedzili już tę nietypową osadę turystyczną.
- Nasz mały ośrodek to miejsce, do którego chętnie przyjmujemy rodziny ze zwierzętami - opowiada Bożena. - Z psami nie ma najmniejszego kłopotu, ale pewnie właściciele kotów sami widzą, że ich pupile lubią dalekie samotne wyprawy, a tu wkoło lasy i sporo dzikiej zwierzyny, więc trzeba uważać - dodaje.
W chutorze powstaje kolejny obiekt. Prace ruszyły z początkiem czerwca. - Przez dłuższy czas gromadziliśmy drewno ze starych rozbieranych w okolicy chyży i innych budynków gospodarczych - opowiada Brudziński. - Planowaliśmy z tego budowę domu, takiego w którym będą dobre fluidy starych domostw łemkowskich - dodaje.
Zamiast domu, w chutorze powstaje obiekt do złudzenia przypominający właśnie łemkowską chyżę. Mieściły się w niej będą pokoje gościnne, ale też część socjalna ośrodka. Prace budowlane sprawiły, że chutor w tym roku nie działał w pełnym wymiarze. Dla turystów dostępne były dwa domki. W przyszłym roku wszystko będzie zapięte na ostatni guzik. - No, chyba że Grzegorz wpadnie na jakiś wspaniały pomysł, który jeszcze uatrakcyjni nasz chutor - rozbawiona kończy Bożena.