
Zmiany odczujemy głównie na sklepowych półkach, bo żywność będzie droższa. Eksperci nie zapowiadają za to rewolucji w opłatach za gaz, prąd czy paliwo. Ich ceny też wzrosną, ale nieznacznie. - Inflacja zacznie być w Polsce zauważalna, w 2018 roku będzie się wahać między 3-4 procent. Zatęsknimy wtedy za deflacją, kiedy nasze wynagrodzenia co prawda nie rosły, ale produkty były tańsze i za te same nominalnie pieniądze mogliśmy pozwolić sobie na więcej. W nowym roku pozwolimy sobie na mniej - zapowiada Andrzej Sadowski, szef Centrum im. Adama Smitha.

Prognozy mówią tym, że w 2018 roku największy wzrost cen czeka nas wśród owoców i warzyw. Powodem tego jest znaczny spadek krajowych zbiorów jabłek oraz spadek ich produkcji w Unii.

Produkty mleczarskie oraz pieczywo i produkty zbożowe także będą nieznacznie droższe, o ok. 1-2 proc., niż w 2017 roku. Drożejące w drugiej połowie 2017 roku masło ma być za to tańsze.
- W ostatnich miesiącach, ze względu na odbudowę podaży mleka u największych eksporterów, na giełdach światowych obserwowaliśmy spadki cen produktów mleczarskich, których skutki, w polskich sklepach będą widoczne w pierwszych miesiącach 2018 roku - mówi Marta Skrzypczyk, dyrektor Departamentu Analiz Sektorowych i Rynków Rolnych w Banku BGŻ BNP Paribas.

Sporych obniżek analitycy spodziewają się za to na rynku cukru. Wiąże się to z uwolnieniem tego rynku, co nastąpiło z początkiem października 2017. Do tej pory na terenie Unii Europejskiej obowiązywały limity. Teraz produkcja buraków cukrowych na jej terenie rośnie. Przez większą część 2017 roku, ceny tego produktu w sklepach były stosunkowo wysokie, tak więc zasięg obniżek w skali roku może wynieść nawet 30 proc.