- Kilka dni temu w nocy ukradli mi kosz - opowiada starszy mieszkaniec ul. Fieldorfa Nila. - Zwykle przypinam go łańcuchem do ogrodzenia, ale w ostatni piątek miała przyjechać po śmieci firma, więc furtka była otwarta. Śmieciarka nie zjawiła się, więc nie zamykałem "gniazda", sądząc, że odbiorą śmieci następnego dnia.
W sobotę sądeczanin zorientował się, że 120-litrowy pojemnik ("w bardzo dobrym stanie") zniknął wraz z zawartością. Kradzież zgłosił w spółce Sita, która odbiera śmieci w ego rejonie.
- Oprócz mnie takie kradzieże zgłaszało wtedy sporo ludzi. "Mój" złodziej był o tyle porządny, że nie wyrzucił u mnie odpadów, tak jak u innych - opowiada nasz Czytelnik.
Podejrzewa, że ludzie nie chcą kupować pojemników, więc zabierają cudze i wystawiają jako swoje. Okradzione osoby z kolei nie zgłaszają straty na policji, bo szkoda im na to czasu.
To, że kubły stały się niespodziewanie chodliwym towarem, zauważa prezes Sity Zbigniew Kowal. Od 1 lipca, kiedy weszła w życie ustawa śmieciowa, ceny znacząco wzrosły w sklepach. Za kosz 120-litrowy trzeba zapłacić 120-150 zł, choć wcześniej wystarczyła połowa tej kwoty. - Wiele osób poszukuje dzisiaj pojemników, stąd ten skok cen - mówi.
Jak twierdzi, nie słyszał o kradzieżach pojemników. Jadwiga Dudzik z Sity nadmienia, że jej firma zabierała pojemniki, jeśli właściciele złożyli rezygnacje. Przy tej okazji wywieziono też przypadkowo kilka koszy, ale zostały odstawione na miejsce.
- Nie sądzę, żeby firma odbierała w nocy śmieci z naszych posesji - zauważa mieszkaniec z ul. Fieldorfa Nila. - U sąsiadów pojemnik się ostał, ale podejrzewają, że dlatego, że jest wysłużony.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+