Takiej sytuacji nie ma w innych miastach i gminach w regionie. Wiele osób, które prowadzą sprzedaż uliczną na terenie Nowego Sącza, musi płacić podwójnie za korzystanie z kawałka terenu, na którym mają swój niewielki kram.
Z jednej strony rękę po pieniądze wyciąga do nich Miejski Zarząd Dróg, a z drugiej - Miejski Klub Sportowy Sandecja. Wszystko za sprawą przekazania mu nadzoru nad placami targowymi na terenie miasta i uchwały rady, która otwarła furtkę do pobierania przez Sandecję takich opłat.
- Każdego ranka przyjeżdża do nas na rowerze przedstawiciel klubu sportowego i kasuje po 4 zł za dzień. Niby niewiele, ale w skali roku to już poważny wydatek - wylicza Robert Bednarek z Nowego Sącza, który handluje zniczami przed sądeckim cmentarzem komunalnym. - To prawie o 100 proc. więcej niż to, co odprowadzamy do MZD, bo tam płacimy 780 zł rocznie.
Dodaje, że opłata pobierana przez Sandecję jest dla niego niezrozumiała.
- Nie da się tego nazwać inaczej, niż zwykłym haraczem - podkreśla poirytowany mężczyzna. - Na zniczach kokosów nie ma. A każdy z nas prowadzi działalność gospodarczą, płacimy więc podatki, ZUS. Ledwo można związać koniec z końcem.
Wojciech Wolak z sąsiedniego stoiska ma podobne zdanie.
- Prosiliśmy o kontakt w tej sprawie z kimś z ratusza, bo Sandecja to przecież klub miejski. Do dzisiaj nikt się nie zjawił, a kasują nas od marca - mówi Wolak. - Kiedy nie chcieliśmy zapłacić, to wezwano straż miejską, która spisała wszystkich handlujących. To niepoważne, są przecież takie dni, że utargu mam 20 złotych. Z czego tu płacić na klub?
Przedstawiciele MKS Sandecja nie mają sobie w tej sprawie nic do zarzucenia.
- My jesteśmy zobowiązani do wykonania uchwały Rady Miasta, którą podjęto w listopadzie 2013 roku - mówi Lucjan Kantor z MKS Sandecja. - Ten dokument reguluje wszystkie sprawy związane z opłatami. Tzw. opłata "dzienno-targowa" jest uzależniona od wielkości stoiska osoby handlującej. Kwota wynosi od 2 zł do nawet 20 zł, ale ta ostatnia dotyczy giełdy samochodowej.
Sandecja zarządza też Rynkiem Maślanym. Uzyskany z opłat targowych dochód jest dzielony. Mniej niż połowa trafia do klubu, a pozostała do miasta.
- Według mnie jest to lichwa, której nie powinno być. To jest podwójne opodatkowanie - mówi wprost radny Antoni Rączkowski. - Ci ludzie wnoszą już opłatę dzierżawną i jeszcze dodatkową. Wczoraj miałem też w tej sprawie interwencję osób, które handlują na odpuście u św. Małgorzaty - podkreśla.
Jak ustaliliśmy, w innych gminach jest jedna opłata. Tak dzieje się m.in. w Krynicy-Zdroju (10 zł dziennie). W Nowym Sączu nie zanosi się na to, aby handlarze byli zwolnieni ze sponsorowania klubu.
CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!