Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walka z zaćmą trwa kwadrans [ZDJĘCIA]

Katarzyna Kojzar
fot. Joanna Urbaniec
- Trochę wyżej proszę popatrzeć. Teraz niżej, jeszcze trochę… - lekarz wydaje komendy. Operowana jest pani Mirosława, rocznik 1933. Na ekranie nad ich głowami widać powiększoną gałkę oczną. Widać dokładnie, jak pani Mirosława wykonuje polecenia. Gałka skręca raz w prawo, raz w lewo. Do góry i do dołu. Lekarz robi delikatne nacięcie, oko drży, pacjentka też. Przy okazji i po mnie chodzą ciarki. - Spokojnie - uśmiecha się anestezjolog stojący obok mnie - Ma znieczulenie miejscowe, zabieg nie boli - tłumaczy.

***

Jesteśmy podczas zabiegu leczenia zaćmy w Wojewódzkim Szpitalu Okulistycznym w Krakowie. Za oknami ośrodka widok na Wzgórza Krzesławickie, spokój, zieleń. Ściany szpitala w wesołych kolorach, wszystko odnowione, a na oddziale tłumy pacjentów. Niektórzy odpoczywają po operacjach, inni dopiero czekają. Kiedy stoję przed salą, koło mnie co chwilę przejeżdżają pacjenci na wózkach. Już zadowoleni, już po zabiegu.

- To standardowa operacja. Trwa 15 minut i jest bezpieczna - mówi mi okulista, Adam Słoka. - Ale oczywiście pacjenci się boją, bo oko to przecież bardzo specyficzny, delikatny narząd, wrażliwy na nawet najlżejszy dotyk - dodaje.

Dlatego strach znika dopiero w chwili kiedy można zejść z łóżka operacyjnego i z zaklejonym okiem wrócić na oddział.
Jednak zanim to nastąpi, pacjent musi przejść kilka procedur. Najpierw dostaje znieczulenie, a jego źrenica się rozszerza. Wjeżdża na salę, kładzie się na stole. Przy zabiegu obecnych jest pięć osób - lekarz anestezjolog, pielęgniarska anestezjologiczna, dwie instrumentariuszki i operator.

Zanim na oku zostanie zrobione nacięcie, trzeba wymyć powieki, nos, czoło, policzki i obłożyć oko specjalną folią.
Dopiero wtedy lekarz może zacząć właściwy zabieg. Robi maleńkie nacięcie na gałce, dociera do soczewki. Wprowadza do oka końcówkę głowicy fakoemulsyfikatora, czyli urządzenia, która emitując ultradźwięki odpowiedniej mocy rozdrabnia zmętniałą soczewkę na niewielkie fragmenty.

W jej miejsce wszczepiany jest sztuczny odpowiednik, zwinięty w miniaturowy rulonik, rozwijający się już w oku. Na zakończenie pacjent dostaje antybiotyk. Gotowe. Wstaje ze stołu i nawet tego samego dnia może już iść do domu. - Całość trwa zazwyczaj 10-15 minut - mówi po wszystkim dr Słoka, zdejmując rękawiczki. - 15 minut, w czasie których przywracamy pacjentowi wzrok - uśmiecha się.

***

Pani Mirosława siada na wózku i wraca na oddział. Jeszcze przez kilka dni może widzieć trochę jakby przez mgłę, ale to przejdzie. - Wcale nie bolało - macha mi na pożegnanie. W Wojewódzkim Szpitalu Okulistycznym wykonuje się około 30 takich operacji dziennie. W miesiąc przez szpitalny oddział przewija się ponad 600 pacjentów. Do poradni w tym samym czasie zgłasza się 2 tysiące kolejnych osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska