https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wciąż nie ma elektronicznych bransoletek dla więźniów

Marcin Płaszczyca
Więźniowie Zakładu Karnego w Wadowicach czekają na elektroniczne bransoletki
Więźniowie Zakładu Karnego w Wadowicach czekają na elektroniczne bransoletki Marcin Płaszczyca
Z bransoletek wyszły nici. Po szumnych zapowiedziach resortu sprawiedliwości i służby więziennej w Polsce o wprowadzeniu 1 września elektronicznych bransoletek dla więźniów aresztanci w Wadowicach mieli nadzieję, że uda się im na to załapać. Zawiedli się...

Urządzenie, czyli bransoletka, pozwala na opuszczenie więzienia w ramach warunkowego zwolnienia. Nie nastąpi to szybko. W wadowickim zakładzie karnym system dozoru elektronicznego może pojawić się najwcześniej dopiero za rok.

Bransoletek w Wadowicach na razie nie będzie, bo resort sprawiedliwości dopiero testuje je w województwie mazowieckim i nigdzie indziej w Polsce.

- Badaliśmy w połowie sierpnia możliwości naszego zakładu, to, ile osób mogłoby skorzystać, gdyby chciało, z takiego warunkowego zwolnia - powiedział nam wczoraj Jacek Jończyk, dyrektor Zakładu Karnego w Wadowicach. - Wynik był niezły.

W tutejszym areszcie wyroki odsiaduje 360 osadzonych, z tego spora liczba to pijani kierowcy oraz alimenciarze, czyli ci, którzy mogliby skorzystać z elektronicznego systemu dozoru.

- Z naszej ankiety wynika, że poza mury więzienia z bransoletkami mogłoby wyjść 48 osób. To dużo, ale nie jesteśmy w stanie w tej chwili spełnić oczekiwań osadzonych - dodaje Jacek Jończyk.
System elektronicznego dozoru w planach służby więziennej ma być wprowadzony w Wadowicach dopiero za rok, jeśli się sprawdzi w województwie mazowieckim.

Tymczasem areszt w Wadowicach boryka się z problemem przepełnienia w celach. Teoretycznie w zakładzie w Wadowicach jest miejsce dla 314 osób. Od lat nie udało się uzyskać takiej liczby osadzonych i zakład musi sobie radzić z przepełnieniem, dostawiając w celach łóżka.

- Bransoletki na pewno częściowo rozwiązałyby problem - uważa Jacek Jończyk.

Tymczasem mijają dni do godziny "zero" dla służby więziennej. W grudniu wchodzi w życie orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które mówi, że każdemu aresztantowi odsiadującemu wyrok należy zapewnić w celi minimum trzy metry kwadratowe.

- Przy takim przepełnieniu u nas to niewykonalne. Więźniowie mogą pisać skargi, składać protesty i na gruncie prawa będą mieli rację - ocenia dyrektor Jończyk.

Jak mówi, nie ma co liczyć na to, że więźniowie odpuszczą. Mają przecież świadomość tego, że mogą domagać się odszkodowań nawet kilkunastu tysięcy złotych. Czy nie lepiej zainwestować w bransoletki?

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska