Maria Saliszewska co roku jest zalewana przez ten na co dzień spokojny potok. W sobotę tylko szybka ucieczka uratowała ją od tragedii. - Fala wody z góry przyszła nagle - wspomina pani Maria. - Ledwo udało nam się uciec.
Woda zalała jej dom aż po sam dach. Pani Maria nie jest w stanie nawet określić, jak wielkie są straty. Podobna sytuacja jest u sąsiadów z tej samej ulicy. Teresa i Zbigniew Urbaniakowie boją się, że następnym razem mogą stracić nawet cały dobytek. - Nurt wody roztrzaskał drzwi garażu, piwnica jest zalana, fundamenty podmoknięte - wylicza straty załamana pani Teresa. - Nasz dom został postawiony przed wojną. Następnej takiej wody może nie wytrzymać.
Mieszkańcy ul. Klikuszówka w Nowym Targu zgodnie twierdzą, że zawinił Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Nowym Targu. Bo mimo próśb i pism nic z potokiem nie zrobił. - Teraz to nawet od nas nie odbierają telefonów - skarży się Saliszewska. - Nasze pisma pozostają bez odzewu. Gdyby posłuchali naszych uwag i choćby powiększyli przepusty, to takiej tragedii by nie było.
Tadeusz Kois, zastępca dyrektora ds. Zarządu Zlewni Górnego Dunajca w Nowym Targu bezradnie rozkłada ręce. - Koryto potoku Klikuszówka jest zbyt małe i przy takiej wodzie zawsze będzie mieszkańców tam zalewało - mówi.
Jak dodaje, aby koszmar ludzi się skończył, potrzeba od nowa przygotować cały projekt regulacji potoku. Na to jednak nie ma pieniędzy i w najbliższym czasie nie będzie. Mieszkańcy pomocy próżno szukali też u władz miasta. Jak zaznacza Saliszewska, burmistrz Marek Fryźlewicz, co prawda wysłuchał jej, ale stwierdził, że nic nie może poradzić.
- Miasto w korycie rzeki nic nie może zrobić - podkreśla Piotr Rayski-Pawlik, doradca burmistrza ds. komunikacji społecznej. - To sprawa RZGW. Miasto natomiast aktywnie pomaga przy porządkowaniu bałaganu, jaki wyrządziła sobotnia ulewa. Na Klikuszówce działają ekipy sprzątające. Pomagają wywozić śmieci.
Poszkodowani przez nawałnicę mogą liczyć jedynie na ubezpieczyciela. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej pomoże tylko najbiedniejszym. - Jeśli ktoś stracił dach nad głową, nie ma gdzie mieszkać lub szkody w dobytku są bardzo duże i rodzina nie ma jak sobie poradzić, na pewno pomożemy - wyjaśnia Elżbieta Całusińska, dyrektorka MOPS w Nowym Targu. - Każdy przypadek będzie rozpatrywany indywidualnie. Z tego co wiem, takich osób na razie - po sobotniej ulewie - nie ma. Natomiast w kwestii naprawy szkód typu zalana piwnica czy na przykład zalany samochód, poszkodowani muszą zwrócić się do swojego indywidualnego ubezpieczyciela.