Maor Melikson: Życie mija szybko
Pora oddać głos Maorowi. - Trzy operacje, po których zostałem z jedną nogą zielonego olbrzyma i drugą somalijskiego nastolatka, plus mały zawał serca uświadomiły mi, że życie mija szybko – pisze prosto z mostu w streszczeniu autobiografii.
A w jednym z wywiadów przyznał: - Przeszedłem zmianę wewnętrzną. Zawsze byłem introwertykiem, raczej zamkniętym facetem, ale po kilku medycznych historiach, które przybliżyły mnie do spotkania z tamtym światem, postanowiłem bardziej się otwierać, wyjść do ludzi, m.in. dlatego chciałem napisać książkę.
Za pisanie zabrał się, gdy poczuł pustkę po zakończeniu piłkarskiej kariery (a ostatni mecz zagrał w grudniu 2019 r.). O tym, że z tych historii powstanie coś do przeczytania dla wszystkich, zdecydował po śmierci taty, potraktował to wręcz jako obietnicę mu złożoną. - Napisałem rozdział o moim ojcu i do tej pory go nie przeczytałem. Nawet mówienie o tym jest dla mnie bardzo trudne - stwierdził zapytany o to, która część książki wiąże się z największymi emocjami.

Na przeciwnym biegunie są historyjki ocierające się o śmieszkowanie... - Generalnie książka wydaje się ciekawa. Z anegdotami też pozasportowymi, np. taką, że miał w dzieciństwie psa, który puszczał bąki przy ludziach przy stole i uciekał - mówi Paweł Chról, hebraista z Krakowa. - Książka ma też zabawną promocję: "dla tych, których pies ma nietypowe upodobanie do jedzenia papieru", "dla tych, którzy cierpią na książkofobię", itp.
Dodajmy, że pies Meliksona, już nie ten z dzieciństwa, dostał imię "na cześć" pewnego piłkarza. Ozil.
Melikson. Piłkarz, który grał po wstrząsie mózgu
Interesują was pewnie kulisy piłkarskiej szatni. No, nie brakuje ich tutaj. Jak historia z Beer Szewy, gdy na WhatsAppie, we wspólnej grupie szkoleniowców i piłkarzy, trener obwieścił, że trening następnego dnia odbędzie się nie rano, ale wieczorem. Jeden z piłkarzy zareagował na to pełną przekleństw "głosówką". Chciał ją wysłać kumplom z drużyny, wysłał do wszystkich...
38-letni Melikson odkrywa przed czytelnikami swoje zdrowotne perturbacje. Pisze o meczu, podczas którego – zacytujmy - „zapytałem sędziego, gdzie jesteśmy”, „Ofira Davidzadę (kolegę z drużyny) spytałem, kim jest i dlaczego wydaje mi się znajomy”, a przed rozpoczęciem II połowy “dopytałem innych zawodników, w jakich strojach gramy i przeciwko komu”. Dopiero wtedy ktoś zadecydował, że Maor dalej grać nie powinien. Później okazało się, że na początku meczu doznał wstrząśnienia mózgu. No i grał tak 40 minut…
"Błaszczykowski był za mną, Lewandowski przeciwko"
Trzy i pół miesiąca po tych wydarzeniach w Aszdod, pod koniec stycznia 2011 roku, Melikson wylądował w Krakowie. Pamiętacie pewnie, jak się to potoczyło – w mocnej Wiśle swoją grą naprawdę potrafił zrobić wrażenie. Wywalczył z nią mistrzostwo Polski, w lutym 2012 dostał polskie obywatelstwo (jego mama urodziła się w Legnicy). A przypominacie sobie, jak Franciszek Smuda budował drużynę na Euro 2012? No to Maor był częścią jego “międzynarodowego” planu...
Całą historię Melikson opowiedział teraz ze szczegółami w książce.
“Trener reprezentacji Polski skontaktował się ze mną i umówił na spotkanie w Krakowie. Przed rozpoczęciem treningu prezes klubu wezwał mnie do swojego gabinetu, byli Smuda i przedstawiciel PZPN. Ja poprosiłem Maaskanta, mojego holenderskiego trenera w Krakowie, aby też nam towarzyszył. W rozmowie Smuda powiedział mi, że obserwuje mnie od dawna i dał mi do zrozumienia, że chce, abym grał w reprezentacji Polski.
Wziął kartkę papieru i narysował ustawienie ze mną jako “dziesiątką”, za Lewandowskim (...) Dał mi do zrozumienia, że ja, Lewandowski i Jakub Błaszczykowski z Dortmundu jako jedyni z drużyny będziemy mogli prowadzić przy okazji Euro własne kampanie, poza kampaniami PZPN i reprezentacji. Tylko nasza trójka będzie mogła podpisywać kontrakty ze sponsorami innymi niż sponsorzy reprezentacji Polski”.
Jak zakończyła się ta historia – wiemy. Maor nie skorzystał z możliwości gry w reprezentacji Polski. I, jak przyznaje, niemal wszyscy wokół niego stukali się w czoło...
Przypomina też: “Swoje zdanie na temat mojej ewentualnej gry w reprezentacji Polski wyrazili jej zawodnicy. Błaszczykowski, który jest świetnym zawodnikiem Wisły Kraków, a był wówczas kapitanem reprezentacji i zawodnikiem Dortmundu, był za. Stwierdził, że jest pewien, że mogę im wiele dać. Po drugiej stronie był Lewandowski. Powiedział, że wolałby, aby w drużynie grało jak najwięcej Polaków i jak najmniej obcokrajowców z polskimi paszportami – a oprócz mnie w drużynie było jeszcze trzech”.
Tak oto Melikson nie trafił do grupy "farbowanych lisów" w reprezentacji Polski. W Wiśle Kraków spędził dwa lata, od jego wyprowadzki z Krakowa minęło już lat dziesięć. Teraz, po zakończeniu kariery pracuje w Hapoelu Beer Szewa jako asystent trenera.
Melikson o książce: "Lekka lektura z dużą dawką humoru"
Niecierpliwicie się pewnie – halo, a gdzie tytuł? Nie ukrywamy - to był hamulec przy przedstawianiu Wam, drodzy czytelnicy, książki Maora w tym miejscu. Translator Google, narzędzie potężnie pomocne, przy meliksonowym דרדלה לחיבורים niestety rozłożył ręce - ale tak to już bywa, gdy mamy do czynienia z grepsem, grą słów, kontekstem.
Z pomocą przyszedł fachowiec, przywołany tu już Paweł Chról z Klubu Hebrajskiego, który mocno pochylił się nad tematem:
- Skontaktowałem się z Meliksonem. Napisał m.in. że tytuł wybrał po przemyśleniach i konsultacjach z redakcją. Jego zdaniem, dobrze podsumowuje jego karierę: trochę dziwną, specyficzną, trochę powolną, trochę nieplanowaną, trochę niejasną.
W jednym z wywiadów w Izraelu też ktoś go zapytał, o co chodzi z tą nazwą. Melikson odpowiedział: "Jestem jedną z tych osób, które lubią się śmiać, zarówno z siebie, jak i ze świata, zwłaszcza po tym wszystkim, co przeszedłem ze zdrowiem. W mniejszym stopniu chciałem dawać jakiś obraz siebie w tej książce. Chciałem, żeby była to lekka lektura z dużą dawką humoru. Są też momenty poruszające, nawet smutne, ale przede wszystkim chodzi o przyjemność czytania i żeby się w to wciągnąć".
Krakowski hebraista, nauczyciel ojczystego języka Meliksona, wyjaśnia: - Pierwsze słowo דרדלה [dardale] to w piłce nożnej słaby, lekki, nieprecyzyjny strzał - a książka jest między innymi o piłce. Poza tym slangowo może to oznaczać coś słabego, lekkiego, rozlazłego, co pasuje do formy książki, która jest taka lekka, zabawnie rozlazła. Drugie słowo ל - do, a חיבורים to połączenia, powiązania, a w piłce nożnej słupki i poprzeczka razem. Więc można by przetłumaczyć np. lekkim / leniwym kopem w poprzeczkę / bramkę. Dla książki sens jest taki, że to o piłce, ale też o różnych innych rzeczach powiązanych z perspektywą piłkarza i on o tym pisze lekko, trochę leniwie.
- W tytule po myślniku jest jeszcze "inna strona piłki nożnej" - dodaje Paweł Chról.
Na fanpejdżu Klubu Hebrajskiego ktoś zaproponował: "Z dystansu". Chyba o to chodziło Maorowi Meliksonowi.
- Mundial 2022. Terminarz dzień po dniu i wyniki meczów
- Najpiękniejsze WAGs 2022! Zobaczcie najgorętsze partnerki piłkarzy
- Kibice na ulicach Kataru. Przyjechali z całego świata, także z Polski!
- Latem odeszli z Wisły Kraków. Co zdziałali w nowych klubach?
- Mundial w Katarze się zaczął! - zobacz najlepsze MEMY
- Przystojniacy na mundialu. Gdyby nie byli piłkarzami, mogliby iść do Top Model
