Pierwszy mecz determinował przebieg rewanżu. Krakowianki miały tak wielką zaliczkę, że mogły sobie pozwolić nawet na porażkę. Nie musiały się nadmiernie stresować. Mecz miał więc bardzo wyrównany przebieg, a prowadzenie przechodziło z rąk do rąk.
Wiślaczki prowadziły nawet 6-ma punktami 16:10, ale pierwszą kwartę skończyły z bardzo małą zaliczką. Miejscowe odrobiły straty z zapasem i w 15 min wygrywały już 27:22. Potem było 32:27, ale cały czas "na styku". Pruszkowianki miały mały zapas przez prawie całą trzecia tercję, w końcu wypuściły prowadzenie z rąk w 30 min - 47:48. Po chwili je jednak odzyskały (49:48).
To zapowiadało emocje także na czwartą kwartę. Kopiec dzięki "trójce" dała swojemu zespołowi prowadzenie 55:54. Rzut za trzy w wykonaniu Furman dał z kolei lekką zaliczkę miejscowym (59:57) na 4 min przed końcem. A na minutę przed końcem było po 62. W końcu Świeżak rzuciła za trzy na 12 s przed końcem i to przesądziło o triumfie gospodyń.
MKS Pruszków - Wisła Kraków 65: 62 (16:17, 18:14, 15:17, 16:15)
MKS: Giżyńska 14, Świeżak 13, Frojdenfal 8, Furman 8, Preihs 6, oraz Kęsy 9, Zaborska 7, Trzymkowska 0.
Wisła: Kopiec 12, Cykowska 5, Stasiuk 5, Boroń 2, Redłowska 0 oraz Jasiulewicz 23, Kuczyńska 16, Adamaszek 0
