WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Trener Wisły Kraków Radosław Sobolewski zdecydował się ostatecznie na podobne ustawienie jak w Łęcznej. Taktyczne, dodajmy, bo personalia nieco się zmieniły. W wyjściowym składzie i w ogóle w kadrze meczowej zabrakło przede wszystkim najlepszego gracza sobotniego spotkania, czyli Igora Sapały. Powodem były problemy zdrowotne pomocnika Wisły.
W ekipie Puszczy niespodzianek nie było. Takiej jedenastki w sumie można się było spodziewać, a trener Tomasz Tułacz postawił na sprawdzonych w boju ludzi.
Wisła miała od początku przewagę, od początku trzymała piłkę prawie cały czas. Puszcza ograniczała się do szczelnej obrony i szukania swoich okazji po przechwycie. Goście też zwalniali grę, wręcz grali na czas od samego początku. Kewin Komar wybijał piłkę po pół minuty, z autów również trwało to długo. No i oczywiście niepołomiczanie grali twardo, zdecydowanie w obronie. Efekt? Już po dziesięciu minutach gry na ich koncie były dwie żółte kartki.
Taki obraz gry przynosił jednak głównie rozgrywanie piłki w środku pola. Wisła długo nie miała sytuacji. Dopiero w 18 min po dośrodkowaniu Davida Junki głową strzelał Dawid Szot. Niecelnie.
A chwilę później naprawdę dobrą okazję mieli goście. Z pola karnego uderzył Piotr Mroziński, ale skończyło się jedynie na rzucie rożnym, bo dobrze w bramce zachował się Mikołaj Biegański. Dla Wisły to było jednak ostrzeżenie, że przyjezdni ze swoich szans rezygnować na pewno nie będą.
W 21 min Wisła wyprowadziła błyskawiczny atak. Wszystko szło bardzo szybko, a w końcowej fazie piłka trafiła na prawą stronę do Luisa Fernandeza. Ten uderzył mocno ale niecelnie. Trafił tylko w boczną siatkę.
Do ciekawej sytuacji doszło w 24 min, gdy trener Tomasz Tułacz postanowił zmienić Emile’a Thiakane. Powód? Piłkarz Puszczy był mocno pobudzony, miał już żółtą kartkę na koncie, a czerwona wprost wisiała w powietrzu. I szczerze mówiąc Thiakane miał szczęście, bo po jednym z fauli na Josephie Colleyu sędzia miał pewne prawo wyciągnąć żółtą kartkę, w konsekwencji czerwoną. Piotr Lasyk oszczędził Senegalczyka, a wkrótce powędrował on na ławkę rezerwowych. W jego miejsce na boisku pojawił się Kamil Zapolnik i wkrótce miało się okazać jak ważny to był moment.
W 33 min Puszcza miała wrzut z autu. Tym razem rozegrała go krótko, ale Marcel Pięczek już z nogi wrzucił piłkę w pole karne. Tutaj właśnie do Kamila Zapolnika spóźnił się David Junca i zawodnik Puszczy wpakował piłkę głową do siatki.
Strata bramki wprowadziła w szeregi Wisły dużą nerwowość. Mnożyły się proste błędy, straty, złe zagrania. To Puszcza złapała oddech i przycisnęła. Po kilku minutach krakowianie odzyskali inicjatywę, ale było im niezwykle trudno zorganizować się w ataku, bo goście wybijali ich z uderzenia wszystkimi możliwymi metodami. Piłkarskimi, ale też długo wybijali piłkę ze stałych fragmentów gry, leżeli na boisku po każdym starciu. Ale jak trzeba było, to potrafili też uderzyć. I to potężnie! W trzeciej doliczonej minucie pierwszej połowy Puszcza wykorzystała to, z czego słynie. Rzut rożny. Poszło dośrodkowanie, a zupełnie niepilnowany Łukasz Sołowiej uderzył głową. 2:0 dla gości!
Radosław Sobolewski zareagował w przerwie, zrobił dwie zmiany i Wisła ruszyła do ataków. Od początku drugiej połowy krakowianie mieli dużą przewagę, byli w ataku. Docisnęli Puszczę. W 53 min byli bliscy gola kontaktowego, ale David Junca trafił w słupek. W 56 min w sytuacji sam na sam z Kewinem Komarem znalazł się Luis Fernandez, ale za mocno wypuścił sobie piłkę i bramkarz Puszczy ją złapał. Bliski szczęścia w polu karnym był niewiele później Angel Rodado, ale nie trafił w bramkę.
Na pół godziny przed końcem Radosław Sobolewski znów zareagował. Zmienił ustawienie drużyny, wpuszczając na boisko za Josepha Colleya Alexa Mulę. Wisła prawie cały czas była w ataku. Gospodarze cisnęli, robili co mogli, ale tak naprawdę przypominało to bicie głową w bardzo twardy mur. Bo co z tego, że wiślacy mieli np. sporo rzutów rożnych. Nic, kompletnie nic z nich nie wynikało. A Puszcza robiła swoje, minuta po minucie zabijała ten mecz. Niepołomiczanie grali blisko siebie, nawet jak jeden popełnił błąd, drugi natychmiast go naprawiał.
W końcu jednak Wiśle dopisało szczęście. W 84 min na strzał z dystansu zdecydował się Alex Mula. Po drodze był jeszcze rykoszet i piłka wpadła do siatki obok zupełnie zaskoczonego Kewina Komara. Krakowianie przy ogłuszającym dopingu szukali wyrównania, ale wystarczył jeden wypad Puszczy, pech Borisa Moltenisa, który się pośliznął, piłkę przejął Lucjan Klisiewicz i w sytuacji sam na sam z Mikołajem Biegańskim postawił kropkę nad „i” na awansie Puszczy do finału. Ten sam zawodnik zdołał jeszcze dobić Wisłę kolejną bramką.
Wisła Kraków - Puszcza Niepołomice 1:4 (0:2)
Bramki: 0:1 Zapolnik 33, 0:2 Sołowiej 45+3, 1:2 Mula 84, 1:3 Klisiewicz 90+1, 1:4 Klisiewicz 90+4.
Wisła: Biegański - Colley (60 Mula), Łasicki, Moltenis - Szot (46 Jaroch), Duda (90+2 Żyro), Tachi (46 Igbekeme), Junca – Fernandez - Villlar, Rodado.
Puszcza: Komar - Mroziński, Wojcinowicz, Sołowiej, Jakuba - Siemaszko (66 Bartosz), Hajda, Serafin, Pięczek (66 Frelek) - Thiakane (24 Zapolnik, 77 Stępień) – Kidrić (77 Klisiewicz).
Sędziował: Piotr Lasyk (Bytom). Żółte kartki: Duda, Łasicki - Thiakane, Serafin, Komar. Widzów: 23 989.
- Kraków piłką podzielony. Które osiedla i dzielnice są za Cracovią, a które za Wisłą?
- Lista przebojów Wisły Kraków! TOP 20 przyśpiewek na finał Pucharu Polski
- Góralskie królestwo Marty i Dawida Kubackich. W Szaflarach zbudowali piękny dom
- Hiszpańska ofensywa w Wiśle! Piłkarze "Białej Gwiazdy" na prywatnych zdjęciach
- Strzelcy bramek dla Cracovii
- Tajemnice obiektów Wisły Kraków. Zaglądamy we wszystkie zakamarki
