- Dla nas to wielka chwila - cieszył się po meczu Piotr Piecuch. - Mamy w tej lidze bardzo niski budżet, gramy w znacznym stopniu wychowankami. Tworzy się jednak zespół i jeszcze kilka niespodzianek będziemy chcieli sprawić. Zrobimy na pewno wszystko, żeby się utrzymać. Gramy dla kibiców. Nie przez przypadek używamy historycznej nazwy „Wawelskie Smoki”. Oczywiście mamy świadomość, że nie możemy porównywać się do osiągnięć legendarnej drużyny, ale samą nazwą chcemy przyciągać kibiców. Mamy nadzieję, że to pójdzie w dobrą stronę, że utrzymamy się w I lidze. A później, może za dwa, trzy lata pomyślimy nawet o ekstraklasie. O tym marzymy.
Trener Piotr Piecuch przed sezonem mówił o trudnym terminarzu, a jednak już w drugim meczu udało się jego koszykarzom pokonać zespół, który „na papierze” wygląda zdecydowanie lepiej.
- Dobrze graliśmy już w Warszawie w dwóch pierwszych kwartach - mówi trener Wisły Chemart o inauguracji z Dzikami. - Później nasza gra „siadła”. Przegraliśmy tam zasłużenie, bo po przerwie nie podjęliśmy walki. Trener Wałbrzycha Łukasz Grudniewski mówi, że to jest… „indiańska liga”. Wygrywa ten, kto biega, walczy. I tak było w meczu z Kotwicą. Wytrzymaliśmy do końca, choć była bardzo nerwowa końcówka. Zrobiliśmy w niej dużo błędów, ale przyjedzie jeszcze czas na analizę. Na razie jest czas na chwilę na radości.
Wiślacy, wygrywając z Kotwicą, pokazali, że mogą zdobywać punkty w I lidze. Powinno im to dodać sporo wiary w siebie. - W okresie przygotowawczym przegrywaliśmy sparingi z I-ligowcami - mówi Piecuch. - Może niedużo, ale jednak gdzieś to w głowach zostaje. Z Dzikami były już pierwsze oznaki, że można powalczyć. Tym razem chłopaki wyszli z dobrym nastawieniem psychicznym. W miarę dobrze realizowali nasze założenia na ten mecz.
Jednym z bohaterów sobotniego meczu z Kotwicą był Michał Chrabota, który w czwartej kwarcie zdobywał bardzo ważne punkty, odbierając jednocześnie gościom nadzieję, że mogą w Krakowie odrobić straty.
- Michał to duży talent – podkreśla Piecuch. - Pierwszy mecz w Warszawie kompletnie mu nie wyszedł. Teraz też początek miał mocno przeciętny, ale „odpalił” rzeczywiście w ważnym momencie. Mam nadzieję, że dla niego to będzie taka odskocznia, żeby prezentować się z jak najlepszej strony w każdym spotkaniu. Potencjał ma na pewno bardzo duży.
Mecz Wisły Chemart z Kotwicą Kołobrzeg pokazał również, że warto oglądać w akcji „Wawelskie Smoki”. W sobotę do hali przy ul. Reymonta przyszło ok. 200 widzów. Trener Piotr Piecuch liczy, że z czasem będzie ich coraz więcej.
- Na razie z racji sanitarnych rygorów musimy ograniczać liczbę widzów - tłumaczy szkoleniowiec. - Na razie możemy wpuszczać około 300 osób, więc jeśli ktoś chce oglądać koszykówkę, zapraszamy. Mam też nadzieję, że w ciągu kilku najbliższych miesięcy pandemia będzie się powoli kończyć i będziemy mogli wpuszczać więcej widzów. A my postaramy się tworzyć, jak najlepsze widowiska.
- Byli piłkarze Wisły zmienili kluby. Lucas, syn Clebera, jest w Grecji
- Miłość do klubu wyrażona na ciele - tatuaże kibiców Wisły
- Wisła Kraków wzmocniła się rzutem na taśmę
- Ci piłkarze Cracovii mają walczyć o tytuł mistrza
- Tak polskie zawodniczki ozdabiają swe ciała
- Zobacz, jak wygląda Wisła Kraków po transferowej rewolucji
