WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Ten mecz powinien być dobrą lekcją dla trenera Adriana Guli. - Trudno przyjąć taką porażkę. Z mojej perspektywy przesądziły detale. Przede wszystkim jeśli chodzi o efektywność - podsumował sprawę po końcowym gwizdku słowacki szkoleniowiec. I na pewno jest w jego słowach sporo racji, bo gdyby Wisła w niektórych fragmentach tego meczu zagrała efektywnie, czyli po prostu wykorzystała szanse, które wykreowała, to trzy punkty zostałyby w Krakowie.
Uderzające jest jednak coś innego. Coś, co można by nazwać nonszalancją, brakiem koncentracji. Wisła Guli chce bowiem rozgrywać pieczołowicie piłkę od bramki. Jeśli rywal zakłada pressing, a Raków robił to dobrze, trzeba być cały czas w pełni skoncentrowanym, by jakimś błędem technicznym, niedokładnym podaniem nie oddać piłki rywalowi, nie napędzić jego ataku. I takich właśnie potknięć wiślacy mieli w niedzielne popołudnie sporo. A co gorsza, wiele z nich było zrobionych nawet bez nadmiernej presji rywala. Nie wydaje nam się, żeby umiejętności techniczne piłkarzy Wisły były aż tak skromne, żeby nie potrafili podać dokładnie na dziesięć, piętnaście metrów. Wniosek może zatem być tylko jeden - takie błędy to nic innego, tylko brak koncentracji właśnie. I nad tym podopieczni Guli przed kolejnymi meczami muszą popracować bardzo mocno.
On sam zresztą też widzi ten problem, o czym świadczą jego słowa:
- Moja opinia jest taka, że nasze problemy to była kwestia koncentracji, bo w pierwszej połowie wychodziliśmy lepiej spod pressingu. A później, już przy grze w przewadze, wyglądało to gorzej. Przez to Raków zbierał nie tylko pierwsze, ale i drugie piłki.
Wisła Kraków. Zobacz kibiców „Białej Gwiazdy” na meczu z Rak...
Gula Wisłę prowadzi krótko, wciąż uczy się tego zespołu. Poznaje mocne i słabsze strony poszczególnych zawodników. Same treningi i gry kontrolne sprawy nie załatwią. Inny jest bowiem choćby poziom stresu w meczu mistrzowskim, inny w sparingu. Dla piłkarzy to szansa, żeby przekonać trenera do siebie, ale druga strona medalu jest taka, że widać również ich mankamenty. Np. taki Nikola Kuveljić, jak miał problemy z kryciem przeciwników w poprzednim sezonie, tak ma je i obecnie. Widać to było jak na dłoni przy pierwszym golu dla Rakowa, gdy Marcin Cebula przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów. W tym kontekście dobrze, że kontuzja Gieorgija Żukowa nie wykluczy Kazacha na dłużej z gry i że wrócił do niej Patryk Plewka. Coraz mniej jest bowiem osób, które wierzą, że Kuveljić w Wiśle zacznie grać na miarę oczekiwań.
Teraz przed Wisłą dwa mecze z teoretycznie słabszymi rywalami, czyli Stalą Mielec i Górnikiem Łęczna. Tylko, że najgorszą rzeczą, jaką mogliby wiślacy teraz zrobić, to uwierzyć, że te mecze same się wygrają. Tak jak najwyraźniej uwierzyli w niedzielę, gdy przyszło im grać w przewadze…
- Ranking TOP 15 najpiękniejszych plaż nad Bałtykiem. Są zachwycające!
- Transfery byłych piłkarzy Wisły. Sezon 2021/22
- Oszałamiająco piękne WAGs w polskim futbolu. Znów pojawią się na trybunach!
- Szczegółowy program i wyniki IO Tokio
- Wisła sfinalizowała kolejne wzmocnienie z zagranicy
- Wieczysta już ze Smudą. Pierwszy trening IV-ligowca z byłym trenerem kadry
