WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Przed pierwszym gwizdkiem można było pomyśleć, że niebo zlitowało się nad wiślakami. W Podujevie dosłownie w kilka godzin zrobiło się pochmurno, zerwał się lekki wiatr, a temperatura spadła. To były normalne warunki do gry, nie było już mowy o wielkim upale.
Trener Kazimierz Moskal w porównaniu do meczu w Krakowie zdecydował się na jedną zmianę w składzie. W miejsce Patryka Gogóła zagrał Mateusz Młyński. A to z kolei oznaczało małą roszadę taktyczną, bo do środka został przesunięty Olivier Sukiennicki, a właśnie na lewej flance wylądował „Młynek”.
W pierwszych minutach lepiej na swoim boisku czuli się gospodarze. Ruszyli oni dość odważnie do przodu, szukali gola, choć mówiąc obrazowo, więcej w tym wszystkim było dymu niż ognia.
Ogień pokazała za to w 8 min Wisła, która po szybkim ataku miała stuprocentową okazję na gola. Angel Baena tak wyłożył piłkę Olivierowi Sukiennickiemu, że ten miał przed sobą tylko bramkarza Llapi. Strzelił jednak fatalnie, wprost w niego i Iliyr Avdyli nie musiał się nawet jakoś specjalnie wysilać, żeby obronić ten strzał. Pomocnik Wisły do siatki trafił w 16 min, ale sędzia gola nie uznał z powodu spalonego.
Dwie minuty później dobrą okazję po akcji z Angelem Rodado miał Rafał Mikulec, ale strzelił za słabo i wprost w bramkarza. To mogło się zemścić dosłownie chwilę później gdy sprzed pola karnego groźnie uderzył Elvir Gashijan. Anton Cziczkan musiał się trochę wysilić, żeby odbić piłkę po tym uderzeniu. Gashijan sprawdził Cziczkana ponownie trzy minuty później i znów bramkarz Wisły był na miejscu. Jeśli ktoś jednak rzeczywiście sprawiał wiślakom problemy, to właśnie Elvir Gashijan, który na prawym skrzydle był bardzo aktywny. Inna sprawa, że nie powinien on dokończyć pierwszej połowy, bo mając na koncie żółtą kartkę sfaulował Mateusza Młyńskiego. I było to przewinienie ewidentnie na kolejną kartkę. Sędzia z Malty oszczędził jednak pomocnika Llapi.
Początek drugiej połowy był nerwowy. Z obu stron. Więcej było szarpanej gry, prostych strat niż składnych akcji. Gospodarze wciąż nie potrafili wykreować jakiejś stuprocentowej okazji, Wisła miała problem, żeby w ogóle odpowiedzieć jakimś sensownym atakiem. Ba, miała problem, żeby dłużej utrzymać się przy piłce, wymienić kilka podań. Ale w końcu się udało. I to jak! W 58 min piłka krążyła jak po sznurku między wiślakami. W końcu na prawej stronie Angel Baena zagrał prostopadle do Bartosza Jarocha, ten dośrodkował w pole karne, a tutaj Angel Rodado ubiegł Muhameda Huseiniego i uzyskał gola dla Wisły.
Ten gol nie zabił jednak meczu. Wprost przeciwnie, gospodarze, którzy już kompletnie nie mieli nic do stracenia, ruszyli na całego. W 74 min Ardit Tahiri obrócił się z piłką w polu karnym mimo asysty Patryka Gogóła i Giannisa Kiakosa i kopnął do siatki. Mieliśmy 1:1 i jeszcze większe emocje. Przyznać jednak trzeba, że końcówkę Wisła zagrała mądrze. Starała się trzymać piłkę, wybijała rywali z rytmu. To wystarczyło. W samej końcówce krakowianie jeszcze przesądzili o wygranej, gdy zwycięską bramkę strzelił Giannis Kiakos. Teraz w II rundzie eliminacji Ligi Europy czeka już Rapid Wiedeń. Pierwszy mecz w Krakowie 25 lipca o godz. 18.
KF Llapi Podujevo - Wisła Kraków 1:2 (0:0)
Bramki: 0:1 Rodado 58, 1:1 Tahiri 74, 1:2 Kiakos 90.
Llapi: Avdyli - Emini, Huseini (64 Tahiri), Krasniqi, Blakcori - Musolli, Namani (77 Veliu) – Gashijan (77 Hasani), Baftiu, Maliqi (64 Ahmeti) – Januzi (64 Cernaverni).
Wisła: Cziczkan - Jaroch, Uryga, Colley, Mikulec - Carbo, Sapała (60 Gogół) - Baena (79 Kutwa), Sukiennicki (87 Starzyński), Młyński (60 Kiakos) - Rodado.
Sędziował: Trustin Farrugia Cann (Malta). Żółte kartki: Blakcori, Gashijan, Krasniqi - Uryga.
