Brak zorganizowanego dopingu nie przeszkodził specjalnie pozostałym kibicom wspierać drużynę Macieja Stolarczyka. Szczególnie widoczne i słyszalne było to w drugiej połowie, gdy Wisła starała się odrobić straty. Już po zakończeniu spotkania w internecie rozgorzała dyskusja, w której większość kibiców jasno wyraziła swoje stanowisko, że jest przeciwko jakimkolwiek protestom i jednocześnie przeciwko wywieszaniu flag z symbolami Sharksów. Większości podobał się też taki, może nieco chaotyczny, ale spontaniczny doping.
W Wiśle nie chcą mieć jednak jeszcze jednego problemu, dlatego klub jest otwarty na dialog z kibicami. Na razie poza wpisami na Twitterze pomagającego Wiśle Jarosława Królewskiego oraz prezesa Rafała Wisłockiego nikt z klubu oficjalnie nie wypowiadał się na temat dialogu z kibicami. Nieoficjalnie przy ul. Reymonta usłyszeć można jednak, że choć klub na rozmowy jest gotowy, to na wpuszczanie kontrowersyjnych flag zgody nie będzie. W tej kwestii obwiązuje hasło – ani kroku w tył. Nikt w sytuacji, w jakiej znalazła się Wisła, nie pozwoli sobie na kolejne nadszarpnięcie wizerunku klubu.
Temat o tyle jest palący, że najbliższy mecz, jaki Wisła rozegra na swoim stadionie, to derby z Cracovią. Na ten moment wiadomo, że na to spotkanie klub z ul. Kałuży dostanie minimum 1500 biletów. Możliwe jednak, że będzie ich nawet 2000 wejściówek. Derby Krakowa od lat toczyły się w atmosferze dalekiej od jakichkolwiek standardów. Skandaliczne oprawy, burdy, obrzucanie racami sektora gości to tylko nieliczne przykłady tego, co działo się podczas tych spotkań. Wyjątkiem były ostatnie derby, te rozegrane na stadionie Cracovii, gdy na stadion wpuszczone zostały tylko dzieci. I wtedy skończyło się jednak zgrzytem, gdy dopingujące wiślaków dzieciaki zagłuszane były dopingiem puszczanym z głośników.
Teraz znów na derbach będą kibice obu drużyn. I szczególnie dla Wisły, jako organizatora tego meczu, będzie to duży test, który da odpowiedź na pytanie, jak radzi sobie z walką o normalność na trybunach.