Wisła Kraków pokonała Lechię Gdańsk 1:0. Mecz nie stał na jakimś olśniewającym poziomie, ale dla piłkarzy z ul. Reymonta najważniejsze było przerwać serię meczów bez zwycięstwa. Ta sztuka im się udała. I Michał Probierz może pracować nieco spokojniej. Zresztą dostał on wczoraj poparcie również od kibiców, którzy wywiesili transparent z napisem “Sto procent poparcia dla Michała Probierza".
Szkoleniowiec Wisły już przed meczem zapowiadał, że dokona zmian w wyjściowym składzie. Tak też się stało. Na ławkę rezerwowych powędrował Ivica Iliev, a Łukasz Garguła nie znalazł się nawet na niej. Zaskoczeniem była też pozycja Kew Jaliensa, który wystąpił w roli defensywnego pomocnika.
Przed pierwszym gwizdkiem kibice uczcili pamięć zmarłego kilka dni temu 14-letniego Dawida Zapaska. Prawdziwego fana futbolu, który mimo ciężkiej choroby potrafił jeździć na mecze setki kilometrów.
Na boisku od początku inicjatywę przejęła Wisła. Krakowianie grali wysokim pressingiem i nie pozwalali Lechii rozwinąć skrzydeł.
Sami długo utrzymywali się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało przez pierwszy kwadrans. W 16 minucie Wisła zaatakowała jednak skutecznie. Maor Melikson dośrodkował z prawej strony w pole karne, a Cwetan Genkow mocnym strzałem uzyskał prowadzenie dla “Białej Gwiazdy". W tym sezonie był to pierwszy raz, kiedy krakowianie rozpoczynali mecz od prowadzenia. We wcześniejszych czterech spotkaniach musieli bowiem za każdym razem gonić wynik.
Ten gol był jednak jednym z niewielu momentów, wartych odnotowania w pierwszej połowie. Warto jeszcze może wspomnieć tylko o potężnym strzale Cezarego Wilka z ok. 40 metrów, który obronił Michał Buchalik oraz o rajdzie Michała Szewczyka, który przebiegł kilkadziesiąt metrów, ale na mocny strzał zabrakło już młodemu piłkarzowi siły.
Lechia w pierwszej połowie nie zaistniała praktycznie w ofensywie. Goście pierwszy strzał, zresztą niecelny, oddali dopiero w 37 min za sprawą Mateusza Machaja.
Druga połowa rozpoczęła się od bardziej odważnej gry gości, którzy oddali kilka niecelnych strzałów.
Kolejne minuty to jednak głównie walka w środku pola. Z tej szamotaniny trudno było wyrwać się którejś ze stron i przeprowadzić składną akcję.
W końcówce kilka razy szarpnął Razack Traore, ale bez efektów. Lechia jednak w tych ostatnich minutach zdołała przenieść ciężar gry na połowę Wisły. W końcówce krakowianie bronili się momentami nawet rozpaczliwie, ale też Lechia poza strzałami z dystansu nie potrafiła poważniej zagrozić bramce gospodarzy. Dośrodkowania w pole karne przynosiły bowiem jedynie zamieszanie w “szesnastce" i tyle. Wisła utrzymała zatem prowadzenie i wreszcie zgarnęła komplet punktów.
Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 1:0 (1:0)
Bramki: Genkow 16,
Sędziował: Jarosław Rynkiewicz (Gorzów Wlkp.).
Żółte kartki: Burliga, Melikson, Bunoza - Bieniuk. Czerwona kartka: Burliga (90+3 za drugą żółtą).
Widzów: 16 935.
Wisła: Pareiko - Burliga, Czekaj, Bunoza, Frederiksen - Szewczyk (62 Sikorski), Jaliens, Wilk, Melikson (88 Uryga) - Boguski (68 Iliev), Genkow.
Lechia: Buchalik - Janicki, Madera, Bieniuk, Brożek - Surma, Andreu - Deleu (54 Kacprzycki), Traore, Machaj (81 Ricardo) - Rasiak (46 Wiśniewski).