Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Właścicielka "Zielonej Owieczki" o kulisach spotkania Kaczyński-Orban

Katarzyna Janiszewska
Pensjonat "Zielona  Owieczka" oraz właścicielka ośrodka
Pensjonat "Zielona Owieczka" oraz właścicielka ośrodka Michał Gąciarz
W dawnych czasach władcy Polski i Węgier spotykali się na zamku w Niedzicy. Jarosław Kaczyński i Viktor Orban na miejsce swojego spotkania również wybrali Niedzicę. Ale zamiast na zamku zasiedli przy kominku, skromnej Zielonej Owieczki. Z Jolantą Herman, właścicielką słynnego już ośrodka wypoczynkowego - rozmawia Katarzyna Janiszewska

Są jeszcze jakieś wolne pokoje w Zielonej Owieczce?
Oddałam te sprawy menedżerowi. Zainteresowanie jest bardzo duże.

Czyli reklama, jakiej mogą pozazdrościć inni hotelarze.
Nie wiem, czy zazdroszczą. To efekt medialnego szumu, który towarzyszył temu wydarzeniu.

To pozytywny szum?
Zależy, z której strony się patrzy. Z punktu widzenia biznesowego, oczywiście, że tak. Dla mnie osobiście, niekoniecznie. To nie była komfortowa sytuacja. Nie spodziewałam się takiego zamieszania. To się stało z godziny na godzinę, jak tylko media dowiedziały się o spotkaniu. Nie byłam na to przygotowana, nikt mnie nie uprzedzał, że tak to się potoczy. Nie miałam pojęcia, jak się kreuje pewne sytuacje, jak szybko zaczynają one żyć własnym życiem, jak ludzie się zachowują, jak ostre potrafią być komentarze. A ja tylko robiłam swoje. To nie był akt polityczny. Nawet nie wiedziałam, kto przyjedzie.

Naprawdę?
Skontaktowała się ze mną pani z kręgów rządowych, którą znam osobiście, a która była kiedyś w Zielonej Owieczce. Zapytała czy jest możliwość zorganizowania spotkania, zarezerwowania całego obiektu, tak żeby nikogo innego tam nie było.

Nie pytała Pani dla kogo?
To nie ma dla mnie znaczenia. Goście, to goście. Ja ich nie zapraszam do domu, tylko do hotelu. Nie pytam, jaki mają kolor skóry, jakiego są wyznania, jaką opcję polityczna reprezentują. To byłoby nieprofesjonalne.

Kiedy się Pani dowiedziała, kto będzie gościem Zielonej Owieczki?
Dzień przed przyjazdem pana Kaczyńskiego. Wcześniej wiedziałam tylko, że przyjedzie ktoś wysokiego szczebla. Ale nie miałam pojęcia kto, z jakiej partii, w jakim celu. Nie spodziewałam się tej rangi osób. Było to dla mnie szokujące. Ale ponieważ podjęłam się zorganizowania spotkania, to chciałam się z tego jak najlepiej wywiązać.

Ta pani z kręgów rządowych mówiła jakie wymagania mają być spełnione?
Nie było żadnych oczekiwań. Prosiła tylko, żeby było w miarę komfortowo. I niepublicznie. I żebym zadbała o katering, bo w moim ośrodku nie ma kuchni. Zdała się w tej kwestii na mnie. A że mam tu niedaleko zaprzyjaźnioną karczmę, zaproponowałam jedzenie właśnie stamtąd: pstrąga, bo sama bardzo go lubię. I żurek - tradycyjny, góralski, z jajkiem, kiełbasą i ziemniakami. Wszyscy chwalili, i pan Kaczyński i pan Orban osobiście, bo zapytałam, czy im smakowało. Powiedzieli, że znakomite. Poproszono mnie jeszcze o pączki i makowiec, ponieważ było to święto Trzech Króli.

Co panowie pili?
Pan Orban przywiózł w prezencie wino węgierskie. Ja alkoholu nie podawałam. Była kawa, herbata, sok. Na środku stał duży stół, przy którym siedziało kilka osób.

Jak długo rozmawiali?
Od śniadania, czyli od godziny dziesiątej, jedenastej do godziny siedemnastej. Pan Kaczyński i dyplomaci przyjechali dzień wcześniej. Pan Orban w dniu spotkania, między godz. 10 a 11. Po południu mieli jeszcze jechać na zamek w Niedzicy. Ale tak im się widocznie miło rozmawiało przy pączkach i kominku, że nie pojechali.

Kto dorzucał drewna do ognia?
Chyba ochroniarz. Nikt inny tam nie wchodził.

Dużo było ochrony?
Dużo, zarówno ze strony węgierskiej, jak i polskiej, ludzie z Biura Ochrony Rządu. Myślę, że około 100 osób. Wcześniej bardzo drobiazgowo sprawdzali cały pensjonat. To było bardzo pouczające doświadczenie.

Teraz jedni chcą niemal poświęcić to miejsce, a inni zarzekają się, że do Pani nigdy nie przyjadą.
Ludzie nie oceniają tego wydarzenia obiektywnie. Jest dużo emocji. Nieadekwatnych. A ja nie interesuję się polityką. Jestem świadoma, ale nie angażuję się, ani nie emocjonuję polityką.

Głosowała Pani?
Zawsze chodzę na wybory, od 1989 r.

A teraz na kogo Pani głosowała?
Tego nie zdradzę.

Ceni Pani Kaczyńskiego jako polityka?
O polityce nie chciałabym rozmawiać.

Jako człowiek, tak prywatnie, jaki się okazał?
Nie miałam wystarczająco dużo czasu, aby to ocenić. Starał się być uprzejmy. Jest w jego zachowaniu coś szarmanckiego.

A Orban?
Sprawiał wrażenie osoby stanowczej, bardzo konkretnej i skoncentrowanej.

Rozmawiała Pani z Kaczyńskim?
Chciałam porozmawiać o kotach, bo sama jestem kociarą. Oboje jesteśmy miłośnikami kotów, więc mielibyśmy może wspólny temat. Ale tak wiele się działo, że nie było czasu.

Miał jakieś specjalne życzenia?
Zapytałam, który apartament sobie życzy. Odpowiedział, że najprostszy. Taki więc mu przydzieliłam: apartament makowy. Dużo w nim elementów kwiatowych. Zapytałam rano, czy wszystko w porządku. Był zadowolony. Po wizycie usłyszałam od kogoś z ekipy, że chętnie tu wrócą, ale incognito.

Jak Pani myśli, dlaczego wybrano akurat Zieloną Owieczkę?
Podejrzewam, że dlatego, że jest tu domowo, niehotelowo. Panuje intymna atmosfera. Niestety, setki dziennikarzy, którzy oblegali posesję za płotem, nieco tej intymności odebrali. Telewizja TVN na żywo nadawała relację zza płotu. Cały czas ktoś do mnie dzwonił, czegoś chciał. Do tego ochroniarze tłoczący się w ogrodzie. To było niespodziewane, dziwne, no i oczywiście stresujące. Myślałam tylko o tym, żeby się to wszystko nie wymknęło spod kontroli.

Od dawna prowadzi Pani pensjonat?
Nie jestem profesjonalnym hotelarzem. Dwa lata temu skończyłam budowę tego domu, a rok temu wybudowałam drugi dom. To mały, kameralny ośrodek. Spokojne miejsce na uboczu. Przyjeżdżają do mnie rodziny z dziećmi, bo jest ogród, plac zabaw. A gdy już raz przyjadą, to zwykle wracają.

Czym się Pani zajmuje zawodowo?
Z wykształcenia jestem psychologiem. Mam swoją firmę związaną z modą ślubną.

Dlaczego Zielona Owieczka?
Wydawała mi się taka ciepła. Tu, w okolicy, funkcjonują inne nazwy. A mój ośrodek nie jest w góralskim stylu, ja nie jestem góralką, jestem z Krakowa. Myślę, że nazwa też swoje zrobiła w kontekście całego zamieszania. Gdyby się spotkali dajmy na to w hotelu Nad Potokiem, nie stałby się on tak popularny. A tu Zielona Owieczka i takie poważne polityczne spotkanie, samą mnie to zadziwia.

Miała Pani telefony od osób, które chcą wynająć pokój, w którym mieszkał Kaczyński?
Oczywiście, że tak. Ludzie mają potrzebę kontaktu z osobami, które szanują. Wiem, że za chwilę to przeminie, będzie następny wielki news.

Ale na razie można skorzystać i podnieść ceny za apartament makowy.
Nie myślałam o tym. To moje hotelowe przedsięwzięcie nie kręci się wyłącznie wokół pieniędzy.

Co by było, gdyby Pani wiedziała kto przyjedzie?
Nie zastanawiałam się nad tym.

Innych politycznych gości też by Pani przyjęła? Tych kontrowersyjnych ze skrajnej prawicy i lewicy...
Owieczka jest apolityczna. Ja jestem osobą koncyliacyjną. Nie oceniam ludzi. Dzielę ich na dobrych i złych. Trochę było mi przykro, że osobiście zostałam wplątana w politykę. Nawet znajomi mnie pytają, co się stało, że jestem taka aktywna politycznie. Bo miałam zdjęcie z panem Kaczyńskim na pierwszej stronie Gazety Wyborczej. Akurat przypadkiem wychodziłam razem z nim z domu i strzelono nam fotkę zza płotu. Wszyscy się wtedy zaczęli nagle bardzo interesować kim jestem i co robię z panem Kaczyńskim. A ja przecież byłam tylko gospodynią tego spotkania.

Sąsiedzi zazdrościli Pani takich znaczących gości?
Przeprosiłam ich za niedogodności i zakłócenie spokoju. Poszłam i powiedziałam, że będzie trochę zamieszania, bo pan Kaczyński przyjechał. Zrozumieli.

Myślała Pani o tym, że pensjonat może przejść do historii? Może zapadły tu jakieś bardzo istotne ustalenia?
Zaczynam się nad tym zastanawiać, wsłuchiwać i analizować sytuację. I myślę, że było to bardzo znaczące spotkanie.

W dawnych czasach władcy Polski i Węgier spotykali się na zamku w Niedzicy.
No tak. Podejrzewam, że to też miało wpływ na wybór miejsca spotkania. Zamek do 1945 roku należał do Węgrów. I to był taki ukłon w kierunku pana Orbana. Spotkanie odbyło się co prawda nie na zamku, ale w Zielonej Owieczce. Może ona nie tak bardzo przystoi do rangi takiego spotkania. Ale dała radę. Mam nadzieję, że na tej niecodziennej wizycie skorzysta cały region. Bo u nas jest naprawdę pięknie!

***

Spotkanie Kaczyńskiego z Orbanem odbyło się niespodziewanie 6 stycznia. Nie wiadomo dokładnie, jakie tematy były poruszane podczas sześciogodzinnej rozmowy. Spekulowano jednak, że mogły one dotyczyć wspólnej polityki Polski i Węgier względem Londynu. Do spotkania prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i szefa węgierskiego rządu doszło bowiem tuż przed zaplanowanymi na czwartek rozmowami Viktora Orbana z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem.

Jednym z kluczowych projektów rządu Camerona jest ograniczenie dostępu do świadczeń społecznych dla obywateli państw Unii Europejskiej w trakcie pierwszych czterech lat pobytu w Wielkiej Brytanii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska