Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wołyń wciąż woła o prawdę

Bp Tadeusz Pieronek
archiwum gminy
Prawda, jak oliwa, zawsze wychodzi na wierzch. Dlaczego tak wielu zbrodniarzy ciągle jest przekonanych, że uda im się dokonać zbrodni doskonałej? Jeśli takie przekonanie ma dziś coraz mniejsze szanse w stosunku do pojedynczych zabójstw, to tym bardziej nie ma ich w odniesieniu do masowych mordów i do zbrodni ludobójstwa. Trzeba pamiętać, że czym innym jest wiedza o dokonaniu zbrodni, a czym innym prawda, która w związku ze zbrodnią ukazuje jej przyczyny, jej rozmiar, osoby za nią odpowiadające moralnie i prawnie, a także jej wykonawców.

Może najbardziej znanym przypadkiem tego rozziewu między wiedzą o zbrodni, a przypisaniem jej osobom, które ją zadekretowały i wykonały, jest wiedza i prawda o Katyniu i innych miejscach kaźni ponad 20 tys. polskich oficerów, pozbawionych życia przez Związek Radziecki w 1941 r. Informacje o tej zbrodni podali Niemcy, którzy zaatakowali Związek Radziecki 22 czerwca 1941 r., a już 13 kwietnia 1943 r. odnaleźli mogiły polskich oficerów w Katyniu, opublikowali listę zidentyfikowanych ciał i wskazali Związek Radziecki jako winowajcę.

W państwach tzw. demokracji ludowej, w tym i w Polsce, nie negowano faktu dokonania tej zbrodni, ale kłamliwie twierdzono przez dziesiątki lat, że jej sprawcami byli Niemcy. Do tego kłamstwa przyłączył się cały Zachód, z USA, Wielką Brytanią, Francją i innymi państwami, które do dziś nie zdobyły się na pełną publikację tego co wiedziały i motywów, które skłoniły je do tak haniebnego milczenia. Bardziej zależało im na układach z ZSRR niż na ujawnieniu prawdy. Ta prawda jednak ciągle wychodziła na wierzch. W jej ujawnianiu brali udział Polacy rozsiani po świecie, a zwłaszcza Polonia amerykańska, która doprowadziła do tego, że komisja amerykańskiego Kongresu, 1 października 1951 r. orzekła, że odpowiedzialność za zbrodnię katyńską ponosi Związek Radziecki. W końcu, po upadku komunizmu, sama Rosja przyznała się do tej zbrodni. Ale choć 14 października 1992 r. prezydent Borys Jelcyn przekazał w Belwederze prezydentowi Lechowi Wałęsie część dokumentacji tej zbrodni, to do dziś Rosja nie ujawniła całej prawdy.

Z ludobójstwem na Wołyniu było podobnie. Wołyń i dokonane tam przez nacjonalistów ukraińskich czystki etniczne, w których okrutnie zabijano czym popadło i puszczano z dymem całe osady z Polakami w nich uwięzionymi, to też był fakt znany. To trwało lata, od 1940 do 1944 r., ale akcja Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) nasiliła się głównie w 1943 r. Pod hasłem śmierć Lachom, mordowano pojedyncze osoby, całe rodziny, całe wsie. Szczególnie okrutna okazała się tzw "Krwawa niedziela", 13 lipca 1943 r., kiedy UPA, biorąc pod uwagę, że ludność polska uczestniczyła we mszy św. niedzielnej i była dzięki temu łatwym łupem, napadła równocześnie w 99 miejscowościach, mordując bezlitośnie każdego, komu nie udało się uciec z okrążenia. Tę straszliwą masakrę ukrywano przez lata.

Rozmiary tego ludobójstwa są trudne do obliczenia. Badania mówią, że śmierć poniosło od 40 do 200 tys., ale są szacunki sięgające 350 tys. Polaków i osób innej narodowości niż ukraińska. Po stronie ukraińskiej, z ręki Polaków, w obronie czy w odwecie, zginęło ok. 2 tys. Ukraińców. Prawda o tej rzezi, jak nazwano wydarzenia na Wołyniu i w Polsce wschodniej z 1943 r., ciągle czeka na ujawnienie i na przebicie się do świadomości społecznej, zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie. Im wcześniej zostanie ona przyswojona, tym łatwiej będzie żyć Polakom i Ukraińcom w zgodnym i twórczym sąsiedztwie.

Pozostawanie w zakłamaniu zanieczyszcza atmosferę społeczną, budzi podejrzenia i uniemożliwia prawdziwy, owocny dialog, niezbędny do normalnego życia społeczeństw i państw. Początkiem wejścia w taki twórczy dialog jest uznanie winy z obydwu stron, niezależnie od tego jaka jest proporcja tej winy i wzajemne przebaczenie. Bez szczerego przebaczenia nie można się uważać za chrześcijanina. Dlatego z radością witamy wszelkie kroki zmierzające do zbliżenia Polaków i Ukraińców. Cieszymy się ze wspólnej deklaracji polskich i ukraińskich biskupów katolickich, obrządku łacińskiego i greckokatolickiego, która została podpisana i opublikowana w 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej.

To ważny krok, który, miejmy nadzieję, będzie drążył naszą świadomość chrześcijańską, jak niegdyś, w 1965 r. list biskupów polskich do niemieckich, w którym zostały zawarte wielkie słowa dotyczące zbrodni II wojny światowej: Przebaczamy i prosimy o przebaczenie. Oby deklaracja biskupów polskich i ukraińskich przyniosła z czasem podobne rezultaty.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska