Kandydatka PiS-u z pokorą czeka na werdykt sądeczan. Razem z nią czeka kilkudziesięciu sympatyków w tym m.in. nowo wybrani radni.
- To była bardzo intensywna kampania, zwłaszcza, że postawiłam przede wszystkim na bezpośrednie spotkania z mieszkańcami - mówi i dziękuje wszystkim mieszkańcom miasta, którzy zaufali jej w pierwszej i drugiej turze wyborów.
Zdaniem Iwony Mularczyk, miasto potrzebuje prezydenta, który będzie blisko ludzi i ich problemów.
- Spotykając się z mieszkańcami widziałam ich zaskoczenie, że ktoś przyszedł do nich i zapytał o ich codzienne bolączki - opowiada.
Równie istotna, jest zdaniem kandydatki, współpraca różnych szczebli samorządu i władz centralnych.
- Dlatego zapraszałam do Nowego Sącza ministrów, żeby bezpośrednio zobaczyli problemy z którymi borykają się mieszkańcy miasta - tłumaczy.
Dla Iwony Mularczyk była to pierwsza w życiu kampania i jak przyznaje, jej finisz był dosyć brutalny. Koncentruje się jednak na pozytywach, bo jak przyznaje, w Nowym Sączu jest dużo do zrobienia.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Wybory samorządowe 2018. Cisza wyborcza - co oznacza?