Długo namawiany do bokserskiego debiutu Sarara popisał się efektownym wejściem do wagi ciężkiej. Wielokrotny mistrz Polski w kick-boxingu spektakularnie rozprawił się z Zygmuntem już w drugiej rundzie. Najpierw w pierwszej odsłonie „poczęstował” przeciwnika ciosem pod łokieć, po którym nastąpił nokdaun i liczenie, ale najważniejsze wydarzyło się w następnej odsłonie.
Sarara wystrzelił bardzo mocnym ciosem sierpowym z prawej ręki, po którym Zygmunta przed runięciem na deski uratowały liny, na których zawisł na szyi. Sędzia zaczął liczenie, ale szybko przerwał, widząc że zawodnik jest niezdolny do dalszego boksowania.
- To było coś niesamowitego, bo rzadko się zdarza, aby komenda z narożnika zgrała się co do sekundy z akcją zawodnika. A tu doszło właśnie do takiej sytuacji: ja powiedziałem „overhand”, a Tomek w tym samym momencie zadał kończące uderzenie, które wylądowało czyściutko na szczęce. Taktyka idealnie „siadła”, bo oglądałem wcześniejsze walki Zygmunta i zauważyłem, że po zadanym lewym prostym ręka nie wracała mu do gardy, tylko opadała – cieszy się Piotr Snopkowski, trener Sarary.
Kierownik sekcji bokserskiej TS Wisła Kraków odsłania kulisy przygotowań do debiutu Sarary, w które swój wkład miał także… Mariusz Wach. – Tomek stoczył z Mariuszem jeden sparing, ponadto byliśmy u Piotra Wilczewskiego, a pomógł nam też Łukasz Różański – wylicza Snopkowski.
W pojedynku otwierającym galę bezdyskusyjne zwycięstwo odniósł Mateusz Rzadkosz, który w kat. superśredniej zdeklasował Runowskiego.
Za wychowankiem klubu Cios-Adamek Gilowice trudny początek na zawodowstwie, dlatego przyznał, że starcie w Kaliszu miało spory ciężar gatunkowy. Z tej próby były pięściarz „Białej Gwiazdy” wyszedł obronną ręką.
- Chciałem dobrze się zaprezentować, pewnie wygrać i spełnić oczekiwania trenera, a poniekąd także promotora Mariusza Grabowskiego. Dobrze funkcjonował mój lewy prosty, natomiast miałem problemy z prawą ręką, którą teraz trzeba będzie naprawić. Dwa razy przerywałem sesje sparingowe, ponieważ konieczne było aplikowania blokady – zdradza Rzadkosz.
To oznacza, że pojawiające się w okresie przygotowań informacje, że wszystkie założenia są realizowane modelowo, były zwykłym blefem. – Uznaliśmy z trenerem, że nie ma co się z tym afiszować, tylko zostawić problemy dla siebie – wyjaśnia pięściarz.
W najbliższej walce Rzadkosz chciałby stoczyć rewanż z Tomaszem Gromadzkim (w pierwszej był remis), a później sprawdzić się na tle twardego i nieustępliwego Bartłomieja Grafki.