Wadowicka prokuratura badając całą sprawę nie dopatrzyła się żadnych znamion przestępstwa w upublicznieniu wizerunków i nazwisk wadowickiej bezpieki. Jak tłumaczy Jerzy Utrata, prokurator rejonowy w Wadowicach, wystawa była efektem badań historycznych i trudno tutaj mówić o jakimkolwiek łamaniu prawa.
Przypomnijmy, że ekspozycję, która przedstawiała wizerunki byłych funkcjonariuszy UB i SB z Wadowic otwarto 17 września. Przez dwa tygodnie można było oglądać twarze tych, którzy swoją działalnością występowali przeciwko Polsce, dążącej do osiągnięcia wolności.
Wystawa cieszyła się ogromnym powodzeniem. Ludzie oglądali ją od rana do wieczora. Budziła wiele emocji. Jedni uważali, że taka ekspozycja to polowanie na czarownice, inni jak najbardziej ją popierali.
Wśród wszystkich tych osób znalazł się mieszkaniec Wadowic, który uznał, że wystawa ta narusza dobra osobiste bohaterów wystawy i złożył doniesienie do prokuratury. Zażyczył sobie jednak pozostać anonimowy.
- Zawiadamiający zgłaszał między innymi możliwość naruszenia przez organizatorów tej wystawy konstytucji oraz powoływał się też na ochronę dóbr osobistych - mówi prokurator Jerzy Utrata.
Prokuratura nie miała więc wyjścia i musiała wszcząć śledztwo. Jednak zdaniem śledczych historycy, którzy przygotowali wystawę działali w oparciu o ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej.
- Przestępstwa się nie dopatrzono i sprawa została umorzona - mówi Jerzy Utrata.
Sama wystawa zaś wylądowała w garażu Wadowickiego Centrum Kultury.
Instytut Pamięci Narodowej przekazał bowiem 23 plansze na przechowanie do centrum. WCK przechowa ekspozycję dla potomnych.
Z góry natomiast wiadomo, że twarze bezpieki jeszcze niejednokrotnie wywołają kontrowersje w lokalnym społeczeństwie.
Instytut Pamięci Narodowej szykuje bowiem taką wystawę m.in. dla Oświęcimia, czy też Suchej Beskidzkiej. Na kiedy dokładnie zaplanowano te ekspozycje jeszcze nie wiadomo, ale pewne jest, że mieszkańcy tych miast zobaczą twarze osób, które mieszkały w ich otoczeniu i były w bezpiece.