https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Yeti dla Krakowa

Przemek Franczak
Lektura "Gazety Wyborczej" zainspirowała mnie do poszukiwania marketingowych perszeronów, które w cuglach pociągną ogólnoświatową promocję Krakowa. Do zaproponowanych przez dziennik Agnieszki Radwańskiej i Roberta Kubicy dorzucam więc swojego kandydata: niech miasto reklamuje yeti.

Brytyjscy naukowcy znaleźli właśnie w indyjskiej dżungli dowody na istnienie "wielkiej stopy", więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby złożyć jej ofertę szerokiej współpracy. Yeti powinien się zgodzić. Krakowowi zawdzięcza wszak mniej więcej tyle samo co słynni sportowcy. Nic.

Pomysł, by wykorzystać - jak wprost się to określa - tenisistkę i kierowcę do promowania miasta, jest tyleż interesujący co wobec nich niezręczny.

Rozumiem interes gazety (nasza akcja, nasza idea), za to setnie bawią mnie zachwyty ludzi z Biura Promocji Krakowa, którzy nagle odkryli, że wśród obywateli stołecznego królewskiego są ludzie znani nawet poza granicami powiatu limanowskiego.

Co im teraz powiedzieć? Przez lata mieliśmy was w czterech literach, nie chowajcie urazy? Radwańska
z Kubicą stanowią pospołu dumę miasta i jego ciężki wyrzut sumienia. Na sławę pracowali sami,
a jedyne, co Kraków im dał, to adres w dowodzie osobistym. Mało tego, robiąca zawrotną karierę tenisistka do tej pory nie może doczekać się wsparcia władz w sprawie tak błahej jak budowa kortów. Dlaczego więc miałaby zgodzić się na rewanż w postaci udziału w kampanii promocyjnej? Z miłości
do zabytków?

Dla pieniędzy - powie ktoś. Raczej pudło. To jest chyba ten rodzaj biznesu, w którym na czekach zamiast należnych grubych milionów widnieje uścisk dłoni prezesa i dozgonna wdzięczność mieszkańców. I dlatego warto walczyć o yeti. A nuż okaże się, że ma rodzinę w okolicach Wieliczki.
Za wikt, opierunek i parę bardzo dużych butów zrobi nam taką promocję, że hej.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska