Aby odczytać mapę kompleksu przychodni, najlepiej jest stanąć na głowie (obraz jest obrócony o 180 stopni). - Ciężko na tej mapie znaleźć też potrzebny budynek - mówi pani Janina, pacjentka. - Można sobie przy tym kark skręcić. Na szczęście lekarze są blisko - ironizuje Marcin Iżyk.
Czytaj także: Gmina Kraków chce od Kościoła milionów za ziemię
Porządnych map brakuje nie tylko przy wjeździe na teren szpitala, ale również wewnątrz. - U lekarza byłem 20 minut, z czego pięć minut tłumaczył mi, jak wyjść z terenu szpitala. A na korytarzu kolejka ludzi - zauważa Iżyk.
Kiedy pacjenci wydostaną się już od doktora, trafiają na rondo Mogilskie. Tutaj znów zaczynają się biegi na orientację. Autobusy odjeżdżają z górnego poziomu w czterech kierunkach. Tramwaje z dolnego również we wszystkie strony świata. Tablicy z mapą, która kierowałaby ludzi na odpowiedni przystanek brak. A z kliniki przychodzą tu nie tylko rodowici krakowianie, ale często osoby przyjezdne, nie znające miasta.
Sprawę map zgłosiliśmy władzom szpitala. - Zostanie to wzięte pod uwagę przy projektowaniu nowych informacji wizualnych. To pierwszy tego typu wniosek, jaki do mnie trafił w ostatnich latach - mówi Joanna Wojciechowska, rzecznik praw pacjenta.
Z kolei drogowcy zapewniają, że tablice na rondzie pojawią się po zapowiadanych zmianach tras komunikacji. - Jeśli zamontujemy je teraz i zmienimy przebieg linii, wyrzucimy pieniądze w błoto - tłumaczy Michał Pyclik z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie.
Polecamy w serwisie Kryminalnamalopolska.pl: Grali w karty. W ruch poszedł scyzoryk