Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z tamtego świata Jędrka zawrócił święty Jan Paweł II. Zadziwiająca opowieść rzeźbiarza z Kobylanki

Agnieszka Nigbor-Chmura
Agnieszka Nigbor-Chmura
Wideo
od 16 lat
Mężczyzna trafił do szpitala w ciężkim stanie z tętniakiem mózgu. Miał niewielkie szanse na przeżycie. Dziś mieszkaniec wsi Kobylanka koło Gorlic opowiada, że wrócił do życia za sprawą Jana Pawła II.

Andrzejowi z Kobylanki koło Gorlic do dziś w uszach dźwięczy sygnał karetki pogotowia, która wiozła go na oddział neurochirurgii tarnowskiego szpitala. Diagnoza brzmiała jak wyrok: pęknięty tętniak mózgu w prawym płacie skroniowym. Szansa na przeżycie trudnej operacji - nikła, zaledwie dwa procent.

Na granicy życia i śmierci stanął obok niego Jan Paweł II

Dzisiaj, po dziewięciu latach na wspomnienie zdumiewającego widoku swojego ciała na stole operacyjnym, łzy cisną się mu do oczu. Nie może opanować wzruszenia. Jak mówi, na granicy życia i śmierci stanął obok niego Jan Paweł II. To z ust świętego usłyszał wtedy: Wracaj, to jeszcze nie czas na ciebie!

Z tamtego świata Jędrka zawrócił święty Jan Paweł II. Zadziwiająca opowieść rzeźbiarza z Kobylanki

Andrzej mieszka w przysiółku Pustki, tuż pod lasem, na Górze Jana Pawła II, którą sam tak nazwał. Na bramie ogrodzenia wisi drewniana deska, a na niej wyrzeźbiony napis „Jędrzejówka”.

- Bo ja Jędrek spod lasa jestem - mówi ze śmiechem gospodarz.

Tutaj wszystko ma swój porządek. Na podwórku rządzi rudy kot, w domu Andrzej, podobnie jak w warsztacie. Z lipowych kloców powstają głównie rzeźby i płaskorzeźby świętych. Ostatnia, która wyszła spod jego ręki, zawiśnie w przydrożnej kapliczce. Andrzej mówi, że nie jest fanatykiem religijnym. Nie uważa się też za kogoś wyjątkowego. Twierdzi jednak, że to, iż żyje, jest darem od samego świętego Jana Pawła II.

Wujku Lolku ratuj!

- Pamiętam ten dzień dokładnie. Z samego rana zająłem się gospodarskim obrządkiem. Już od kilku dni z nóg zwalał mnie uporczywy ból głowy. Czułem drętwienie w lewej części ciała, potem wykrzywiło mi twarz, nie mogłem otworzyć też prawego oka - opowiada.

Czując się coraz gorzej, próbował wyjść z pokoju. Chciał zaczerpnąć świeżego powietrza.

- Upadłem przy drzwiach i w tej niemocy spojrzałem na obraz papieża, który wisiał na ścianie mojego pokoju. „Wujku Lolku, ratuj!” - powiedziałem i z trudem doczołgałem się do łóżka - opowiada.

Gdyby nie znajomi, którzy co tydzień przyjeżdżali do gospodarza po wiejskie jajka, pewnie umarłby w swoim domu. To oni zawieźli go na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Gorlicach. Tam szybko usłyszał diagnozę, która nie rokowała dobrze. I to, że musi być przewieziony do Tarnowa.

Andrzej trafił do szpitala w ciężkim stanie z tętniakiem mózgu. Miał niewielkie szanse na przeżycie. Dziś mieszkaniec wsi Kobylanka koło Gorlic opowiada,
Andrzej trafił do szpitala w ciężkim stanie z tętniakiem mózgu. Miał niewielkie szanse na przeżycie. Dziś mieszkaniec wsi Kobylanka koło Gorlic opowiada, że wrócił do życia za sprawą Jana Pawła II Agnieszka Nigbor-Chmura

- Tydzień wcześniej w karetce zmarł mój kolega. Na tętniaka - dodaje. - Miałem świadomość, że może mnie to samo czekać, że mogę do Tarnowa po prostu nie dojechać.

Na miejscu, w szpitalu, czekał już na niego zespół świetnych neurochirurgów: Piotr Barnaś i Piotr Dudziak. W trakcie operacji dołączył do nich prof. Andrzej Maciejczak.

- Pamiętam jeszcze moment, gdy leżałem na stole, a anestezjolog zaczął podawać mi leki. Kazał liczyć: jeden, dwa, trzy, czte.., cz, cz…, zasnąłem - opowiada.

Stał przy swoim ciele, które ratowali lekarze, widział papieża

Andrzej pamięta jakby to było wczoraj. Stał w ciemnym korytarzu, w głębi widział światło, jasne, rażące, ale przyciągające jak magnes. Innej drogi nie było, zmierzał więc w tym, nieznanym sobie, kierunku. Gdy doszedł do jasności, widział szklane drzwi i salę operacyjną. Nad stołem dużą lampę, która oświetlała leżące na nim ciało. Ciekawość przyciągała. Podszed blisko, na półtora metra. Ogarnął go strach, bo nie rozumiał, co się dzieje.

- Stałem niezauważony tuż obok pracujących w skupieniu lekarzy. Spojrzałem na stół i zobaczyłem... swoje ciało. Miałem rozciętą skroń, widziałem krew, w ręku lekarza ssak i szary mózg w odsłoniętej części czaszki - opowiada.

Za plecami poczuł zimno, jakby ktoś otworzył drzwi ogromnej chłodni i usłyszał kroki. Dźwięk był coraz wyraźniejszy. Poczuł jakby uderzenie dłonią w łopatki.

Obejrzał się - jak mówi - i zobaczył sylwetkę papieża. Stał pogodny - taki, jakim pamiętamy go z lat 90. w białej piusce i pelerynie. - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus - powiedział Andrzej. - Zanim mi odpowiedział, zapytałem: To Ojciec też tutaj? - Usłyszał stanowcze: - Wracaj, no wracaj stąd, jeszcze nie pora na ciebie!

Z tamtego świata Jędrka zawrócił święty Jan Paweł II. Zadziwiająca opowieść rzeźbiarza z Kobylanki

Święty Jan Paweł II kazał mu wracać do ciała

Andrzej chciał zrobić krok za świętym, ale ten odwrócił się i gestykulując, powtórzył polecenie: - Wracaj!

- Po chwili zaczął odchodzić w kierunku ściany - mówi nasz rozmówca. - Nie widziałem w niej żadnych drzwi. Wokół oddalającego się papieża unosiła się taka gęsta, biała mgła. Najpierw zniknęła postać, potem ta jasna poświata, a w wąskim oknie pojawiły się zachodzące słońce i różowe chmury. Zostałem sam. Widziałem, że lekarze pracują dalej. Co chwilę ktoś podchodził, a to do jednego, a to do drugiego, ocierając im skronie z potu - mówi.

Wiedział, że musi wrócić, bo tak kazał mu papież

Nie widział jednak ani drzwi, którymi wszedł, ani korytarza.
- Nagle poczułem jakby zasysającą mnie siłę. Wybudzono mnie następnego dnia - dodaje.
Andrzej pewnie przyjąłby niezwykłe spotkanie z papieżem jako piękny sen. Stało się jednak inaczej, po rozmowie z lekarzem.

- Ja z natury ciekawy jestem, więc jak tylko w sali pojawił się profesor, zapytałem go, dlaczego mój mózg jest szary. Odpowiedział pytaniem: Skąd pan wie, że ma ten kolor? Gdy powiedziałem, że widziałem w czasie operacji, potwierdził: „Mógł pan widzieć”. Powiedział też, że moje życie było jak dwa drągi przerzucone nad przepaścią i to, że żyję, to prawdziwy cud.

Dopiero potem dowiedział się, że był reanimowany, bo w czasie trwającego siedem godzin zabiegu odezwała się stara choroba serca. Wtedy uświadomił sobie, że był jedną nogą na tamtym świecie.

Zbudował papieżowi kapliczkę, jako wotum wdzięczności za dar życia

Po chorobie trudno mu było utrzymać dłuto w dłoni. Wykonywał kilka ruchów i musiał odpocząć, ale to świetna rehabilitacja i pasja, z której nie umie zrezygnować.
- Pierwszą figurkę Chrystusa Frasobliwego wyrzeźbiłem, gdy miałem 16 lat. Pewnie kilkaset prac rozdałem bliskim i znajomym - opowiada.

Sprzed domu, gdzie rzeźbi, rozpościera się piękny widok na Bartnią Górę, Magurę Wątkowską, na Kornuty.
- Tamtędy, jeszcze za czasów biskupowania, wędrował nasz papież - mówi Andrzej wskazując na beskidzkie szczyty.

W oknie domu, właśnie w tę stronę, wystawił obraz papieża Polaka. Tego samego, do którego wołał: Wujku Lolku, ratuj! Od tej pory świeci się przy nim wieczna lampka - dziękczynienie za przedłużenie ziemskiej wędrówki.

Andrzej zbudował też drewnianą kapliczkę. Zawisła w niej płaskorzeźba naszego papieża.
- W niej śpiewane są majówki. Tu dziękuję Bogu za dar życia. Tu swoje życie, troski i potrzeby powierzają inni - kończy Jędrek z Kobylanki.

Marsz papieski przeszedł ulicami Gorlic

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska