Upadek futbolowych gigantów
Z jednej strony był to mundial pełen sensacji, a z drugiej paradoksalnie potwierdził, że najmocniejsi są dalej najmocniejsi. Finaliści nieszczęsnych mistrzostw z Rosji 2018 (tam jakoś Niemcy nie zatykali sobie ust ze względu na prawa człowieka, a inni też nie protestowali) znaleźli się w pierwszej czwórce i zdobyli medale. I to było może najciekawsze w MŚ Anno Domini 2022: mieszanka kontynuacji i sensacji, ciągłości i mocnego wejścia „nowego”.
Nie będę opisywał meczów o pierwsze i trzecie miejsce, bo je widzieliśmy, tylko podsumuję „cały ten (piłkarski) zgiełk”.
Po pierwsze: nie ma już futbolowych kontynentów – kopciuszków. Wszystkie kontynenty reprezentowane były w fazie pucharowej. Gdyby Lewandowski strzelił karnego z Meksykiem, a Milik nie w poprzeczkę, tylko niżej z Arabią Saudyjską i Biało-Czerwoni wygraliby grupę, to jako żywo nie wiem, kto by wygrał mecz Polska - Australia. Wniosek jest prosty: poziom zawodowej piłki na świecie wyrównał się i choć na mundialu były kraje, które sportowo odstawały, jak chociażby gospodarz – Katar, to jednak widoczna była ta sama tendencja, którą w bardzo wielu dyscyplinach można było zauważyć na IO w Tokio. To znaczy poprzeczka wszędzie poszła w górę, Afryka potrafi bić Europę a Azja takoż. Dwie drużyny z Azji właśnie w fazie pucharowej MŚ, pierwszy raz kraj afrykański w półfinale -to nie zasługa sędziowania czy przypadku.
Awans Polaków
Po drugie: klimat nie przeszkodził mundialowi, ale tylko dlatego, że zmieniono jego datę na listopad i grudzień. Przypomnę, że gdy pierwszemu państwu arabskiemu w historii przyznawano mistrzostwa globu, termin miał być taki jak zawsze. Na szczęście został skorygowany.
Po trzecie : Polacy zanotowali najlepszy wynik od 36 lat, ale – na szczęście! - mało kto z tego jest zadowolony. Czy to świadczy, że często trawiący nas w sporcie swoisty minimalizm nasz naród wyrzuca na śmieci?
Słabe sędziowanie
Po czwarte: zasada, której hołdowała „banda Łysego” czyli sędziowie kierowani przez legendarnego włoskiego arbitra Pierluigi Colinę, czyli „geographic balance” - dobór sędziów do najważniejszych meczów, żeby dowartościować inne kontynenty niż Europa i Ameryka Łacińska- okazała się fatalna w skutkach, bo w półfinale Francja – Maroko sędzia z Ameryki Północnej (Meksykanin) na potęgę krzywdził piłkarzy z północnej Afryki, a w meczu o brąz, arbiter z Azji, miejscowy Katarczyk popełniał wielbłądy przeciwko Chorwacji.
Po piąte: rewelacją turnieju było grające ofensywną piłkę Maroko, które tak jak ma wspaniałych piłkarzy, tak ma kibiców-bandytów, którzy w czasie mundialu zdewastowali kilkanaście aglomeracji w Belgii, Holandii, Francji i Hiszpanii.
Po szóste. Chyba jeszcze nigdy drużyna z pierwszej czwórki nie miała większości graczy urodzonych… poza ojczyzną. Tymczasem teraz na 26 piłkarzy Maroka 14 urodziło się w Europie (choć w marokańskich rodzinach)! Zatem... szukajmy polskich talentów piłkarskich także poza Polską!
