Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójca z Zębu: fascynował go seryjny morderca

Artur Drożdżak
Józef C. w konwoju policyjnym doprowadzany na proces do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. Grozi mu kara dożywocia. W śledztwie przyznał się do winy
Józef C. w konwoju policyjnym doprowadzany na proces do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. Grozi mu kara dożywocia. W śledztwie przyznał się do winy fot. artur drożdżak
Marcin Majerczyk, gimnazjalista z Zębu, najwyżej położonej wsi w Polsce, zginął z ręki 22-letniego Józefa C., który interesował się dokonaniami seryjnego zabójcy z USA Teda Bundy'ego. Oskarżony mówi, że tak naprawdę nie wie, dlaczego zabił...

Tamtego dnia Marcin powiedział, że chce iść na festyn w Zębie. Do starszego brata i jego kolegi rzucił w żartach: pójdziecie tam ze mną, bo nie wiadomo, czy mnie nie zabiją... Wszyscy wybuchnęli śmiechem, Marcin też. To było wypowiedziane w złą godzinę życzenie śmierci. Nikt nie przypuszczał, że się niebawem spełni.

Była połowa wakacji 2014 roku. Za trzy tygodnie Marcin miał iść do III klasy gimnazjum. Uczył się tak sobie. Raz powtarzał klasę, ale jak mówili starzy górale: do rozumu dochodzi się powoli. Marcin już swój rozum miał. Wstawał o 7.00 rano, ubierał strój góralski i szedł na Gubałówkę, gdzie bryczką woził ceprów.

Starszy brat Dawid zdziwił się, że Marcin ma taką ochotę na zabawę, bo bardziej ciągnęło go do koni. Potrafił tydzień nie wychodzić z domu i, jak zapamiętała jego mama Danuta, grał wtedy na gitarze. - On był z nas najgrzeczniejszy - powie potem o nim Dawid.

Festyn na 200 osób

Festyn, to tzw. Strażackie Śpasy, doroczne święto w Zębie, najwyżej położonej wsi w Polsce. Zjechało ze 200 luda, miejscowych była prawie połowa. Marcin poszedł z Dawidem, ale wybrały się też ich dwie siostry: Joanna i Aneta, która na wakacje z rodziną przyjechała z Anglii. Marcin poprosił ją, by go zawołała, gdy będzie wracała do domu.

Aneta przed północą widziała brata i zrobiła mu zdjęcie. Siedział uśmiechnięty, na kolanach miał dziewczynę. Chyba był podchmielony. Około 3.00 nad ranem Aneta postanowiła opuścić festyn. Rozejrzała się, ale nigdzie nie dostrzegła Marcina. Pomyślała, że sam wrócił bez niej. Do domu przez pola to 10 minut drogi. Ale tam nie dotarł.

Zwykły dzień Józefa C.

Festyn był 10 sierpnia, w niedzielę. Józef C. nie czuł się najlepiej, bo dzień wcześniej wypił trochę alkoholu, ale jak każe tradycja, wybrał się rano do kościoła. Był na mszy z rodzicami w Zakopanem na Bulwarach, zjadł obiad, potem kolację. Zamknął się w swoim pokoju i cały dzień nie miał kontaktu z rodzeństwem. Oglądał filmy na laptopie, dłubał w internecie, słuchał muzyki. Koło północy wsiadł do bordowego audi. W bagażniku schował młotek i gumową rękawicę. Ruszył do Zębu. Nikomu z rodziny nie powiedział o tym słowa.

Później policjantom wspomni, że pojechał, jak to określił, na "polowanie". Spotkał w tłumie kumpla, pokręcił się z godzinkę, a w drodze powrotnej zabrał do auta znajomego Sławomira W. i jego dziewczynę. Wysiadła po kwadransie i gdy dalej ruszył, potrącił lusterkiem przechodnia. Tak lekko, w rękę, w której trzymał piwo.

Chłopak nie chciał jechać do szpitala, zgodził się na podwiezienie i wsiadł do auta. Przedstawił się imieniem Damian. W pewnym momencie Józef C. został z nim sam, bo Sławomir W. dojechał do domu. Pokręcili się po okolicy, dojechali do lasu w Brzezinach, gdzie wypalili papierosy. W końcu odwiózł Damiana do domu. Nie miał wobec niego złych intencji, nawet się zaprzyjaźnili.

Podwoził ludzi

Po raz drugi Józef C. pojawił się na festynie około 2.00. Obserwował ludzi z drogi, nie wysiadał z samochodu, tylko patrzył. Zaproponował podwózkę młodym dziewczynom, których imion nie zapamiętał. Wysadził je w sąsiedniej wiosce. Miały może 19-20 lat, dobrze mu się z nimi rozmawiało.

Po raz trzeci wrócił na festyn około 3.30 w jakimś niejasnym celu. Pytał ludzi, czy nie chcą skorzystać z podwiezienia, ale odmawiali. Zawrócił więc i po chwili zauważył młodego chłopaka w kapturze, który chwiejnym krokiem szedł środkiem drogi. 16-latek wsiadł do bordowego audi. Ruszyli. Marcin natychmiast usnął na przednim siedzeniu.

Nieszczęśliwa miłość

Złe myśli Józefa C. dopadły po raz pierwszy cztery lata wcześniej, gdy rozstał się z dziewczyną. To trudny czas dla każdego 18-latka. Od tych myśli chciał uciec i zrobić sobie krzywdę. W ostatniej chwili zrezygnował. Życie potoczyło się dalej.
Wciągnął go wir pracy. Jako hydraulik nieźle zarabiał i było go stać na kupno auta. Zaczął jeździć po kraju z szefem, mieli zlecenia z odległych miejscowości. Pół roku przed festynem złe myśli na moment wróciły. O tym, by kogoś zabić i zobaczyć, jak to jest. Był wtedy prawie miesiąc pod Warszawą, gdzie mieli fuchę.

Stłumił wtedy natręctwa, ale one wróciły tego dnia, w którym odbywał się festyn w Zębie. Pojawiły się po tym, gdy samotnie w pokoju przeglądał strony internetowe na temat seryjnych morderców. Szczególnie jednego z nich, Teda Bundy. W wyszukiwarce wpisywał wówczas frazę: najbardziej nieuchwytny seryjny zabójca na świecie.

Narkotyki Józefa C.

Rodzice mieli sygnały, że z synem dzieje się coś niedobrego. Matka widziała, że dużo czasu spędzał przed komputerem. Podpatrywała, że oglądał filmy, ale wyłączał ekran, gdy wchodziła do niego do pokoju. Dzieci tak zwykle robią. Z ojcem syn miał gorszy kontakt. Raz doszło do ostrzejszego spięcia przed festynem.

Ojciec zauważył, że po północy paliło się światło w pokoju syna, zapukał, poprosił, by otworzył. Syn siedział przed komputerem i wtedy w reakcji na słowa ojca w złości rzucił telefonem, rozbijając szybę w drzwiach. Ojciec chciał wejść i przekręcić klucz, ale syn doskoczył i pięścią rozbił drugą szybę w drzwiach. Poranił się, krwawił. Ojciec dostrzegł, że syn ma rozszerzone źrenice. Obudzeni domownicy opatrzyli ranę.

Ojciec po kilku dniach wrócił do zajścia i powiedział synowi, by przestał brać narkotyki. Syn obiecał, że więcej nie będzie. Przeprosił za incydent z uszkodzonymi drzwiami.

O narkotykach zwierzył się bratu, ale jak często je zażywał i skąd brał, to była jego tajemnica. Gdy wracał z festynu z kolegą Sławomir W. pytał go, czy coś brał, ale 22-latek zaprzeczał. Nie dało się jednak ukryć, autem kierował bardzo niepewnie. Omal nie spowodował stłuczki z dwoma innymi samochodami, no i lekko potrącił pieszego. Gdy po raz trzeci Józef C. pojawił się tej nocy na festynie, zło w nim zwyciężyło.

Ostatnia podwózka

- Wtedy miałem myśli, że kogoś zabiję, że to będzie jego ostatnia podwózka - powiedział śledczym. Zauważył, jak to określił, pijacką postać, idącą środkiem drogi. To młody chłopak wędrował w stronę domu. Zaproponował mu transport, a on wsiadł i od razu zasnął tak mocno, że Józef C. nie zdołał go dobudzić na krzyżówce w Zębie.

Pojechali do lasu w Brzezinach. Tego samego, w którym Józef C. był wcześniej z przypadkowym pasażerem, Damianem.
Wjechał między drzewa, zatrzymał się, zapalił papierosa. Z bagażnika wyjął młotek. Odpiął pasy pasażerowi i mocno szarpnął za łokieć. Obudził go, popchnął przed siebie i zadał cztery uderzenia w głowę. Marcin miał wtedy nasunięty kaptur.

Po zbrodni Józef C. poczuł ulgę, jakby wielki ciężar spadł mu z serca. Tak to opisze w rozmowie z policjantką. Gdy Marcin leżał bez ducha, wyjął mu z kieszeni komórkę i wpisał na niej tylko jedno słowo: sasquatch. To w tłumaczeniu: Wielka Stopa, mityczny stwór z lasów w Ameryce. Ale i tytuł ulubionej piosenki Józefa C., którą śpiewa raper Ice Cube. Tam pada znamienna fraza: jestem seryjnym zabójcą.

Józefowi C.szybko wróciła trzeźwość umysłu, więc zaczął niszczyć dowody zbrodni. Gałęzią zamazał odciski butów i ślady opon auta. Z oddali usłyszał terkotanie traktora i domyślił się, że to pilarze wjeżdżają w las. Wsiadł do samochodu i odjechał. Marcina zostawił w błocie. Teraz już był tylko paniczny strach, że sprawa wyjdzie na jaw. To było nowe doświadczenie dla Józefa C.

Takich skrajnych emocji jeszcze w życiu nie przeżywał. Wrócił do domu, przebrał się, a młotek ukrył w reklamówce w pokoju. Pod osłoną nocy autem pojechał na bezdotykową myjnię w Poroninie i wyczyścił samochód. Rano zaspał do pracy, ale zadzwonił, przeprosił, przyjechał dwie godzny później. W radiu usłyszał o odkryciu w lesie zwłok Marcina. Wtedy dowiedział się, kogo zabił.

Wpadka i proces

Blisko miesiąc żył normalnie, jeździł do pracy, śmiał się. Młotek i reklamówkę ukrył w lesie. Gdy zjawiła się policja, przyznał się od razu. Wpadł przez przypadek, bo śledczy postanowili sprawdzić, czy zabójca nie korzystał z myjni. W końcu na miejscu zbrodni wszędzie było błoto. Na myjni zachowało się nagranie z kamery. To był przełom śledztwa.

Rodzice Józefa C. byli w szoku. Matka zeznała, że syn nie byłby w stanie nikogo skrzywdzić, a ojciec nie krył, że jak trzeba było zabić kurę na obiad, to syn mówił, że nie ma sumienia. Ojciec przypomniał sobie, że nad ranem po festynie zauważył uszkodzone lusterko auta. Poza tym pojazd był czysty, nieuszkodzony. Ojciec nie widział, by syn palił jakieś rzeczy w piecu, ale brakowało w gospodarstwie jednej rękawiczki i młotka. Gdzieś przepadły.

Prokuratorowi Józef C. zwierzył się, że wybierał się na pogrzeb Marcina. Chciał się z nim wtedy pożegnać i go przeprosić w myślach. Nie poszedł, bo tego dnia był w pracy. Proces 22-latka rozpoczął się przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu. Grozi mu teraz dożywocie.

***

Ted Bundy (1946-89)
Seryjny zabójca z USA. W latach 1974-1978 zabił około 100 młodych kobiet, zwykle przy użyciu tępego narzędzia, czasami dusząc je. Był gwałcicielem i nekrofilem. Po ponad dekadzie usilnego wypierania się, w końcu przyznał się do dokonania ponad 30 zabójstw (na terenie 6 stanów Ameryki ).

Wybierając ofiary, podawał się za policjanta czy inspektora straży pożarnej. Wiele z ofiar było przewożonych z miejsca uprowadzenia w odległe miejsca, nawet o 400 km. Dwukrotnie udało mu się uciec z budynków wymiaru sprawiedliwości. Ostatecznie został skazany na śmierć i stracony na krześle elektrycznym w więzieniu stanowym Florydy w Raiford.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska