Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zadał ukochanej Iwonie 120 ciosów nożem, bo poczuł się skrzywdzony

Artur Drożdżak
29-letnia Iwona O. nie przeżyła ataku byłego partnera, gdy otrzymała ponad 120 ciosów nożami w głowę, serce, szyję i ręceHostel Jadowniczanka w Jadownikach koło Brzeska, gdzie w pokoju nr 29 rozegrała się krwawa tragedia pary Oskarżony Piotr S. na sali rozpraw Sądu Okręgowego w Tarnowie doprowadzany w konwoju policyjnym na swój proces
29-letnia Iwona O. nie przeżyła ataku byłego partnera, gdy otrzymała ponad 120 ciosów nożami w głowę, serce, szyję i ręceHostel Jadowniczanka w Jadownikach koło Brzeska, gdzie w pokoju nr 29 rozegrała się krwawa tragedia pary Oskarżony Piotr S. na sali rozpraw Sądu Okręgowego w Tarnowie doprowadzany w konwoju policyjnym na swój proces Michał Gąciarz / Przemysła Malisz
Prokurator chciał dla Piotra S. dożywocia. Sąd Okręgowy w Tarnowie wymierzył karę 25 lat więzienia, ale Sąd Apelacyjny w Krakowie obniżył mu wyrok do 15 lat, bo uznał, że oskarżony nie jest zdemoralizowany...

Sąd Okręgowy w Tarnowie za zbrodnie ze szczególnym okrucieństwem skazał Piotra S. na 25 lat więzienia i zdecydował, że może się ubiegać o przedterminowe zwolnienie dopiero po odbyciu 20 lat w celi.
Sąd Apelacyjny w Krakowie obniżył wyrok do 15 lat, bo przyjął, że Piotr S. nie jest osobą zdemoralizowaną, nie był karany i ma pozytywną opinię w swoim środowisku, a to ważne okoliczności łagodzące. Ten wyrok jest prawomocny.

***

Piotrek zapamiętał, że jego życie skończyło się dokładnie o godzinie 22.39. Tamtego dnia, 24 stycznia 2015 r. odebrał telefon od ukochanej, ale nie odezwała się do niego słowem. Podniósł głos i zapytał: co się dzieje, halo, halo, jesteś tam? Ale po drugiej stronie słuchawki przez dłuższą chwilę była tylko cisza i jakieś jęki. Połączenie jednak nie zostało przerwane i trwało ponad pół minuty.

Piotrek w tamtym momencie był w trasie. Zaniepokojony zdążył zatrzymać ciężarówkę na poboczu i wytężył zmysły. Po chwili zrozumiał, że słyszy sapanie Iwony. Zrozumiał, że jego ukochana właśnie uprawia seks z innym mężczyzną. Doznał szoku.

Idealna para od lat
Parę stanowili od lat. Iwona spod Brzeska, on z okolic Tuchowa. Piotrek S. był kilkanaście lat starszy: dobrze zbudowany, typ zapaśnika. Ona też nie kruszynka i o dużym temperamencie. Pasowali do siebie. Mieszkali u rodziny Iwony, potem u ojca Piotrka w Chorzowie.

Trzy lata spędzili w Holandii, gdzie wyjechali za chlebem. Wrócili, bo u matki Iwony lekarze wykryli raka. Zaraz potem zmarła jej babka i trzeba było się zająć pogrzebem. Piotrek wszystko ogarnął.

Okazało się, że Iwona jest w ciąży, to był szósty miesiąc, ale radość była przedwczesna. Wcześniak zmarł zaraz po porodzie. Piotrek zdążył jeszcze dziecko uznać za swoje. Myślał o związku na całe życie, więc Iwona dostała pierścionek zaręczynowy.

Bardziej ucieszyła się z gotówki, którą jej wręczył. Lubiła zaszaleć. Piotrek brał kredyty w bankach, by ją zadowolić. Rzucił się w wir pracy. Firma transportowa wysyłała go w trasy. Po tygodniowym pobycie w kraju znikał na cztery tygodnie, jadąc na drugi koniec Europy. Wszystko się jakoś układało. Do tego telefonu.

Nie wierzył w tłumaczenia, że tamtego wieczoru była zasapana, bo szarpała się z zięciem pracodawcy. Nie przyznała się do zdrady. W głowie Piotrka trwała galopada myśli. Nie był w stanie się pogodzić z nową sytuacją i dwa tygodnie później rozstał się z Iwoną.

Próba samobójcza z insuliną
Dwa dni potem targnął się na życie. Wstrzyknął sobie insulinę i zażył leki, które popił alkoholem. Odratowano go na toksykologii w Krakowie.

Po wyjściu ze szpitala przyjechał do domu Iwony po swoje rzeczy. Wtedy dowiedział się, że nie była mu wierna od lat. Spakował się i postanowił stanąć oko w oko z rywalem, Piotrem Z. Już wiedział, że Iwona właśnie z nim mieszka w hostelu w Jadownikach.

Przy okazji wyszło na jaw, że Iwona spotykała się równocześnie z Piotrem W., o którym nie wiedzieli dwaj pozostali jej partnerzy. Generalnie miała słabość do mężczyzn o imieniu Piotr.

Prowadziła grę na trzy fronty, ale dla niej to nie był problem. Z Piotrem S. była prawie osiem lat, z Piotrem Z. ponad trzy, z Piotrem W. dopiero zaczęła się widywać. Okłamywała wszystkich, bo pasował jej układ: ona jedna, ich dwóch, a potem trzech.

Po rozstaniu Piotr S. nękał Iwonę telefonami, chciał wyjaśnień i prawdy. Od kiedy go oszukiwała, czy dziecko było jego, na co szły pieniądze, które jej dawał. Rosło w nim poczucie krzywdy. Początkowo chciał sprawiedliwości, potem zemsty, w końcu tylko tego, by długo cierpiała.

Spotkał się z Piotrem Z. i uświadomił mu, że obaj byli zdradzani. Namawiał, by wywieźli Iwonę do lasu, by „się nad nią poznęcać, popastwić”. Nakręcał się złymi myślami. Atakował telefonami pozostałych mężczyzn, członków ich rodzin, Iwonę. Połączenia wykonywał z zastrzeżonego numeru. Straszył pozwem za przestępstwa finansowe. Na Facebooku zamieścił komunikat, że Iwona O. jest manipulantką i oszustką, która prowadziła podwójne życie.

Wizyta w Jadownikach
Kupił cztery noże, w tym jeden duży, 30-centymetrowy, myśliwski i ukrył go w rękawie bluzy. Trzy pozostałe miał za paskiem spodni, gdy 3 marca ub.r. o 7.00 rano pojawił się w hostelu i zapukał do pokoju nr 29. Liczył, że Iwona będzie sama. Nieoczekiwanie otworzył mu Piotr Z. To nie powstrzymało go przed realizacją planu. Zażądał, by Iwona oddała mu laptopa, ale odparła, że to jest jej sprzęt.

- Ale za moje pieniądze! - poniósł głos. Wtedy Iwona wykręciła numer komendy policji i powiedziała: Ciebie nie powinno tu być. Piotr S. wtedy zaatakował, mierzył w plecy. Piotr Z. skoczył na pomoc kochance i próbował blokować uzbrojoną rękę. Siłowali się, leżąc na podłodze twarzą w twarz. Nawet wtedy Piotr S. drugim nożem zadawał Iwonie uderzenia. Już nie krzyczała, a jej koszulka była cała we krwi. W obawie o życie ranny Piotr Z. uciekł z pokoju i zadzwonił po pomoc. W tym czasie Piotr S. dobijał nieprzytomną Iwonę. Zadał jej ponad 120 uderzeń. Biegły sądowy z 28-letnim stażem przyznał później, że takiej masakry nie widział w swojej karierze. Iwona rany miała wszędzie: na rękach, szyi, plecach, w okolicach oczu i krocza. Piotr S. zrobił jej symetryczne cięcia ust tzw. uśmiech jokera.

Gdy policjanci siłą weszli do pokoju, jednemu z nich przyznał się do zbrodni i powiedział, że zabił Iwonę , bo „to zła kobieta była”. Przed ich interwencją zdążył zapalić papierosa i zadzwonił do matki.

Wyrok za „nadzabicie” ofiary
Przed Sądem Okręgowym w Tarnowie przyznał się do zabójstwa Iwony O. i poranienia nożem Piotra Z.

- Wszystko wskazuje na to, że to ja dopuściłem się tych czynów, ale tego nie pamiętam - nie krył. Przekonywał, że widząc roznegliżowaną narzeczoną z innym, poczuł się zdradzony i oszukany.

- Ten widok to była kropla, która przeważyła szalę, bo co innego słyszeć, co innego zobaczyć - nie krył. Sąd nie uwierzył, że oskarżony działał w afekcie, który przyćmił racjonalne myślenie.

Zauważył, że doszło do tzw. nadzabicia ofiary, czyli uśmiercenia jej taką ilością ciosów, które nie były potrzebne, by wywołać tragiczny skutek. Podzielił opinię biegłych, że wielokrotność uderzeń świadczyła o silnym związku emocjonalnym z pokrzywdzoną. I poczuciu krzywdy, którą, w mniemaniu sprawcy, ofiara mu wyrządziła.

Tarnowski sąd skazał Piotra S. na 25 lat więzienia, ale ten wyrok Sąd Apelacyjny w Krakowie obniżył do 15 lat. I to orzeczenie jest prawomocne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska