Fałszywe alarmy polegają na tym, że pracownicy TOZ wzywani są do interwencji w odległych miejscowościach powiatu tatrzańskiego. Po przybyciu pod wskazany adres okazuje się, że ktoś robi sobie głupie żarty.
- Jesteśmy w ten sposób nękani - przyznaje prezes zakopiańskiego TOZ Beata Czerska. - Kilkakrotnie osobiście musiałam jechać w odległe miejsca, bo ktoś zadzwonił, że męczy się tam zwierzęta. Po dotarciu tam przekonywałam się, że takie incydent nie mogły się zdarzyć. Przykładowo pojawiło się zgłoszenie, że w Czarnym Dunajcu ktoś przywiązał psa do drzewa koło cmentarza.
- Żadnego psa tam nie było. W dodatku nie ma tam też drzew - wspomina Czerska. Pracownikom trudno jest odróżnić prawdziwy alarm od fałszywego. - To są telefony od osób dorosłych, nie od dzieci - zauważa Czerska. - Może to osoby przez kogoś inspirowane?
Prezes TOZ uważa, że to złośliwe nękanie. Ponieważ takich telefonów było sporo, Towarzystwo musiało się zwrócić o pomoc do policji. - Takie niepokojące nękanie jest wykroczeniem - mówi nam rzecznik zakopiańskiej policji nadkom. Kazimierz Pietruch.
- Natomiast jeśli policja dostanie fałszywą informacje wynikającą z czyjegoś żartu, to jest bezpodstawne wezwanie. Za nękanie grozi kara grzywny, a za nieuzasadnione wezwanie policji sąd może orzec karę więzienia.