Napięta sytuacja w szpitalu powiatowym w Zakopanem. Po tym jak w ubiegłym tygodniu wojewoda małopolski zdecydował o likwidacji oddziału covidowego, położne liczyły, że wznowi swoją działalność oddział ginekologiczno-położniczy. Tymczasem tak się nie stało. Oddelegowane do pracy na oddziale covidowym położne do samego końca nie były pewne, co od 1 kwietnia będą robiły w pracy. W ostatni dzień marca dostały informację, że mają się stawić na oddziale położniczym, by… go sprzątać.
- Cały czas mamy rzucane kłody pod nogi. Nie ma szacunku do nas, nie ma komunikacji, nie ma decyzji podjętych na czas. Wszystko jest robione na ostatni dzwonek – mówi Ewa Sieczka, położna z 32-letnim stażem w szpitalu w Zakopanem. - Jako pracownicy jesteśmy traktowani jako zło konieczne, jak sól w oku.
Położna boją się, że dyrekcja szpitala zmierza do całkowitego zamknięcia oddziału ginekologiczno-położniczego. Tym bardziej, że brakuje lekarzy – głównie neonatologów.
- W środę dostaliśmy ustną informację, że ponoć od poniedziałku ma ruszyć oddział ginekologiczny. Co dalej z porodówką? Dalej tego nie wiemy. Słyszymy tylko, że jest trudno, że nie ma lekarzy. Dlaczego więc nikt się nie zastanawia, co się dzieje w szpitalu, że lekarze specjaliści stąd odchodzą – mówi Ewa Sieczka.
Chodzi o wydarzenia w końca 2019 roku, gdy trzeba było zamknąć na miesiąc oddział ginekologiczno-położniczy, bo w tym samym czasie z pracy odeszli wszyscy zatrudnieni tam lekarze.
- Od 1 grudnia 2021 roku w Zakopanem urodziło się tylko jedno dziecko. Doszło do tego na szpitalnym oddziale ratunkowym. Wszystkie inne mieszkanki powiatu tatrzańskiego muszą rodzić z innych szpitalach, daleko od domu – mówią położne.
W pikiecie zorganizowanej przed szpitalem położne wsparły pielęgniarki neonatologiczne, które również obawiają się o swoją pracę. Byli także członkowie rodzin położnych.
Do pikietujących nie wyszedł żaden przedstawiciel dyrekcji szpitala. Regina Tokarz, dyrektor szpitala powiatowego w Zakopanem, dziennikarzom powiedziała, że jest zdziwiona sugestiami, że oddział ma zostać zamknięty. - Nigdy nigdzie nie było o tym mowy. Oddział ginekologiczny wznowi swoją działalność od poniedziałki 4 kwietnia – mówiła w czasie spotkania z dziennikarzami, które odbyły się po pikiecie położnych.
Porodówka jednak nadal nie będzie działała. W środę dyrekcja i kierownictwo oddziału ma spotkać się z neonatologami, którzy zgłosili chęć zatrudnienia w placówce pod Giewontem. Jeśli uda się porozumieć z medykami, wówczas porodówka może wznowić swoją pracę. Dyrekcja liczy, że uda się to zrobić do świąt Wielkiej Nocy. Konkretnej daty jednak nie podano.
Regina Tokarz zaznacza, że na oddziale w ostatnich miesiącach przeprowadzono remonty warte ponad 400 tys. zł. - Nie remontowalibyśmy oddziału, gdyby był pomysł by go zamknąć – dodaje dyrektorka.
Obecna na pikiecie położnych Jagna Marczułajtis-Walczak, posłanka Koalicji Obywatelskiej, rodem z Poronina, zapowiedziała, że zwróci się z wnioskiem do Najwyższej Izby Kontroli o przeprowadzenie doraźnej kontroli w szpitalu – głównie pod kątem działalności oddziału ginekologiczno-położniczym, zatrudniania położnych i pracujących tam lekarzy.
- Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego leży zatopiona wieś. Tak kiedyś wyglądało to miejsce
- "Bangladesz" na Siwej Polanie. Buda za budą, pamiątki, kiełbaski i lane piwo
- To był kiedyś legendarny budynek na Krupówkach. Dziś w budynku hula wiatr
- Tatry. Legendarny Mnich - marzenie turystów i taterników [NIESAMOWITE ZDJĘCIA]
- Jak wyglądało Zakopane 30 lat temu i jak wygląda teraz? Miasto bardzo się zmieniło
- Tatry. Remonty szlaków idą pełną parą. To ciężka ręczna robota [ZDJĘCIA]
