Czytaj też: Zakopane: kolejny pożar Watry [ZDJĘCIA, VIDEO]
- Pierwszy pożar w "Watrze" wybuchł w nocy z piątku na sobotę - mówi starszy kapitan Grzegorz Worwa, zastępca komendanta zakopiańskiej straży pożarnej. - Płonęła wówczas dobudowana do budynku drewniana weranda, w której znajdowała się sala restauracyjna.
Ostatecznie ogień strawił ją niemal w całości - dodaje zastępca komendanta, który w sobotę rano - po zakończeniu trwającej ponad 8 godzin akcji gaśniczej - wydał właścicielom budynku tymczasowy zakaz jego użytkowania.
Decyzja o zamknięciu lokalu została całkowicie zignorowana przez dwójkę właścicieli. Całą sobotę trwało czyszczenie zalanej części "Watry", tak by już wieczorem restaurację mogli ponownie odwiedzić klienci. Najprawdopodobniej wróciliby też w niedzielę, gdyby nie fakt, że w sobotę o godzinie 20 ponownie pojawił się ogień.
- Gdy właściciele uruchomili zalane podczas poprzedniej akcji gaśniczej sprzęty kuchenne, doszło do zwarcia instalacji elektrycznej i znowu pojawił się ogień. Ugasiliśmy go i pojechaliśmy do domu, ale po godzinie znów wróciliśmy do "Watry". Po raz kolejny włączyli tam kuchenki i po raz trzeci pojawił się ogień - irytuje się komendant Worwa. Dodaje, że wszystkie trzy akcje kosztowały nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Straż będzie starała się teraz obciążyć nimi właścicieli lokalu.
Wczoraj próbowaliśmy porozmawiać z restauratorami, ale byli dla nas nieosiągalni.
- Szefowie wyjechali poza miasto - poinformowała nas menedżerka lokalu. Na pytanie, dlaczego - pomimo zakazu - do restauracji zostali wpuszczeni turyści, kobieta szybko odłożyła słuchawkę.
Problemy z namierzeniem właścicieli "Watry" ma też Jan Kęsek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.
- Z panami Wojciechem K. i Dariuszem G. próbuję porozmawiać od niedzieli wieczorem. Ale obaj są dla mnie niedostępni. W poniedziałek wkoło nadpalonej restauracji chodzili tylko wynajęci robotnicy - dodaje inspektor, który liczy, że właściciele "Watry" powinni w ciągu najbliższych kilku dni dostarczyć mu dokumentację opisującą stan kominów w budynku.
- Zdecyduję wówczas o wysokości kary, jaką nałożę na właścicieli za użytkowanie budynku po pożarze. Może ona wynieść od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. To jednak nie wszystko! Jeśli okaże się, że restauratorzy od dłuższego czasu użytkowali budynek bez ważnych przeglądów technicznych, a tym samym narażali życie i zdrowie swoich klientów, to może grozić im nawet... więzienie - kończy inspektor Kęsek.
Wybieramy Ludzi Roku 2011. Zobacz listę kandydatów i oddaj głos!
Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i weź udział w plebiscycie
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!