Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żarki. Boćki zamieszkały u nich ma podwórku. Zostaną na zimę? [ZDJĘCIA, WIDEO]

Magdalena Balicka
Magdalena Balicka
Podczas burzy zginął tata bociek, a trójka jego dzieci wypadła z gniazda. Czwarty został u góry. Bigajowie z ul. Reymonta zaopiekowali się „Wojtusiami”. Dokarmiają i pielęgnują młode.

Autorka: Magdalena Balicka, Gazeta Krakowska

Trzy młode bociany spacerują w towarzystwie kur, kogutów, dwóch kóz i trzech kotów po ogrodzie Krystyny i Stanisława Bigajów z Żarek. W gnieździe, osadzonym na słupie, został tylko jeden z rodzeństwa.

Ich bociania mama „pracuje” teraz na dwa etaty. Dokarmia potomka na gnieździe i te na podwórku. Ledwo wyrabia.

W opiece nad skrzydlatymi maluchami pomaga jej małżeństwo Bigajów, którzy od 15 lat mają boćki po sąsiedzku.

Nie wiadomo, czy całe stadko odleci do ciepłych krajów. Jeden z maluchów, najmniejszy nadal jest w złym stanie.

- Nie potrafi nawet wzbić się na kilka centymetrów nad ziemię. Jest słabiutki - martwi się pani Joanna, córka małżeństwa. To ona usunęła pasożyty, które zaczęły podjadać słabiutkiego, konającego bocianka. Opatrywała jego rany, aż się zagoiły. Wraz z rodzicami trzy razy dziennie dokarmia boćki świeżymi wątróbkami z drobiu czy rybami. Dwa z tych „podwórkowych” zaczynają już próbować latać.

- Czasem uda im się upolować na działce żabę czy złapać muchę, ale to za mało, by stanęły na nogi - przekonuje pani Krystyna. Ona sama ma tylko 600 złotych renty miesięcznie, ale potrafi dzielić się tym, co jej dane ze zwierzętami. - Ostatnio dałam stówkę na jedzenie dla boćków - wyznaje przez łzy schorowana kobieta. Cierpi na chorobę oczu. Prawie nie widzi, porusza się z trudem za pomocą dwóch lasek. W codziennych obowiązkach pomaga jej prawie 80-letni mąż Stanisław.

- Kochamy zwierzęta, żyjemy z nimi za pan brat - mówi mężczyzna. Nie wyobraża sobie wakacji bez bocianów. 15 lat temu wybudowały gniazdo na dachu ich domu - przybudówki. Potem urzędnicy z gminy wraz ze strażakami ustawili w ogrodzie słup i przenieśli tam gniazdo, bo spadało z dachu.

- Takiej tragedii, jaką przeżyliśmy kilka tygodni temu, jeszcze u nas nie było - załamuje głos pan Stanisław.

Żal mu głowy bocianiej rodziny. - Ich matka robi co może, by zaopiekować się dziećmi - dodaje. - Są takie oswojone. Chodzą po ogrodzenie jak gąski - uśmiecha się pani Krystyna, wołając za boćkami „Wojtusie”.

- Mądre są bardzo. Wiedzą, kiedy córka wraca z pracy z jedzeniem i biegną do niej jak pieski - uśmiecha się kobieta.

Niektórzy sąsiedzi przejmują się losem bocianów. -Raz jeden, raz drugi przyniesie coś do jedzenia - podkreśla pani Joanna. Boi się, co się stanie z boćkami, jeśli nie będą mogły odlecieć do Afryki. Zwykle żegnają się z nimi około 15 sierpnia. - Mamy starą komórkę, w której dawno chowało się świnie. Ale czy starczy sił i pieniędzy, by cały rok gościć boćki? - zastanawia się kobieta. Dodaje, że komórkę trzeba byłoby ogrzewać.

Odwiedziła libiąskich urzędników w wydziale ochrony środowiska, ale odesłali ją z kwitkiem. - Nie mają pieniędzy. Powiedzieli, że wystarczy, jak bociek upoluje muchę - załamuje ręce kobieta. Uważa, że są za słabe, by bez pomocy stanąć na nogi. Niewykluczone, że boćki do czasu usamodzielnienia się powinny zmienić miejsce na takie, gdzie będą mogły uczyć się polować, a jeśli nie uda im się wzbić w powietrze do połowy sierpnia, przezimować bezpiecznie w odpowiednim schronisku. a

Reporterzy „Gazety Krakowskiej” zainteresowali problemem burmistrza Libiąża Jacka Latko. Nie odmówił pomocy.

- Nic nie wiedziałem, że naszym boćkom stała się krzywda. Zaopiekujemy się nimi. To nasze libiąskie dobro - zapewnia burmistrz Jacek Latko. Niemal natychmiast po tej deklaracji skontaktował się z ornitologiem, który stwierdził, że dokarmianie młodych wcale nie jest takie dobre. - Boćki muszą nauczyć się samodzielności. Powinny same zacząć polować na pożywienie - zdaje relację z rozmowy burmistrz Latko. Dodaje, że stałe dokarmiane ptaki mogą przerodzić się w hodowlane.

- Będę chciał, by ornitolog odwiedził nasze bociany z Żarek i dopiero po oglądnięciu ich stwierdził, czy rzeczywiście wymagają dokarmiania - podkreśla szef libiąskiej gminy. Jeśli potrzebny będzie im prowiant, gmina wyłoży na to pieniądze.

- Bez względu na potrzeby żywieniowe ptaków, zrobimy wszystko, by mogły przezimować w bezpiecznym miejscu - zapewnia burmistrz Latko. Być może konieczne będzie przeniesienie bocianów w inne miejsce, do specjalnego schroniska dla takich ptaków, gdzie będą mogły się usamodzielnić do następnego lata.

A Gdzie pomagają?

Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Chronionych - ornitolodzy, przyrodnicy, zoolodzy udzielają pomocy i porady pod numerem tel. 728 475 349

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska