Edward Kopeć, kierownik oświęcimskiego inspektoratu rejonowego Małopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych wylicza, że stworzenie jednego kilometra wałów to koszt od 4,5 do 6 mln zł. W Zasolu wystarczy pół kilometra. Zatem za niespełna 3 mln złotych bieg rzeki dałoby się uregulować. To dla urzędników za wiele.
- Nie mamy zamiaru dłużej siedzieć i patrzeć jak nasza wieś znika pod wodą. Skoro setki pism, które wysłaliśmy do urzędów, zostały zbagatelizowane, musimy sięgnąć po ostrzejsze formy działania - mówi Zofia Wójcik, sołtys Zasola. Mieszkańcy Zasola zamierzają ruszyć do stolicy, by w formie pikiety wykrzyczeć swoje racje. Ale nie chcą na tym poprzestać. - Nie jesteśmy zgrają ludzi, którzy tylko potrafią czegoś się domagać, a sami nie robią nic. Wszyscy jak jeden złapiemy za łopaty i zaczniemy budować wały - zapewniają.
Należy podkreślić, że sami urzędnicy dostrzegają zagrożenie ze strony Soły. - Byłem tam na wiosnę i już wtedy sytuacja wyglądała bardzo poważnie, a po powodzi jest jeszcze gorzej - przyznaje Edward Kopeć. Kłopot w tym, że aby rzekę można było tu uregulować, aż cztery urzędy musiałyby się porozumieć ze sobą. Kopeć przekonuje, że musi to być Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej, Małopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie oraz urzędy wojewódzki i marszałkowski.
Niestety RZGW już się wyłamuje. - Nie przymierzamy się na chwilę obecną do żadnych robót w tamtym rejonie - informuje Tomasz Sądag, zastępca dyrektora RZGW w Krakowie. - Po prostu nie mamy pieniędzy - dodaje. Pracownicy urzędu wojewódzkiego mówią, że nie chcą zostawić mieszkańców Zasola na pastwę żywiołu, ale twierdzą, iż są bezradni. - Nie jesteśmy w stanie w żaden sposób pomóc finansowo w tej sprawie. Staramy się jedynie wpłynąć na RZGW i Zarząd Melioracji - informuje Joanna Sieradzka, rzecznik prasowy wojewody małopolskiego.
Od pierwszych obietnic deklarowanych przez urzędników minęło 13 lat. Zero konkretów. Dlatego właśnie mieszkańcy Zasola będą działać sami. - Niestety już dochodzą do nas słuchy, że jeśli samowolnie ruszymy koryto rzeki, zostaniemy pociągnięci do odpowiedzialności. Ale nawet jak przyjedzie tutaj policja, to my będziemy w większości. Wszystkich nas przecież nie mogą aresztować - mówi twardo Anna Krasoń, mieszkanka Zasola. Dodaje, że przeżyła swoje najpiękniejsze lata właśnie w Zasolu. Nie chce patrzeć na to, jak jej dom w końcu odpłynie z korytem rzeki.