Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Nowak. Ręce, które leczą i liczą

Katarzyna Janiszewska
Pracownicy chodzą wpatrzeni w niego jak w obraz, nazywają mistrzem. Starzy, schorowani ludzie wierzą mu bezkrytycznie. Są gotowi wydać ostatnie pieniądze na "cudowne" deseczki, karteczki, kalendarze z jego podobizną. Za 15-minutowy seans bierze 250 zł. W Podkowie Leśnej ma posiadłość, jacht, domki dla letników. I biznes się kręci... - pisze Katarzyna Janiszewska

Kiedy babcia prowadziła go z przedszkola, w rynsztoku zobaczył małego ptaszka. Ptaszek ledwo zipał. Wziął go w rączkę, nie miał wstrętu, ani obrzydzenia dla chorego stworzenia. Pochuchał na ptaszka: huh, huh. A ten... poderwał się i odleciał.

Tak to sobie zapamiętał Zbyszek Nowak, lat 68, rolnik z Podkowy Leśnej, człowiek wielu talentów i zawodów, bioenergoterapeuta, posiadacz rąk, które leczą. Z tym, że wtedy nikt jeszcze nie przeczuwał, że w chłopcu drzemią jakieś specjalne moce. I on sam długo nie zdawał sobie z tego sprawy.

Mały Zbyszek leczy mamusię
Albo weźmy taką sytuację: ciężko chorą matkę przywieźli ze szpitala do domu. Już tylko po to, aby dzieci mogły się z nią pożegnać, by umarła wśród swoich. Mały Zbyszek uklęknął na dywaniku obok łóżka, położył jej ręce na brzuchu.

- No i mamusia żyła jeszcze 50 lat - opowiada Nowak.- Czy na kimś to zrobiło wrażenie? Proszę pani! A czy na kimś robi wrażenie, że ta kobieta - o tu, proszę patrzeć, nie miała panewek w stawach, a tu, widzi pani kolejne zdjęcie, panewki są!
Kolejka do niego zakręca wężykiem

Piątek, godz. 10.30, spotkanie w Krakowie, w Klubie Garnizonowym. Dziś wyjątkowo w mniejszej sali, bo ta na piętrze zajęta. Przed wejściem stoisko, można kupić plakaty ze Zbyszkiem Nowakiem, książki, deseczki, karteczki energetyczne. Kolejka zakręca wężykiem.

- Proszę państwa, moja energia będzie płynąć do was - Nowak rozpoczyna seans. - I to działanie nie zależy, czy ktoś wierzy. Słońce świeci, serce bije, wszystko żyje dzięki energii. Gorączka, biegunka, wymioty, mogą się pojawić po spotkaniu. To działanie energetyczne, które powoduje, że toksyny z nas wychodzą. Ale my już będziemy o tym wiedzieć. I nie będziemy się denerwować, tylko będziemy się cieszyć.

Sala jest pełna. Ludzie mają ze sobą po kilka butelek z wodą. W czasie przekazu Nowak ją naenergetyzuje. Trzeba nakleić na nie karteczkę z imieniem, nazwiskiem, adresem i dolegliwościami. Później - już z uzdrawiającymi właściwościami - można ją pić albo przykładać na bolące miejsca.

Proszę powiesić plakat i wyłączyć ogrzewanie
- A teraz nauczę państwa czterech gestów - kontynuuje Zbigniew Nowak. - Ze świata arabskiego zaczerpnąłem inspirację. No, ale przecież nie będę tu wprowadzał islamu. Można poczuć ciepło albo delikatne mrowienie. Zaczynamy.

Nowak instruuje: Wyciągamy dłonie przed siebie. Energia, która ode mnie płynie, gromadzi się na powierzchni państwa dłoni. Drugi gest. Dłonie zbliżamy do siebie, ale nie składamy. Energia ulega uformowaniu. Jak kogoś parzy, niech rozsunie ręce. Kogo parzy? I ostatni gest, kładziemy ręce na klatce, odrzucamy dłonie i strzepujemy tę złą energię. I klaszczemy. Plakaty ze zdjęciem Nowaka mają działanie odgrzybiające.

- Jedna pani miała grzyba na ścianach - opowiada bioenergoterapeuta. - Podnosi plakat, a tam nic! Bo plakat grzeje. Dzwoni do mnie inna kobieta: powiesiłam pana plakat i mam 50 procent cieplej w mieszkaniu. Mówię: proszę powiesić drugi i wyłączyć ogrzewanie.

Nowak twierdzi, że leczy z guzów ("Chłopczyk miał nowotwór taki, że mu oko wypychało, dziś ma 18 lat, żadna operacja nie była potrzebna"), niepłodności, wiele "zaszło z nim" w ciążę ("Jedna pani lat 40 napisała na kartce, że marzy o dziecku. No i ma bliźniaki. Piękna sprawa, ja się bardzo cieszę z takich możliwości"), ze wszystkiego ("Na USG nie było nóżek, ale nastąpiła korekta struktur w życiu płodowym i jak się dziecko urodziło, to nóżki już były").

Korzystał ksiądz, arcybiskup i kardynał
Teraz już Zbyszek Nowak dobrze się orientuje w swoich talentach. Życie dzieli na przed i po. Choć nie potrafi wskazać przełomowego momentu, kiedy się w nim ta świadomosć narodziła. Po prostu czuł potrzebę pomagania innym.

Raz przyszedł do niego znajomy ksiądz i pyta zdziwiony: co u ciebie robią ci wszyscy ludzie? W kuchni, w przedpokoju, w łazience? - Ja ich naprawiam - odpowiedział. - Przychodzą chorzy, a wychodzą zdrowi. - Ale jak to? Nie umiał odpowiedzieć na pytanie, skąd mu się to bierze. Położył tylko palec na ustach: ciii, i nic już nie mówił.

- I ten ksiądz sam później do mnie ludzi przyprowadzał, bo pyta pani, co na to nauka Kościoła - mówi Nowak. - Niejeden arcybiskup, kardynał korzystał z mojej pomocy. Ale ja jestem tylko zwykłym człowiekiem - dodaje zaraz skromnie. - Nie mogę wszystkiego. Tylko Bóg wszystko może.

Przełomowy moment: żona szacha
Ten przełomowy moment mógł być w latach 80., kiedy pojechał do Kuwejtu. Żona szacha chorowała na gruczolaka przysadki mózgowej. Nowak położył na niej ręce i guz zniknął. Zaczęli się schodzić ludzie, mówili: przyjechał prorok! Pytali: Co ty robisz tam u siebie w Polsce? To ty jeszcze nie masz kliniki?

Znowu Polska, lata 90.
Nowak jeździ ze swoimi pokazami po całym kraju. Przyjmują go w największych salach: Kongresowa w Warszawie, hala Wisły w Krakowie, wszędzie tłumy. Do tego program w telewizji: Nowak wyciąga ręce, a energia płynie do ludzi przez ekran.

- Wtedy jeszcze nikt nie znał mojego adresu - przypomina sobie. - Ale po jednym tok szole ludzie dowiedzieli się, gdzie mieszkam. Zrobił się gigantyczny ruch. Wracam raz do domu i nie mogę dojechać do bramy, bo po obu stronach drogi stoją samochody. W ogrodzie postawił namiot: czterdzieści na dwadzieścia metrów. Wchodziło tysiąc osób. Spotkania robił dwa razy dziennie: o godz. 9 i 13. Do każdego podchodził i zabierał choroby.

Stał w kąciku, żeby się nie pobrudzić
Nigdy nie był zwyczajnym dzieckiem, przypomina sobie. Zamiast kopać w piłkę, wolał z babcią zbierać zioła. Suszył je póżniej w lnianych woreczkach. - Jak mnie mamusia odbierała z przedszkola, to ani jednej plamy na ubranku nie miałem - wspomina czasy dzieciństwa. - Stałem grzecznie w kąciku przez cały czas, żeby się nie pobrudzić. Lubiłem marmoladę, za to do mięsa miałem wstręt. Dorosłemu mężczyźnie spojrzałem w oczy, to ten zaraz spuszczał wzrok. Nie, żeby mnie to bawiło, ale takie są fakty. A uścisk dłoni miałem mocny, że ludzie siadali z wrażenia.

Trenował szermierkę i od tej szabli ręka była taka, że koniec! Ojciec wołał: dajcie Żbyszkowi łupać orzechy, będzie robił za dziadka do orzechów.

Dziadek był lekarzem, babcia - zielarką. Mama zajmowała się finansami. Tata był przedsiębiorcą i wynalazcą. Przed domem mieli kupę gliny i piachu. Mieszał je ze sobą, pakował do tubek i sprzedawał kamień do czyszczenia butów zamszowych. Albo robił cienie do powiek, wtedy, za żelazną kurtyną, towar deficytowy. Gdy był mały, rodzice rozwiedli się.

Hektary z jeziorem i jachtem pod Warszawą
Na Dworcu Centralnym w Warszawie trzeba wsiąść w kolejkę podmiejską, przejechać kilka przystanków i jest Podkowa Leśna.
Wystarczy pół godzinki, żeby z zaduchu i zgiełku stolicy przenieść się do Miasta Ogrodu: prawie 80 procent powierzchni to lasy, 6 procent - pola. Zieleń, przyroda, cisza.

Równym chodniczkiem, niespiesznym spacerkiem można dojść do posiadłości Nowaka. To 14-hektarowe gospodarstwo z jeziorem, jachtem, domkami do wynajęcia. Żeby biznes się kręcił, bioenergoterapeuta zatrudnia cały sztab ludzi: odbierają telefony, odpisują na maile, organizują spotkania, prowadzą gospodarstwo. Na każdym spotkaniu ma obstawę osobistych ochroniarzy. Za kontakty z mediami odpowiada żona.

- Asystenci, pielęgniarki, kierowca, dj - każdy robi swoje - cieszy się Nowak. - Tak, jak teraz. Ja tu sobie z panią rozmawiam, a sprzęt się zwija. Jestem organizatorem i strategiem. O szereg elementów muszę zadbać. Ten palec jest najważniejszy - wyciąga wskazujący palec - jak się umie z niego korzystać, to sobie człowiek poradzi.

Zgadnie Pani, ile mam lat?
Nowak jest jak kapitan na statku (ma zresztą patent kapitana żeglugi wielkomorskiej). Musi uważać na mielizny, wiry, prądy. Pełna mobilizacja intelektualna. I to non stop.
- Niech pani zgadnie, ile mam lat.
- Noo, nie wiem...
- Niech pani strzela: bach, bach!
- 50?
- A widzi pani! Mam prawie 70. Inaczej krew krąży, inne jest wchłanianie, wydalanie, jak człowiek robi to, co daje satysfakcję. Optymizm w życiu jest niezwykle ważny.

Wstaje codziennie o godz. 4.30 rano. Chyba, że organizm potrzebuje dłużej wypocząć. Wtedy odpuszcza, nie zrywa się. Ale jak pomyśli, że ma książkę napisać, przeczytać artykuł, musi się przygotować do spotkania, to i tak już mu cała senność przechodzi.
W piwniczce urządził siłownię, regularnie trenuje wydolność i siłę swojego ciała.

- No proszę, niech pani tu uderzy, z całej siły! Proszę dotknąć, sprawdzić - namawia i napina muskuł klatki piersiowej.
To zamiłowanie do sportu zostało mu z dawnych czasów. Trenował boks, karate, ma czarny pas w judo. Po treningu idzie do sauny, a później z tej parówki wskakuje do lodowatego basenu.

O godz. 8.30 jest już gotowy przyjmować ludzi. Trzy dni w tygodniu w Podkowie Leśnej, przychodzą do niego grupowo i indywidualnie. Przez kolejne dni Nowak jeździ po kraju. - Dyscyplina, to jest najważniejsze - podkreśla. - Najwięcej wymagam od siebie. W stosunku do innych jestem tolerancyjny, troskliwy.

Ręce ma dla ludzi, ręce ma do kwiatów
Nowak jest mistrzem pszczelarskim. W Podkowie wyrabia miody, naturalne, dobre dla zdrowotności. I mistrzem ogrodniczym.
Od małego miał rękę do kwiatów. Podobało mu się, że wsadza patyczek w ziemię i on puszcza listki. A kolegom nie puszczały. Jego cebulki tulipanów były zawsze najdorodniejsze, nie wiedzieć czemu. To znaczy, teraz już wiadomo. Ulubione kwiaty pana Zbyszka, to frezje (wiem od pracowników, o Nowaku mówią "mistrz"), bo pięknie pachną. Zaleca je stosować na zapalenia górnych dróg oddechowych.

Jest również: stolarzem, zawodowym kierowcą, operatorem ciężkiego sprzętu, pilotem helikoptera, gra na instrumentach.
- Jestem efektywny, bo nie leżę i nie patrzę w sufit, albo na sąsiada - chwali się Nowak. - I nie boję się pracy. Zazdroszczę tym, co pracują fizycznie. Bo jaką taki ktoś ma odpowiedzialność? Najwyżej mu się łopata złamie. No, ale teraz to ja muszę już kończyć - mówi, gdy rozmowa schodzi na niewygodne tematy. - Bo czuję myśli tych ludzi, już mnie one ścigają, chwytają za gardło.
Przed drzwiami kilkanaście osób. Czekają, aż Nowak skończy udzielać wywiadu. Bo z mistrzem bioenergoterapii można się umówić na indywidualny seans. Za 15 minut trzeba zapłacić... 250 zł.
- Czy jedno spotkanie pomoże?
- To zależy.
- Od dolegliwości?
- Od tego, jak będzie pani odbierałą energię pana Zbyszka.

Prawdziwy fenomen
Krakowski psycholog społeczny, prof. Zbigniew Nęcki fenomen Nowaka, który nieprzerwanie od 20 lat jest na scenie, wyjaśnia prosto: to guru. Ma ogromny autorytet i wiarygodność. Działa tu dysonans poznawczy. Osoba chora rozpaczliwie potrzebuje nadziei, chce wierzyć, że znajdzie się rozwiązanie jej problemu. Wszystko, co może za tym przemawiać, przyjmuje, a fakty, które temu przeczą - odrzuca jako fałszywe.

- To prawda, że medytacja ma pozytywny wpływ na pracę mózgu - zauważa. - A mózg ma wpływ na cały organizm. Endorfiny, hormony szczęścia, uodparniają przed czynnikami destrukcyjnymi. Wydzielają się, gdy mamy dobry nastrój. Trzeba dać ludziom nadzieję. Ale nie można żerować na ich naiwności.

Nowak starannie prowadzi kampanię promocyjną, jest w gazetach, telewizji, internecie, jeździ po całym kraju, pokazuje się. Bashobora przyjechał i odjechał. A Nowak jest nasz, tutejszy To też działa na jego korzyść.

- Ale nie dla wszystkich przecież jest on guru - zauważa prof. Nęcki. - Tu ważne jest to, kto patrzy, dobór odpowiedniego audytorium. Najbardziej podatni na jego ofertę są starsi, chorzy. Bo będą patrzeć tendencyjnie. Przez chwilę poczują się lepiej - a poczują się - i uznają, że Nowak im pomógł. To dobry showmen, ładnie mówi, wie, jak zagrać. Ma wiedzę. To bez wątpienia bystry człowiek. Tacy ludzie mogą pojawić się w sporcie, sztuce, polityce. Szamani istnieli przecież od wieków - dodaje.

Biooszustwo i jawne brednie?
Prof. med. Andrzej Gregosiewicz z Lublina na stronie psychomanipulacja.pl nie owija w bawełnę: bioenergoterapię nazywa oszustwem, zaś zachęcanie do niej nieuczciwością lub głupotą. "Wiadomo, że współczesna medycyna często jest bezradna, źle zorganizowana (...). Nic dziwnego, że szybko się powiększa wielka, pusta, złota nisza dla wszelkiej maści nawiedzonych uzdrowicieli i oszustów". Klientów Nowaka to nie zniechęci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska