Szczupły, średniego wzrostu, z zaczesanymi włosami Arkadiusz K. zaprzeczał przed sądem, by dokonał zabójstwa w mieszkaniu w Miechowie.
- Znajomego Andrzeja P. pobił kołkiem po całym ciele mój kolega Darek, a potem i mnie straszył tym narzędziem- opowiadał oskarżony.
Groziło mu co najmniej 12 lat więzienia, bo prokuratura uważała, że dopuścił się zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Zdaniem śledczych między 26, a 27 marca 2018 r. drewnianym stylem od kilofa zabił kolegę, gdy ten nie reagował na żądanie oddania 50 zł, papierosów i alkoholu.
Obrażenia, jakie odnotował biegły na sekcji 63-latka były tak rozległe, jakby potrącił go pociąg lub rozpędzony autobus. Andrzej P. miał połamane prawie wszystkie żebra, złamaną kość udową, miednicę i kręgosłup.
Około północy jeden z uczestników libacji i zobaczył pokrzywdzonego leżącego na podłodze, a gdy zdał sobie sprawę, że nie daje on oznak życia, wezwał policję.
Arkadiusz K. zaprzeczał zarzutom. Opowiadał na sali rozpraw, że tamtego dnia pił alkohol z Andrzejem P., potem znaleźli się w mieszkaniu znajomego Marka G. Andrzej P. tam przykrył się kocem i usnął na podłodze. W pewnej chwili według relacji oskarżonego to jeden z obecnych tam mężczyzn, czyli Dariusz S. zaatakował pokrzywdzonego drewnianym kołkiem. I to Dariusz S. domagał się od pokrzywdzonego zwrotu gotówki przekazanej na zakup papierosów i alkoholu.
Oskarżony złożył odpowiedz na akt prokuratorski oskarżenia i wnosił, by sąd sprawdził przeszłość kryminalną Dariusza S. i czy mężczyzna był notowany przez policję. Domagał się także konfrontacji z tym świadkiem oraz przesłuchanie biegłych, którzy wypowiedzieli się na temat czasu zgonu pokrzywdzonego i możliwości, że mógł umrzeć od nadużywania alkoholu, a nie od uderzeń jakimś przedmiotem
Krakowski sąd przyjął jednak, żę to Arkadiusz K. jest zabójcą i skazał go na 15 lat więzienia.
W apelacji obrona wnosiła o uniewinnienie oskarżonego lub powtórkę procesu, ale Sąd Apelacyjny w Krakowie utrzymał wyrok w mocy.
Sędzia Lucyna Juszczyk nie kryła, że w sprawie był kłopot z oceną wiarygodności uczestników biesiady, bo wszyscy byli nietrzeźwi. Tego dnia był, jak to określiła, „dzień denaturatu”, więc ten płyn spożywały osoby w domu na ul. Powstańców w Miechowie. Jednak dwaj mężczyźni niezależnie od siebie złożyli zbieżne relacje, że to Arkadiusz K. zaatakował pokrzywdzonego, miał pretensje o 50 zł które mu wręczył na zakup papierosów i alkoholu,a obiecanych rzeczy nie dostał. Padały wtedy słowa: złodziej, oddaj pieniądze, ubiję.
Dlatego zmasakrował Andrzeja P. bardzo mocnymi ciosami drewnianego styliska od kilofa. Nie potwierdziły się słowa oskarżonego, że to Dariusz S. bił uczestników biesiady, w tym i Arkadiusza K. U oskarżonego nie stwierdzono krwawiących ran, a nos miał złamany dużo wcześniej w innych okolicznościach. Gdy policja zjawiła się na miejscu wezwała karetkę, bo zasłabłą kobieta, uczestnik libacji. Nie udało się uratować jej życia, niedługo potem zmarł też w sposób naturalny inny świadek Zbigniew Ł. ale udało się go jeszcze przesłuchać przed śmiercią.
FLESZ - Nowy groźniejszy gatunek kleszcza dotarł do Polski
- Nie pomogła im nawet Magda Gessler. Oto knajpy, które upadły
- Pol'and'Rock Festival tuż-tuż. A tak wyglądały kiedyś Przystanki Woodstock!
- Tak wyglądał Kraków u schyłku II wojny światowej [GALERIA]
- Tak wyglądają porodówki w naszych szpitalach. Zobacz zdjęcia
- Nie jedz tego! Te produkty zostały wycofane przez GIS
- Jak odpoczywają piłkarze Wisły? [PRYWATNE ZDJĘCIA]
