Jest zupełnie odwrotnie: państwo troszczy się o nich tak szczodrze i bezmyślnie, że wręcz ich deprawuje. Przecież wysyła ich na emerytury już po 15 latach służby. I to nie na emerytury takie zwykłe, dla przeciętniaków, ale wypasione, mundurowe, które dotyczą zresztą także agentów tajnych.
Wyprawia więc specjalnych funkcjonariuszy w dalsze życie z gwarancją, iż do końca swych dni nie będą musieli się troszczyć o znalezienie pieniędzy ani na bułkę, ani na masło, ani na szynkę. Jak na przykład najsłynniejszego agenta IV RP, Tomka, który w wieku 35 lat został takim emerytem i dostawał będzie do końca życia 4 tysiące złotych, oczywiście plus systematyczna waloryzacja. Podobnie niedawno komendanta opolskiej policji, chłopa w sile wieku, który ze swą podwładną - między erotycznymi igraszkami - ustalał politykę kadrową w komendzie, ukarano odesłaniem na emeryturę w wysokości 10 tysięcy złotych.
Państwo jest tu od lat skrajnie naiwne. Wychodzi z idealistycznego przecież założenia, że gdy zaoferuje takie przywileje, to w zamian otrzyma odpłatę w postaci profesjonalnej, zaangażowanej, a jak trzeba bohaterskiej służby w obronie prawa. Nie bierze pod uwagę, że służbę z taką emerytalną perspektywą wybierają także cwaniaki, które myślą tylko o tym by odbębnić swoje piętnaście lat w służbie. Dopiero teraz zorientowało się, że płacenie funkcjonariuszom i agentom za czas choroby stuprocentowego zasiłku prowadzi do tego, że gdy nie chce się iść do roboty, to idzie się do lekarza, a lata służby lecą.
Nie mam wątpliwości, że państwo winne jest specjalną opiekę żołnierzom np. GROM, których wysłało na wojnę do Iraku czy Afganistanu i tam doznali ran fizycznych czy psychicznych. Powinno się troszczyć o policjanta, którego w tym tygodniu w Oświęcimiu zmasakrowali kibole, o naszych szpie- gów narażających życie, poparzonych strażaków.
Inni, którzy przeszli przez swoją służbę bez tego typu przeżyć, przywilejów mają zbyt wiele. A tym, którym - mając takie warunki - nie starcza przyzwoitości by dorabiać do sutej emerytury uczciwie, należy się od państwa tylko jedno - surowa kara. I więzienie, gdzie pensjonariusze potrafią byłym agentom bardzo uatrakcyjnić życie "pod celą".
I jeszcze jedno. Wspomniani na wstępie agenci CBA przeszli na stronę bandziorów jeszcze w czasie służby. Premier powiedział publicznie dosłownie kilka dni temu, że ufa Pawłowi Wojtunikowi, szefowi tej służby. Mam nadzieję, że żałuje teraz, iż nie odgryzł sobie chwilę wcześniej kawałka języka.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+