To miał być nasz najpiękniejszy tydzień w życiu - opowiada Marta Marszał z Siedlisk, nie kryjąc łez. - Zamienił się w koszmar, bo ktoś okradł nasz dom w dniu, kiedy bawiliśmy się na poprawinach po naszym weselu - dopowiada.
Dziecięca miłość
Marta i Jakub poznali się w szkole. To była miłość od pierwszego wejrzenia, byli parą od czasów gimnazjum. Gdy Jakub się jej oświadczył, nie miała wątpliwości. Ich ślub odbył się tydzień temu w kościele w Siedliskach, wesele w jednej z restauracji w Bobowej. Tam też były poprawiny. - Zaczęły się w niedzielę o godzinie 16 - opowiada Marta. - Z domu wyszliśmy kilkanaście minut wcześniej. Mieliśmy nadzieję na świetną zabawę z naszymi bliskimi i przyjaciółmi - dodaje.
Około godziny 22.30 do domu wrócili rodzice Marty, jej dwie siostry i ich dzieci. Gdy zbliżali się na miejsce, zaskoczyła ich cisza.
- Mamy psa - relacjonuje Marta. - Nie jest agresywny, ale zawsze głośno szczeka, gdy ktoś zbliża się do domu - dodaje.
Jak się później okazało, pies siedział z podkulonym ogonem w swojej budzie, dziwnie osowiały i zastraszony. Zmęczeni zabawą krewni Marty weszli do domu.
Przekopany cały dom
To, co zobaczyli, wprawiło ich w osłupienie. - Szuflady kuchennych mebli były poodsuwane - opowiada.
Dalej było jeszcze gorzej.
- Pokój dzienny i sypialnia rodziców były dosłownie wywrócone do góry nogami. Nie czekając już na nic, tato zadzwonił na policję i chwilę później do mnie. Nie odebrałam, bawiłam się, nie myślałam o telefonach - opowiada.
Kilkanaście minut po nieodebranym połączeniu w drzwiach sali, gdzie odbywała się zabawa, stanęły mama i siostra. Gdy pani Marta je zobaczyła, przez całe ciało przeszedł jej dreszcz.
- Coś się stało, pomyślałam ze strachem - mówi. - Podbiegłam do nich i usłyszałam pierwszą relację. Natychmiast z mężem pojechaliśmy do domu - wspomina.
Tymczasem w Siedliskach byli już policjanci z Gorlic. W całym domu były liczne ślady zabłoconych butów, które wskazywały, że sprawców było kilku. Nie znaleziono jednak żadnych obcych odcisków palców. Ślady na zewnątrz wskazywały, że złodzieje dostali się na posesję od strony pól, niedaleko kojca psa. W domu szukali ślubnych prezentów, głównie gotówki.
Cenne łupy znalezione
Niestety, wzięli to, po co przyszli - mówi Marta. - Mieliśmy jednak trochę szczęścia, bo weselne prezenty, tknięta jakimś przeczuciem, zostawiłam w naszym wynajętym pokoju, w restauracji. W domu było 22 tysiące zł, które dostaliśmy od rodziców i dziadków. Były spięte białą gumką i tylko ona po nich została - podkreśla.
Złodzieje znaleźli też złoty łańcuszek, który Marta nosiła od 14 lat. Dostała go na swoją pierwszą komunię od matki chrzestnej. - Nie połakomili się na bardzo cenny naszyjnik znanej firmy, który leżał prawie na wierzchu - mówi Marta.
Trwa policyjne śledztwo
Policjanci po zabezpieczeniu śladów, odjechali. Obiecali, że skontaktują się w poniedziałek, jak tylko sprawa przypisana zostanie konkretnemu policjantowi. Nastąpiło to w środę. Trwa policyjne śledztwo.
- W całej mojej policyjnej karierze przypominam sobie może dwa takie przypadki - stwierdza Grzegorz Szczepanek, rzecznik prasowy KPP w Gorlicach. - Nie chcę tu niczego prorokować, ale jak sadzę, śledztwo da dobre wyniki i sprawcy wpadną w nasze ręce. Bez dwóch zdań ktoś świetnie wiedział, że dom jest pusty, bo domownicy bawią się w innej miejscowości. To nam zawęża pole poszukiwań - dodaje.
W sobotnie popołudnie Marta składała w Gorlicach zeznania.
- Ta świadomość, że w domu był ktoś obcy, budzi w nas strach - mówi młoda mężatka. - Zastanawiam się, czy to nie był ktoś, kto nas zna. To nie mógł być przypadkowy atak, nasz dom nie wyróżnia się bogactwem. Nie jest najnowszy, taki zwykły - dopowiada.
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie?
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto